1987

Nie, nic się nie stało, tylko miałam dużo roboty. I gdy już ją wykonałam, to nawet nie czytałam blogów, tylko tak sobie bezmyślnie surfowałam po fejsie. Czasem trzeba.

Natomiast wczoraj miałam ciekawą sytuację poznawczą i, prawdę mówiąc, nieco się na niej zawiesiłam. Ponieważ wiem, że ze środka widać najmniej ostro, udałam się do mojej ulubionej koleżanki-psycholożki, nakreśliłam sytuację i zawisłam jej wzrokiem na ustach.
- To teraz mi powiedz, co robię źle - wypaliłam.
- Taka rzecz, która przychodzi mi do głowy na szybko, to - odpowiedział psycholog kliniczny z wyżyn swojego autorytetu - że ty jesteś zbyt normalna. Nawet sobie nie wyobrażasz, jacy ludzie potrafią być zaburzeni. Proponowałabym, żebyś trochę przystopowała. Przestań być taka życzliwa, zainteresowana i serdeczna.

No i klops.

Ja to się z nawyku uśmiecham, bo lubię świat. Staram się cenić każdą chwilę - one są takie niepowtarzalne. Już dawno przestałam zatruwać sobie życie martwieniem się o sprawy, na które nie mam wpływu. Gdy ktoś mówi - słucham. Kiedy prosi o pomoc - robię, co w mojej mocy. Okazuję ciepło, bo lubię się dzielić, a mam go w środku dużo, choć jestem zmarzluchem. Gdy coś jest śmieszne, to się śmieję z całego serca. Śpiewam (dajcie spokój - w samotności). W dodatku nie wydaje mi się to jakimś szczególnym zachowaniem, a raczej normalnością. A tu proszę: niedobrze. Albo raczej... za dobrze.

Mam teraz o czym myśleć - jak się z tego wycofać, przynajmniej trochę. Okazywać serdeczność wybranym, a pozostałym ewentualnie życzliwe i lekko roztargnione zainteresowanie. Bo na całkowitą obojętność to chyba mnie nie stać. Musiałabym wciąż być napięta i nieustannie się pilnować, żeby mi uśmiech nie wypełzał na twarz. On to robi niejako bez mojej woli. Całkowicie niezdyscyplinowany.

Wypróbuję jutro na moich kolegach ze słynnej szóstki. Pójdę do nich, stanę i będę chłodno obojętna. Ciekawe, co zrobią. Zwłaszcza że dziś do nich wpadłam i przyniosłam sprężynkę, co doprowadziło cały zespół do spazmów. No, wiecie, taką sprężynkę, która jest w długopisie. Ostatnio intensywnie u nich perorowałam, wymachując pożyczonym długopisem, który był uszkodzony i eksplodował (ku radości zebranych). Wszystkie części wyzbierałam, tylko sprężynka zniknęła. Dziś rano wyszło na jaw, że korzystając z wybuchu, wskoczyła mi do kieszonki w koszuli. To poszłam i oddałam (dzięki czemu mają działający długopis).
Chyba nikt jeszcze nie przyniósł im sprężynki.
Radości było, co niemiara.

Prawdopodobnie postąpiłam wadliwie. Było ją zjeść.

Komentarze

  1. zostań taka, jaka jesteś !!!! bez sensu zmieniać się na gorsze :) wiem, bo sama jestem podobna i potem się dziwię, ale wolę być zdziwiona niż nie kochać świata, nie uśmiechać się i nie oddawać sprężynek. MM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie że zaczęło mnie uwierać. Stąd dyskusja.

      Usuń
  2. Odbiło Ci?
    Oczywiście pytanie nie dotyczy sprężynki bo tu się zgadzam. Podejrzewam jednak, że odbijałoby Ci się cyklicznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zgadzasz się, że miałam ją zjeść?

      Usuń
    2. No oczywiście. Z makaronem świderki.

      Usuń
    3. No wiesz, czego się spodziewać, to sprężynka, nie kawior.

      Usuń
    4. O, przypomniałaś mi, że zapomniałam wydać gościom kawior. I teraz go zeżrę!

      Usuń
    5. Ta, zapomniałam, zapomniałam. Goście jak gęsi śląskie kluchy z pomidorkiem, a państwo kawior! I sprężynki!

      Usuń
    6. Oczywiście. Rozsądek górą.

      Usuń
  3. nie wytrzymasz być chłodną i obojętną ! zawsze ktoś sprawia że nie dotrzymuje się postanowienia :D
    a tak na marginesie to ja też łażę po świecie i wcielam w życie ESD ( Musierowicz ) i dziś np pan przeprowadzacz zatrzymał auta bym mogła przejść więc się uśmiechnęłam i powiedziałam dziękuję , jego mina była bezcenna chyba jako pierwsza podziękowałam za umożliwienie przejścia no bo chyba by się aż tak nie dziwił co nie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, a ja zawsze dziękuję za to. I się uśmiecham i jeszcze główką kiwam, czy aby na pewno zauważył. I myślałam, że tak każdy robi? Z tym, że ja kiwam dziękuję kierowcom. Również z samochodu do samochodu, ale wtedy się odwracają. Dziwni jacyś.

      Usuń
    2. Czesto zwykle dziekuje wywoluje u ludzi usmiech. Albo w stresujacej sytuacji usmiech rozladowuje zla energie. Sprawdzone!

      Usuń
    3. Ale ja życzę policjantom, sprawdzającym trzeźwość, miłego dnia! Nie sądzicie, że zastanawiają się, co brałam?

      Usuń
  4. Poznalysmy sie przy okazji trzech dobrych rzeczy na fb, i zauroczyl mnie Twoj optymizm - sama bowiem z czasem nauczylam sie widziec dobre strony we wszystkim - latwiej sie wtedy zyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój optymizm z serii: co jest dobrego w siedzeniu po szyję w gównie (ciepło)?

      Usuń
  5. Zostaw jak jest, mi bedzie raźniej, a innym ciekawiej. Uwielbiam być doprowadzana do łez. Ze śmiechu. Oraz krewnym i znajomym na kłopoty wypisałabym chętnie receptę na łoterloo dwa razy dziennie dożywotnio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i masz. Człowiek ma rozterki, a tu się stadami przychodzi i napierdziela z nieszczęśnicy bez litości.

      Usuń
    2. Zwykle wyznaję zasadę, że lepiej być naiwnym niż podłym. Ale ostatnio, dzięki "koleżance" zastanawiam się, lepiej zabić czy być zabitym, ile człowiek może mieć policzków do nadstawiania, i dlaczego ludzie, jak mi dadzą w pysk, to jeszcze żądają przeprosin?! Na szczęście urodziłam się w roku TYGRYSA, więc raz na parę lat wybucham, a szczególnie wyprowadzają mnie osoby pozornie przyjazne, kładę parę osób pokotem, potem żałuję, ale parę osób przestaje się ustawiać w roli dręczyciela, więc dodatkowo mam na sumieniu zbawienie ich duszy. Albowiem ofiara może budzić kata, moim zdaniem.
      Dla takiej osoby takiej jak Ty nie ma szczęśliwego wyjścia z tej sytuacji.
      Czworolist

      Usuń
    3. Niestety obawiam się, że ostatnie zdanie jest prorocze.

      Usuń
  6. :))))))))) To im zrobiłaś dzień tą sprężynką.


    Co u bandy,jak młody,i dlaczego nie ma zdjęć!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj w klubie.
    Naiwna, serdeczna, życzliwa, empatyczna, z poczuciem humoru, szczęśliwa, zatroskana o okoliczny świat...

    Byłam.
    Za dobra.
    Wykorzystywana.
    A szczęścia i radości po prostu mi zazdroszczono i wbijano szpile.
    Głównie w pracy...

    Teraz się emocjonalnie ukrywam.
    Rzadko swoimi radościami dzielę.
    Brakuje mi dawnej siebie.
    Musiałam to zrobić, bo byłam szykanowana.
    Przez przełożonych...
    Kupę czasu zajęło mi dojście, co jest na rzeczy.
    Bo mnie cudze szczęście cieszy... I nijak nie mogłam pojąć, za co obrywam.

    Już nie obrywam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Eee tam. Jesteś i asertywna i życzliwa i w ogóle wszystko z Tobą jak trzeba. Świat zmieniaj, a nie siebie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, wolę przeżyć swoje w miarę spokojnie.

      Usuń
  9. Zjeść. Najlepiej w kaszy.
    Można kochać cały świat i być życzliwym, a zarazem nieco zdystansowanym. Ale nie wiem, czy to się da wyćwiczyć, czy się z tym trzeba urodzić. Ja się urodziłom. I podobno jestem kopnięte.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz