Nie było mnie,

ponieważ mnie nie było. Dostałam pilne polecenie od szefa, żeby jechać negocjować do Opola, to pojechałam. Podrzucił mi temat negocjacji, jego zdanie w tej kwestii znam, więc nie musiałam pytać. Zaplanowałam, że zajmie mi to z godzinkę i na 13.00 będę z powrotem. O, Święta Naiwności. Wszystko poszło w zupełnie innym kierunku i wyszłam ze spotkania po 4 godzinach wyżęta jak stara ściera. Po stronie wydawców prasy: dwóch dyrektorów i jeden prezes. Po stronie Archiwum X: mój szef (zastępca dyrektora) – milczący jak żona Lota, ja i mój pracownik, zabrany – jak się okazało – zupełnie nie na temat. Przydałaby się Beatka. A właściwie ze dwie dziewczyny i jeszcze dwóch innych kierowników, zupełnie innych działów.
Strzelali do mnie we trzech, jak z haubicy.
Zastępca milczał (nie zna się, z poza tym go zatkało), pracownik milczał (bo był nie na temat).
Obecni dyrektorzy jednostki opolskiej milczeli, niech ich szlag trafi.
Kierowniczka z Opola nawet nie pisnęła.

Wnioski:
1. to nieuczciwe, żeby wystawiać do negocjacji jedną słabą kobietę przeciwko dwóm dyrektorom i jednemu prezesowi, w dodatku wszyscy „byli” dziennikarze;
2. normalny człowiek nie gada z dziennikarzem, bo on przerywa, jest niewychowany, pyta, a z góry ma już ustalone odpowiedzi;
3. to nie fair, żeby wystawiać biedną słabą kobietę do rozmów, których temat nie jest znany, a w dodatku jest agresywny i nalatujący (ten temat);
4. mało nie zdechłam;
5. zmiotłam ich z powierzchni ziemi opolskiej.

Inna sprawa, że wczorajsze rozmowy stanowią dla mnie źródło niemałej satysfakcji. Jako jedyna zachowywałam się kulturalnie, nikomu nie przerywałam, robiłam notatki, żeby nie pominąć żadnej kwestii (tak, wiem, że to irytuje rozmówców – a niech mają, gady!), przeanalizowałam sytuację w mig i doprowadziłam rozmowy do punktu, w którym powinny się znaleźć.
A w dodatku nie dałam się zaszczekać i nie obawiałam się upomnieć interlokutorów (pany prezesy i derektory, przypominam), jakie są zasady kulturalnej rozmowy. W dodatku złośliwie i nie pozostawiając miejsca na ripostę.
Zasnęłam ze zmęczenia w samochodzie w drodze powrotnej.
A jak się obudziłam, to poinformowałam mojego przełożonego, że mnie wystawił bez litości, że to jest świństwo i że idzie termin przydzielania premii kwartalnej. Żeby sobie nie zapomniał.

A dziś mój dział o poranku stworzył tzw. mur, celem zasłonienia koleżanki, która podrzucała mi efekty działalności 4 osób, uzyskane podczas mojej nieobecności. Kiedyś się wykończę, tak?

Komentarze