Ach i ech, czyli atrakcje

W chwili obecnej, jak dziura w bucie potrzebne mi są dodatkowe wrażenia. Ale to nikogo nie musi obchodzić, więc PIP znów dziś przychodzi. Na 12.30. Rozkosznie. Nie ma to jak być jedynym pracownikiem, który w ogóle wie, o co chodzi, zapinkalać jak wścieklus i jeszcze dostać ruskich. Po raz enty. Właściwie kontrola trwa nieprzerwanie od roku. Zostałam uszczęśliwiona przez dyrekcję znalezieniem haka na ruskich w ustawie o ruskich. I co powiecie? Znalazłam! Wynocha, kmioty! Akta sprawdzać w miejscach ich przetrzymywania. Biedny miś* zamierza mieć luz wymuszony.
Nowa koleżanka stawiła się do pracy o poranku, ponudziła się trochę, wypiła kawę, która jej zrobiłam, przestraszyła się obowiązkami, które ją czekają i uznała, że przeniesie sobie rzeczy. Z piętra nad nami. Nie ma jej już półtorej godziny. Cudne, nie? Nie ma to jak zapał do pracy.
Ale co tam. Zamiast głupio narzekać będę się cieszyła wyjątkowo miłym wieczorem z Szefem**, który odbył się wczoraj, piwem z kolegami z rozlecianego właśnie działu***, które planujemy na dziś po pracy, tym, że dziś słonecznie, że jutro pracuję, ale za to zarobię jakieś drobne i dzięki temu nie będziemy jedli w LiderSzajsie oraz pomysłem, żeby rozłożyć płatność za studia Szefa na miesięczne raty. Albowiem chwilowo nie dysponuję dwoma tysiącami za semestr. Tak jakoś. Przez niedopatrzenie. Zawsze noszę dwa kafle w lewym bucie. I dlatego właśnie utykam. Odkryliście moją tajemnicę.
No, miesięcznie może jakoś łatwiej to przełkniemy.
Szef napomknął coś o studiach podyplomowych, więc pobiłam go kapciem do nieprzytomności i mieliśmy potem miły wieczór. Hehe.

Potomstwo, złożone katarem i okolicznymi zdarzeniami, od środy przebywa w domu i wcale nie wygląda na osobę, która chciałaby pobierać naukę. Choć… telefonicznie ściąga od koleżanek zadania domowe i odrabia pilnie. Ludzie! Nie wiem, co się z tym dzieckiem porobiło. Nagle mi zmądrzało przez wakacje. Tfu! Obym nie zapeszyła.

Karolek wygrał wczoraj w kociej loterii i pierwszy zajął miejsce w łóżku. Niezwykle z siebie dumny, bo zazwyczaj uprzedza go Tuśka, walnął się ponadsześciokilowym cielskiem między naszymi głowami, okrył futrzanym ryjem twarz Szefa i mruknął oraz sapnął z błogości.
- Widzisz? Jest gotowy, by w każdej chwili bronić mnie z narażeniem życia – wyfuczał Szef spod Karolinego ryja.
A może powiedział coś innego, nie jestem pewna, bo futro, w wypadku naszego „maleństwa”, tłumi dość poważnie wszelkie dźwięki.
W razie głośnych imprez w budynku, można sobie ucho zatykać Karolem. Od razu człowiek wie, po co łoży na te darmozjady.

* ja, oczywiście
** no co? no co?? nie wolno???
*** tymi „starymi” oczywiście

Komentarze