1973
Nie ma samotności na tym świecie. Człowiek się nawet w spokoju sam nie urodzi, bo zaraz przyjdą
i powiedzą, że one też się urodziły. I jak tu poświęcić notkę
No, jak? Nijak. Dupa zbita. Trudno - trza brać, co dają, nie ma to tamto.
Zacznę od odpowiedzi na pytanie "???" z komentarza pod poprzednią notką. Otóż pokusiłam się o stwierdzenie, że wywar na kościach to trucizna i nie wycofam się z tego, za to wytłumaczę, w czym rzecz. Wszystkie grzeczne dziateczki wiedzą, że głównym filtrem w organizmie ssaka są nerki. Nie z każdą substancja jednak sobie radzą, w związku z czym różne śmieci odkładają się w kościach. Do największych gówien, o których mowa, należą metale ciężkie, węglowodory i hormony.
Z węglowodorów wymieniłabym tujon (tak, nazwa pochodzi od tui), który zwierzęta jedzą pod postacią np. bylicy pospolitej, szałwi lekarskiej, ewentualnie piołunu (choć pewnie rzadko) czy wreszcie rzeczonej tui. W zwiększonych dawkach tujon podkręca nadczynność kory mózgowej, przejawiającą się niepokojem ruchowym czy dużą drażliwością, doprowadza do psychoz i powoduje zmiany zwyrodnieniowe układu nerwowego. Tujon występuje gromadnie w absyncie, dlatego dość długo alkohol ten był na indeksie.
A już nagromadzenie hormonów, które zjadamy w zupkach, ugotowanych na kawałku mięsa z kością, jest porażające. Dlatego jeśli wolicie wywary - gotujcie je na warzywach lub pełnym mięsie. Kości to ZŁO.
No, to wyjaśnienia naukawe mamy za sobą i ruszamy do adremów. Zupy miały być w ilościach hurtowych. Proszę uprzejmie, zupa jest prosta jak drut. Nie każda, oczywiście, bo niektóre (np. cebulowa) wymagają sterczenia przy kuchence i uporczywego mieszania. Jednak większość jest lekka, łatwa i przyjemna, gwarantuje ciepły posiłek, a redukuje wysiłek. Brać, nie marudzić, skoro dają.
Więc tak: podstawą większości zup jest garnek (czasem dwa lub garnek i patelnia, choć leniwi mogą i bez patelni), woda oraz kostka rosołowa. Ja używam cielęcej Knorra, ponieważ najmniej ze wszystkich jedzie sztucznością. Przynajmniej w moim odbiorze. Jednakowoż nikogo tu nie zamierzam do niczego zmuszać i proszę, by tę deklarację przyjąć jako dogmat. Zanim zaczniecie protestować, zastanówcie się przez chwilę, czy mnie ewentualnie robi, co kto je. Otóż nie robi i dlatego fukanie oraz phikanie można sobie darować a priori.
Jedziemy. Bierzecie garnek, nalewacie wody i grzejecie, a gdy zawrze, dorzucacie stosowną liczbę kostek rosołowych. Jeśli ktoś nie ma wprawy, proponuję nie kierować się wskazówkami na opakowaniu, tylko własnym zapotrzebowaniem na sól. My solimy mało i kostek używamy mniej niż przewiduje producent. Są tacy, którzy potrzebują więcej. Można do tego dojść metodą prób i błędów,
W czasie gdy woda się gotuje, rozpoczynamy szaloną wycieczkę po zupowych smakach świata.
Aha! Dobiję te z Was, które pieczołowicie zabielają zupy śmietaną, mieszając ja z mąką, ogrzewając i czyniąc wiele dobra światu. Ja kupuję produkt Rama Cremefine (czy jak tam się cholerstwo pisze) do gotowania, bo się nie warzy. I PRYCHAM na wszystkie uwagi o chemii.
1. Pomidorowa z koncentratu.
Na patelnię rzucamy sobie masełko, a gdy się rozpuści - koncentrat. Przesmażamy delikatnie, żeby składniki się połączyły. Następnie uzyskana papkę wrażamy w rosół. Dodajemy trochę cukru i zabielamy. Szóstą ręką gotujemy ryż, makaron - co tam kto lubi mieć w pomidorowej. U nas leci czasem lane ciasto, które uzyskuje się poprzez rozbełtanie jajka, wsypanie mniej więcej równych części kaszy manny i maki krupczatki, niewsypanie soli i kładzenie (lub lanie - w zależności od konsystencji) na wrzącą zupę. Ta czynność przedłuża gotowanie o 2. minuty.
2. Pomidorowa dla przemądrzałych.
Istnieje podejrzenie, że ktoś chce się popisać. W takiej sytuacji bierze pomidory, kroi w kawałki, dusi na maśle i kontynuuje, jak przy pomidorowej z koncentratu. Jeśli mamy do czynienia z osobą wyuzdaną, to ona najpierw te pomidory parzy i obiera ze skórki, a na koniec przeciera zupę przez sito. Mogę Wam powiedzieć, gdzie ja to mam, jeśli tylko zechcecie.
3. Ogórkowa.
Kupujemy gotowe, przetarte ogórki kwaszone w słoiku. Dodajemy do rosołku tyle, ile tolerują nasze kubki smakowe. Zabielamy. Jemy z ryżem, ziemniakami, jajkiem na twardo, czy czym tam chcecie.
4. Koperkowa.
Jeśli jesteście bardzo leniwe, to możecie go nawet nie myć, bo i tak się ugotuje ;) Sieczemy, wrzucamy do rosołku, dodajemy trochę suszonego dla aromatu, zabielamy, jemy z ryżem, ziemniakami, jajkiem na twardo. Możecie z czymś innym. Kto bogatemu zabroni.
5. Koperkowa z zaskoczenia.
Przepchnij przez praskę ząbek czosnku i dorzuć. Nie przyznawaj się, o co chodzi.
6. Szparagowa.
Do rosołku walimy fasolkę szparagową ze słoika (Rolnik robi fajną i w dodatku pociętą) albo z puszki. Dolewamy część zalewy. Jemy z ziemniakami.
7. Szparagowa w wersji dla popisujących się.
Na koniec weź blender i zmiksuj na gładką masę. Możesz gotować z jednym ziemniakiem, który też ulegnie zgładzeniu i spowoduje, że krem będzie gęsty. Posyp kupnymi grzankami. Jeśli akurat przywabiasz zalotników, to nie dawaj kupnych, tylko pokrój (krzywo, żeby było widać, że domowe!) dwie kromki starego chleba i przesmaż na maśle. Jeśli się trochę przypalą, to nie szkodzi - węgiel powstrzymuje sraczkę.
8. Fasolowa z czerwonej.
Do rosołu wrzuć puszkę czerwonej fasoli. Albo nie - wrzuć jej zawartość. Dodaj listek laurowy i dwa ziela angielskie. Gotuj 5 minut. Podawaj z ziemniakami.
9. Krem z cukinii.
Cukinie umyj, pokrój byle jak. Cebulę też. Zeszklij cebulę na maśle, dorzuć cukinię i obsmaż. Wrzuć to wszystko do rosołku i pogotuj 3 minuty. Zgładź blenderem. Jeśli popisujesz się przed jakimś facetem, podaj z kawałkami wędzonego łososia i kleksem gęstej, kwaśnej śmietany.
10. Krem z selera naciowego.
Zrób to samo, co z cukinią. Do kremów ma też zastosowanie groszek ptysiowy. Ja nie przepadam.
Może być na razie tyle? Bo już mi się trochę znudziło. Jeśli mało, to krzyczcie. 10 kolejnych z siebie wykrzeszę. W weekendy zrobicie coś konkretniejszego i miesiąc księżycowy macie obskoczony, hehehe. I to bez pocenia się!
KORESPONDENCJA i PANDEMONIA
(stare rury)
i powiedzą, że one też się urodziły. I jak tu poświęcić notkę
pięknej i młodej AUTORCE?
No, jak? Nijak. Dupa zbita. Trudno - trza brać, co dają, nie ma to tamto.
Zacznę od odpowiedzi na pytanie "???" z komentarza pod poprzednią notką. Otóż pokusiłam się o stwierdzenie, że wywar na kościach to trucizna i nie wycofam się z tego, za to wytłumaczę, w czym rzecz. Wszystkie grzeczne dziateczki wiedzą, że głównym filtrem w organizmie ssaka są nerki. Nie z każdą substancja jednak sobie radzą, w związku z czym różne śmieci odkładają się w kościach. Do największych gówien, o których mowa, należą metale ciężkie, węglowodory i hormony.
Z węglowodorów wymieniłabym tujon (tak, nazwa pochodzi od tui), który zwierzęta jedzą pod postacią np. bylicy pospolitej, szałwi lekarskiej, ewentualnie piołunu (choć pewnie rzadko) czy wreszcie rzeczonej tui. W zwiększonych dawkach tujon podkręca nadczynność kory mózgowej, przejawiającą się niepokojem ruchowym czy dużą drażliwością, doprowadza do psychoz i powoduje zmiany zwyrodnieniowe układu nerwowego. Tujon występuje gromadnie w absyncie, dlatego dość długo alkohol ten był na indeksie.
A już nagromadzenie hormonów, które zjadamy w zupkach, ugotowanych na kawałku mięsa z kością, jest porażające. Dlatego jeśli wolicie wywary - gotujcie je na warzywach lub pełnym mięsie. Kości to ZŁO.
No, to wyjaśnienia naukawe mamy za sobą i ruszamy do adremów. Zupy miały być w ilościach hurtowych. Proszę uprzejmie, zupa jest prosta jak drut. Nie każda, oczywiście, bo niektóre (np. cebulowa) wymagają sterczenia przy kuchence i uporczywego mieszania. Jednak większość jest lekka, łatwa i przyjemna, gwarantuje ciepły posiłek, a redukuje wysiłek. Brać, nie marudzić, skoro dają.
Więc tak: podstawą większości zup jest garnek (czasem dwa lub garnek i patelnia, choć leniwi mogą i bez patelni), woda oraz kostka rosołowa. Ja używam cielęcej Knorra, ponieważ najmniej ze wszystkich jedzie sztucznością. Przynajmniej w moim odbiorze. Jednakowoż nikogo tu nie zamierzam do niczego zmuszać i proszę, by tę deklarację przyjąć jako dogmat. Zanim zaczniecie protestować, zastanówcie się przez chwilę, czy mnie ewentualnie robi, co kto je. Otóż nie robi i dlatego fukanie oraz phikanie można sobie darować a priori.
Jedziemy. Bierzecie garnek, nalewacie wody i grzejecie, a gdy zawrze, dorzucacie stosowną liczbę kostek rosołowych. Jeśli ktoś nie ma wprawy, proponuję nie kierować się wskazówkami na opakowaniu, tylko własnym zapotrzebowaniem na sól. My solimy mało i kostek używamy mniej niż przewiduje producent. Są tacy, którzy potrzebują więcej. Można do tego dojść metodą prób i błędów,
W czasie gdy woda się gotuje, rozpoczynamy szaloną wycieczkę po zupowych smakach świata.
Aha! Dobiję te z Was, które pieczołowicie zabielają zupy śmietaną, mieszając ja z mąką, ogrzewając i czyniąc wiele dobra światu. Ja kupuję produkt Rama Cremefine (czy jak tam się cholerstwo pisze) do gotowania, bo się nie warzy. I PRYCHAM na wszystkie uwagi o chemii.
1. Pomidorowa z koncentratu.
Na patelnię rzucamy sobie masełko, a gdy się rozpuści - koncentrat. Przesmażamy delikatnie, żeby składniki się połączyły. Następnie uzyskana papkę wrażamy w rosół. Dodajemy trochę cukru i zabielamy. Szóstą ręką gotujemy ryż, makaron - co tam kto lubi mieć w pomidorowej. U nas leci czasem lane ciasto, które uzyskuje się poprzez rozbełtanie jajka, wsypanie mniej więcej równych części kaszy manny i maki krupczatki, niewsypanie soli i kładzenie (lub lanie - w zależności od konsystencji) na wrzącą zupę. Ta czynność przedłuża gotowanie o 2. minuty.
2. Pomidorowa dla przemądrzałych.
Istnieje podejrzenie, że ktoś chce się popisać. W takiej sytuacji bierze pomidory, kroi w kawałki, dusi na maśle i kontynuuje, jak przy pomidorowej z koncentratu. Jeśli mamy do czynienia z osobą wyuzdaną, to ona najpierw te pomidory parzy i obiera ze skórki, a na koniec przeciera zupę przez sito. Mogę Wam powiedzieć, gdzie ja to mam, jeśli tylko zechcecie.
3. Ogórkowa.
Kupujemy gotowe, przetarte ogórki kwaszone w słoiku. Dodajemy do rosołku tyle, ile tolerują nasze kubki smakowe. Zabielamy. Jemy z ryżem, ziemniakami, jajkiem na twardo, czy czym tam chcecie.
4. Koperkowa.
Jeśli jesteście bardzo leniwe, to możecie go nawet nie myć, bo i tak się ugotuje ;) Sieczemy, wrzucamy do rosołku, dodajemy trochę suszonego dla aromatu, zabielamy, jemy z ryżem, ziemniakami, jajkiem na twardo. Możecie z czymś innym. Kto bogatemu zabroni.
5. Koperkowa z zaskoczenia.
Przepchnij przez praskę ząbek czosnku i dorzuć. Nie przyznawaj się, o co chodzi.
6. Szparagowa.
Do rosołku walimy fasolkę szparagową ze słoika (Rolnik robi fajną i w dodatku pociętą) albo z puszki. Dolewamy część zalewy. Jemy z ziemniakami.
7. Szparagowa w wersji dla popisujących się.
Na koniec weź blender i zmiksuj na gładką masę. Możesz gotować z jednym ziemniakiem, który też ulegnie zgładzeniu i spowoduje, że krem będzie gęsty. Posyp kupnymi grzankami. Jeśli akurat przywabiasz zalotników, to nie dawaj kupnych, tylko pokrój (krzywo, żeby było widać, że domowe!) dwie kromki starego chleba i przesmaż na maśle. Jeśli się trochę przypalą, to nie szkodzi - węgiel powstrzymuje sraczkę.
8. Fasolowa z czerwonej.
Do rosołu wrzuć puszkę czerwonej fasoli. Albo nie - wrzuć jej zawartość. Dodaj listek laurowy i dwa ziela angielskie. Gotuj 5 minut. Podawaj z ziemniakami.
9. Krem z cukinii.
Cukinie umyj, pokrój byle jak. Cebulę też. Zeszklij cebulę na maśle, dorzuć cukinię i obsmaż. Wrzuć to wszystko do rosołku i pogotuj 3 minuty. Zgładź blenderem. Jeśli popisujesz się przed jakimś facetem, podaj z kawałkami wędzonego łososia i kleksem gęstej, kwaśnej śmietany.
10. Krem z selera naciowego.
Zrób to samo, co z cukinią. Do kremów ma też zastosowanie groszek ptysiowy. Ja nie przepadam.
Może być na razie tyle? Bo już mi się trochę znudziło. Jeśli mało, to krzyczcie. 10 kolejnych z siebie wykrzeszę. W weekendy zrobicie coś konkretniejszego i miesiąc księżycowy macie obskoczony, hehehe. I to bez pocenia się!
Wniosek prosty. Wystarczy umieć ugotować rosół.
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Jak post ku mojej czci, to o żarciu. Bałam się, że o samych kościach będzie.
Ale w mięsie też to wszystko siedzi. I jeszcze innych kilka rzeczy. W roślinach także. W ogóle w powietrzu. A a na Śląsku to już ludziom trzecia noga w kroku dynda.
i nie uwierzysz, jakie słowo musiałam teraz wpisać, żeby udowodnić, że nie jestem robotem - BUT!
UsuńUwierzę - przecież mieszkam na Śląsku i wyrosła mi, niespodzianka, druga głowa ;)
UsuńA przepis na rosołek przecież dałam: woda i kostka rosołowa, hehehe.
Bomba chemiczna!
UsuńBomba chemiczna bis!
Po prostu... BOMBA :D
UsuńPandeMonia a moze przeróbny zupny post na NASZĄ cześć na NALEWKOWY post - wystarczy rosół zamienić na alko...moze być winko moze być spiryt ...
UsuńW nalewkach jestem świetna! Od 5 lat próbuję zrobić!
UsuńW ogóle w alkoholach przoduję - rok temu na sylwestra mieliśmy bezalkoholowego szampana z Ikei. Ale okazało się to dopiero o 24.
Chciałam wspomnieć, że to jest post na moją cześć! Kaszlam na Was!!!
UsuńZmyliłaś nas tą piękną i młodą.
UsuńWyryję Ci epitafium kozikiem na drzwiach :P
UsuńStara ja ( bo wodnik ) rura do pM a Ty ześ piękna i młoda. To westchnęłam i poszłam do garów ....
UsuńKtoś musi dziś te wszystkie zupy ugotować!!!
UsuńPiękne, ja chce jeszcze.
OdpowiedzUsuńMoże ugotuj chociaż jedną przed repetą!
UsuńMoja Osobista notka.... To ja dołożę : 11. Cytrynowa - patrz wyżej : rosół , cytryna , śmietana
OdpowiedzUsuń12. Dyniowa - patrz wyżej : rosół, dynia pieczona , śmietana lub nie masło lub nie szczypior lub nie...
13. Biały barszcz - prawie jak cytrynowa tylko plus majeranek plus czosnek plus kluseczki
14. Zupa nic - rosół lub nie , ziemniaki w kostkę plus skwareczki z boczku plus zaciereczki
15. Czernina - rosół plus krew z kaczki plus majeranek plus cząber plus kluseczki ziemniaczane ( ja z Kujaw )
16. Pieczarkowa - rosół plus uduszone na maśle pieczarki plus ziemniaczki w kostkę
17. Grzybowa - rosół plus namoczone grzyby suszone plus śmietana plus ziemniaki
18. Kapuśniak - rosół plus kapusta kiszona plus ziemniaczki w kostkę plus skwarki z boczku
Żeby jeszcze Pandziak się dołożył, to już nie musiałabym kontynuować :)
UsuńA ja myślałam, ze to ja nie umiem gotować!
Usuńpkt.14 - zupa nic u nas jest na słodko :) Ale podoba mi się baza- rosół albo nie. :D
W tej wersji to najlepsza jest dyniowa ;)
UsuńŻe drążysz dynię, nalewasz do środka deszczówki i czekasz?
Usuń"śmietana lub nie masło lub nie szczypior lub nie..."
Usuń:D
Nie odróżnisz zupy od dzieła sztuki!
UsuńChciałam Ci powiedzieć, że nie wiem, czy opublikuję tego komcia, albowiem coraz trudniejsze zadaje mi łamigłówki ta bezduszna maszyna. Jak Sfinks. Albo poznała się na mym geniuszu, bo juz 67 komci temu skończyła z prostymi liczbami, a zaczęła bredzić jakieś niezrozumiałe farmazony. Zostają najwytrwalsi komentatorzy i jubilaci pod stołem.
Nikt nie mówił, że to nie jest blog dla najtwardszych.
UsuńMam to samo po 10 razy przepisuje te bzdury ...
UsuńMuszę zastosować te przepisy, ale w wersji globalnej: Zupa albo nie, drugie albo nie, deser albo nie.
Usuń:D
Korespondencja: Przykro mi, że nastręczyłam Wam trudności, ale ten spam był ponad moje siły.
UsuńPandeMonia: Sprzątać albo nie, zarabiać albo nie itd.
19. Fasolowa - rosół plus boczek w kostkę plus ziemniaki plus namoczony łuskana fasola Jaś biały
OdpowiedzUsuń20. Grochowa - rosół plus boczek w kostkę plus ziemniaki i groch luskany
Zupa 17-20 to zupy przemyślane bo albo trzeba składniki kupić ( kapusta kiszona ) albo moczyć od wieczora dnia poprzedzającego plan zupy o
Nie na darmo się mówi, ze rocznik 1973 jest najlepszy.
UsuńAle moja mistrzowska zupa to owocowa - kompot z wiśni i kluski !!!!! Moja poligloci ( syn i córka ) uwielbiają !!
UsuńA tu niespodzianka - fasoli i grochu NOE nie trzeba namaczać!
UsuńAle namoczenie odgazowujące w sensie mniej się gazuje po konsumpcji ,i niniejszego jest podkołderników jadowitych ..
UsuńMierzyłaś to jakoś? Hehehehe!
UsuńWystarczy słodka mina ślubnego po zażyciu niemoczonej grochowej ... I tekst jutro śpisz z synem on Cię kocha bezwarunkowo!!!!
UsuńA wystarczy gotować z łuskanych połówek. Właściwości napędzające poduszkowiec ma tylko łupinka.
Usuńa wystarczy wlać z puszki - z całą tą mętną wodą :)
Usuńpowiedziała anonimowa martuuha
Ale my nie mówimy o zielonym groszku, bo z niego grochowej nie wyrabia się!
UsuńZielony groszek się nadaje do zupy groszkowej (nie mylić z grochową).
UsuńAle ja mówię o fasoli białej z puszki - do zupy fasolowej. Nie pasi?
martu
Pasi. I się nawet robi :)
UsuńPS Tarta z białą, zgładzoną fasolą, kwaśną śmietaną i smażoną cebulką. No, mówię Ci... niebo w gębie.
Najlepsza jest ta koperkowa z zaskoczenia.
OdpowiedzUsuńIwona
Kiedyś zrobiłam sernik z zaskoczenia i do dziś nikt nie zakumał, czemu smakował brzoskwiniami, których w nim nie było ;)
UsuńKrólowe dziewczyny jesteście! Prawdziwy zupny ( jest takie słowo?) szał-ciał:)
OdpowiedzUsuńAba, prawdziwą królową zup jest Waterloo, gdyż zarówno w punkcie 6, jak i 7 próbuje nam wcisnąć w zupie szparagowej fasolkę zamiast szparagów.
UsuńBiedny, biedny, biedny Prezes. A koty spuchnięte z głodu.
:D
Aba: Skoro są dupne, mogą być i zupne ;)
UsuńPandeMonia: Przyznam, że nigdy nie jadłam ani nie robiłam zupy ze szparagów. Z fasolki szparagowej jest fajna.
Zupę ze szparagów robią szefy kuchni na strużynach.
UsuńWiesz - nie sądzę, żeby to był jakiś problem, ale nigdy nie jadłam.
UsuńZapytałam domowników - jaką zupkę chcą na jutro ? Moja niezawodna rodzina rzekła - czerwony barszcz ,
OdpowiedzUsuń21. Czerwony barszcz - WODA , buraki Łyżka oleju i majeranek liść laurowy i kwasek ( chemia ) cukier sól
Dobranoc paniom i czytelnikom
Już Wigilia?! Aleśmy się zagadały!
UsuńJa daję cytrynę zamiast kwasku. W ogóle gotuję zdrowo i smacznie i podaję na kamionkowych naczyniach :) A w domu to używam chemii ekologicznej. I mam zmywarkę, się pochwalę, a myję analogowo. Żyjemy jak zwierzęta, prawie jak w erze gazu łupkowego.
Dobranoc Paniom! To był niezapomniany wieczór!
Notke1992 rezerwujemy na naszą maturę ... Temat ..... Dowolny zapodany przez najpękniejszą
UsuńJestem zaszczycona, że widać, że mam maturę :)
Usuńhmm ... ale rok się choć zgadza ?? tak sie po cichutku zapytam ????
UsuńTak! Nie repetowałam! :D
UsuńCałe szczęście, że nie chcecie notki na ukończenie studiów, bo ja miałam dziekankę i się nie zgadza :)
UsuńChcemy. Ja skończyłam planowo i z wyróżnieniem. Możesz się rozdwoić- po 7 semestrach (rok 1996)- inżynier, po 10 (1997) - magistr.
UsuńSiedząc w pozycji kwiatu lotosu nad oparami z gara już wtedy pomyślałam - e, oszczędzę Łoterlu doktoratu.
no i tu mnie masz ja mam dwa lata obsuwy bo mi sie zachciałało zawodu - i żem jeszcze technik się nie zgodzi !!!
Usuńeej no ja magistra dopiero 2000
UsuńJa nie mam doktoratu (i nie zamierzam), to nie obchodzę.
UsuńCukiniowa-chce wam sie kroic i obsmazac na pateni? To kolejny gar do mycia. Przekroic na pol i wlozyc do "rosolu" i tez bedzie :) Az selera naciowego musze spróbować, dzieki
OdpowiedzUsuńElla-5
Chce nam się, bo podsmażona z cebulką jest smaczniejsza. Ale jest sposób! W garnku podsmażasz, potem zalewasz wodą, a gdy zawrze - wrzucasz kostkę rosołową. Voila!
Usuń(W upraszczaniu sobie życia jestem miszczynią).
takie zupy to ja zamiast kompotu mogę podać bo u mnie jest zasada "po zupce cienko w dupce"
OdpowiedzUsuńTo Ty im zupkę, a oni Tobie drugie danie. Prawda, że sprytne? :)
UsuńKocham zupy z Thermomiksa. Każdą zaczyna się w tej sposób, że dusisz na oliwie/maśle trochę cebulu, a potem dodajesz resztę w zależności od zupy i samo się miesza i gotuje i miksuje albo nie miksuje, jak kto woli, a pani domu tylko pokrętełko przestawia, lalalalala.
OdpowiedzUsuńA jak z myciem?
UsuńA, dziękujem, dobrze.
UsuńThermomiksu!!!
UsuńSzczotką z długą rączką w zlewie, z lenistwa nawet nie rozkręcam za często.
UsuńChodziło mi o to, czy części jest dużo :)
UsuńZależy czy wcześniej huknął o posadzkę.
UsuńNie umie mi Pani polecić tego produktu :P
UsuńRobię to z małpią premedytacją. Już w ogóle nic byś w tej kuchni nie robiła! Wrzucisz kostkę, obierki i włoszczyznę do maszyny i zrobi Ci się, nie daj Bóg jeszcze, trzydaniowy obiad. I jeszcze bez zmywania chcesz. Skandal. Nie możesz mieć łatwiej niż ja!
UsuńNie musi być bez zmywania. Prezes pozmywa :D
UsuńCzasem się przydaje, gdy ktoś przypomni o podstawowych rzeczach - dziś będzie pomidorowa z koncentratu na trującym rosole z niedzieli ;) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńTo jest standard w większości domów ;)
UsuńW moim nie - moja teściowa przypomniała sobie po 30 wspólnych latach, że zup nie lubi. I bij, człowieku, głową o ścianę. A to taka wygoda była, podgrzać zupkę.
UsuńCzworolist
To produkuj zapiekanki - roboty niewiele więcej, a na zupę nie da się tego zwalić ;)
UsuńPowoli, powoli zbiera się trochę przepisów na książkę kucharską. 'Jak się nie spocić - czyli Waterloo gotuje' :)
OdpowiedzUsuńJa bym dorzuciła jeszcze jarzynową: rosół + dowolna paczka warzyw mrożonych w paczce pokrojonych.
Ja jeszcze robię z lanym ciastem i zabielaną :)
UsuńPrzy lanym cieście to ja już bym się spociła, wystarczy że wspomnę jak owe ciasto robiła moja Babcia. Ale zabielić mogę. :)
UsuńChyba możesz podejrzewać, że ja robię tak, żeby się nie spocić? :)
UsuńAz mi sie lezka w oku kreci, tez albowiem jestem Miszczyniom Zup, uwielbiam pasjami! (wczoraj byl krupniczek, z duza iloscia czarnego i zielonego pieprzu)
OdpowiedzUsuńCo za piekna notka :)
Do krupniku nie doszłam. Ani do żuru nawet, a żur jest BARDZO.
UsuńI dziś tak mię ułańska fantazja poniosła, żeby zrobić krem z bakłażana. Nie sama zupa jest problemem, tylko to, z czym ją podać. Co do zupy z bakłażana?
Bażanta!
Usuńsmietana albo nie, boczus albo nie , twarożek o tak albo jogrut grecki żem sie rozmarzyła !!!
UsuńAle o wkładce mówię. Grzanki ziołowe? Zielony groszek?
Usuńgrzanki z czosneczkiem ......... i zasmażka
UsuńZasmażka?!
Usuńa poniosło mię trochę
UsuńRzeczywiście. A ja zaraz zaczęłam kombinować, jak to dopasować ;)
UsuńAle bo dlaczego przy cebulowej trzeba stać? Tyle co na długość kieliszka z winem przecież ustoicie?
OdpowiedzUsuńA nawet jak na dwa kieliszki, to uporczywość przecież jeszcze nie jest?
Czworolist
Bo prawdziwa cebulowa się dusi przed zalaniem minimum dwie godziny. A cebula nie może się przypalić, więc trzeba mieszać. Ale warto, bo to jest cudowna, gęsta, pożywna, zimowa zupa. Jeśli chcesz, to mogę przepis i nawet zmodyfikuję, żeby trochę przyjemności z pracy się wkradło.
UsuńChcę, bo moja jest mało pracochłonna, wszystkie 3 wersje, ale nie nazwałabym jej prawdziwą. Natomiast czwartą wersję zarzuciłam po pierwszej próbie. Miała to być zupa -krem z grzaneczkami, 2 godziny przecierałam cebulę przez sitko, podałam małżowinkowi, a on zjadł i bardzo grzecznie mnie poprosił o niepodawanie mu zupek z paczki.
UsuńCzworolist
To sobie zrobimy notkę cebulową. Cebulcia fajne warzywko.
UsuńPozdrawaim stare rury,i ałtorkę:))))))))))))) Fariatki!
OdpowiedzUsuńjakoś tak przylgło do mnie żem Stara ... to choć milej że pozdrawiana, dziekuję
UsuńNie wiem, jak ta druga rura, ale ja Cię ściskam, Dorotko :)
UsuńI ja pozdrawiam! :)
UsuńAleż ja oczywiście też :)
UsuńI proszę jak miło:))))
Usuń'73 rzeczywiście dobry rocznik - trudno się spierać :)
UsuńKorespondencjo,nie wiem,czy zauważyłaś ale jak WY stare, to ja już stara,starsza,trup:) (rocznik 64)
OdpowiedzUsuńOjtam, ojtam.
UsuńDora: Jak ty liczysz? Przecież 64 to jest mniej niż 73:)
Usuń:) nie no... lepiej o kotach pisz... bo jak czytam notki o jedzeniu to się robię głodna, a czytam w pracy, a w pracy ... nie mam ani gdzie, ani jak, ani w czym ugotować nawet najprostszej zupy... choć mnie korci, że może jednak w czajniku? choć dzisiejsze elektryczne to nie chcą współpracować tak dobrze jak te z przed lat... kamionkowe z wtyczką do kontaktu, bez przycisków... oj lepsze były niż grzałka i kuchenka elektryczna w jednym...
OdpowiedzUsuńTo Ty w pracy nie pracujesz?!
Usuń;))))))))
Pracuje, ale czasem pracuje tak, że przez pół godziny pilnuje drukarek i uzupełniam im papiery, tonery, kardridze i się NUDZE, a że przy kompie... to czytam :P
UsuńA czasem ot tak se czytam w pracy... no co - jak se moge to se czytam ... czyli jak sie obrobie :)
Tłumaczy się! HA!
UsuńOj tam oj tam nie rocznik- liczy się dupa odmładzajaca ... wróc ZUPA - toć to jest myśl przewodnia dla rocznika 1973
OdpowiedzUsuńCzyliś stara, czyliś młoda,
Usuńnie wystarczy sama woda.
Zima idzie, więc zrób zupę.
Potem zupę wepchnij w... no.
o jessssu
OdpowiedzUsuńnie mam Thermomixa, nie mam zmywarki, nie mam (i jeszcze nigdy nie miałam, ale może kiedyś się jednak pojawi) melodii na gotowanie!
Hipsterka ;))))
UsuńWszystkim Wam, młodym i pięknym, składam najserdeczniejsze życzenia.
OdpowiedzUsuńCzworolist
O ile pamiętam, to piękny wiek w życiu kobiety, więc korzystajcie, ile wlezie!
O, ja sobie bardzo chwalę. Lubię być po czterdziestce.
UsuńDziękuję :) Wzajemnie, Czworolist!
UsuńTeż lubię być w tym wieku, chociaż na XXw tez nie narzekałam ;)
To fakt mnie tam zawsze dobrze z sobą!
UsuńJezu, 91 komentarzy, do emerytury nie przeczytam!
OdpowiedzUsuńOdnoszę się więc do meritum.
Za otwarte przyznanie się do gotowania na kostce rosołowej wyznaję Ci miłość dozgonną. Też tak robię, ale na swoich łamach się nie przyznam, boby mnie zeżarli razem z garnkiem.
Opcja nr 4 - jestem bardzo leniwa, koperkową uwielbiam, zrobię.
Opcja nr 10 - cukiniowej nie robiłam w życiu - zrobię.
Autorce, pandeMonii i Korespondencji najlepszego! To Wy jeszcze młódki jesteście, hehe ;)
Moja notka tuż, tuż (też hehe)
Przez Ciebie musiałam się zabawić w dedekdywa!
UsuńUwielbiam Panią czytać :) - a trafiłam tu przypadkiem z bloga P. Dorotki (Chudej). Kotki cudne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agata
Już mi tu jakaś przyszła z paniowaniem! Przynajmniej w internetach nie wyglądam przesadnie poważnie, więc możesz sobie darować :)))
UsuńI dzięki, dzięki!
Ok, uwielbiam Cię czytać :)
UsuńOd razu lepiej :))))
UsuńZupa ma być zupą a nie wodą z glutaminianem monosodowym, inozynianem sodowym, maltodekstryną, ekstraktem mięsnym. Wolę metale w kościach niż syndrom chińskiej restauracji ;))) Ja starej daty, rocznik ' 64, celebruję żarcie, kostka w sytuacjach awaryjnych.
OdpowiedzUsuńTo jest moje ulubione stwierdzenie: ma być. Zarządziłaś hahahahahahahah.
UsuńJa też ten dobry rocznik, a zupy to moja codzienność. Aczkolwiek nie na kostce rosołowej, bo nie używam. Ostatnio były ziemniaki i seler na wodzie po gotowaniu kalafiora, oczywiście poddane kremacji, tfu, zmiksowane.
OdpowiedzUsuńTo ja nielot Dodo, znów się nie mogę na nic zalogować. Wrr.
Hasło. Zapisz sobie hasło! ;)
UsuńNie muszę zapisywać, bo mam wszędzie takie samo. Tylko, że nie działa. Ale już mnie znów wpuszcza bez logowania, to I don't care.
UsuńA to świnia zwykła!
UsuńDzięki, o! dzięki! W dziedzinie zup moim numerem popisowym i w zasadzie jedynym jest zupa z soczewicy (kostka, soczewica, marchewka, pietruszka, seler, powinna być cebula, ale na ogół mi się nie chce, podsmażona kiełbasa w plasterkach, od czasu do czasu papryka), o której kiedyś przeczytałam na Dwóch Chochelkach (Chuda, uwielbiam Cię!)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
allegra walker
I tak sobie pomyślałam, że właściwie soczewicową to można tak, jak grochową (nie groszkową).
UsuńChuda! Ja też Cię uwielbiam! :)