Poukładało mi się

W głowie.
Przed chwilą zadzwoniła do mnie przyjaciółka.
Taka, wiecie, najlepsza. Taka, co to w nic się nie wchrzania, nie spieszy z dobrymi radami, stoi spokojnie z boku, a kiedy trzeba, to bez pytania o powód wstanie o trzeciej nad ranem i przybędzie z pomocą. Nigdy się na niej nie zawiodłam.
Zadzwoniła i powiedziała, że była w szpitalu, ale nic mi nie powiedziała, bo mam masę swoich kłopotów.
I że dziś po południu dowie się, czy będzie miała operację. Mózgu.

Dziękuję Ci, Kasieńko, za tego kopniaka. Należało mi się. Wszystkie klepki wskoczyły mi na właściwe miejsce. Ostatnio jakieś rozbiegane miałam. Znowu wiem, co jest naprawdę ważne, bo jakoś się zapomniałam. I za to Cię przepraszam.
Wstyd mi, że działałam w taki sposób, że choć przez chwilę mogłaś przypuszczać, że moje problemy w pracy są ważniejsze od Twojego zdrowia. Bo to znaczy, że zachowywałam się źle. Jest mi wstyd. Nigdy więcej tego nie zrobię.

Bo już nie jestem zmęczona.
Bo już jestem silna.
Zwarta i gotowa.
I już Cię nie odstapię nawet na krok.
Resztę się zrobi przy okazji i mimochodem.
I już nic mnie w pracy nie dotknie, bo zwyczajnie nie ma żadnej siły przebicia.
W dupę niech mnie pocałują!
O!!!
Teraz jest najważniejsze, żeby wszystko ułożyło się po naszej myśli. Już ja tego przypilnuję.
Obiecuję Ci mdłości z nadmiaru mojej obecności.

Słuchajcie Wy!
Moi bliscy, kochani, przy sercu, najcieplejsi.
To dobrze, że codziennie pokazujecie mi właściwe ścieżki.
Ale czy nie moglibyście po prostu się przeziębiać?

Komentarze