Coś od siebie

Jasne, nie nawykłam wrzucać na bloga przekopiowanych, cudzych tekstów, więc czuję się w obowiązku dodać coś od siebie. Niestety nie mam dziś czasu na długie opowieści, bo Archiwum X stoi w ogniu i trzeba latać w kółko, a nie ma kiedy taczek załadować. Nie żeby pracy było ponad miarę. To polityka znów wkrada się drzwiami i oknami, choć trudno powiedzieć, żeby kiedykolwiek wychodziła. Ale obecnie głowy lecą, aż miło i warto być zaraz za pierwszą linią frontu, bo wiadomość to dziś najlepsza waluta. Krążę więc, jak wściekła, konfrontując różne informacje u różnych źródeł i składając układankę w całość.
Sceny dantejskie. Dzieje się, powiadam wam, dzieje się. A że ja mam taki miły wygląd, to ludzie często zwierzają mi się z różnych rzeczy. Naczelna zasada: mało mów i życzliwie słuchaj. Wygląda na to, że w chwili obecnej jestem najlepiej poinformowaną osobą w tym pierdzielniku.
Więc przepraszam, ale muszę lecieć.

Wasz szpieg z krainy deszczowców, tajemniczy Don Pedro.

PS Żeby nie było żadnych wątpliwości: nie mam zamiaru nic tu ugrać. Mam zamiar strzec mojego pięknego tyłeczka, bo jest… mój.

Komentarze