Wahania konwencyjne

Nie ukrywam, że odkąd prowadzę bloga, mieszane uczucia towarzyszą mi nieustannie. Jedno z tych uczuć to wahanie dotyczące konwencji. Taką mam już konstrukcję psychiczną, że liczne decyzje podejmuję w ułamku sekundy, nie przemyślawszy ich przesadnie uprzednio (ale ja szybko myślę!). To się nazywa postępowanie instynktowne. Mężczyznom daję pole do popisu: to takie babskie… Kobietom daję pole do popisu: rzadko się mylę. Kiedy pozwalam się popchnąć do działania tym wewnetrznym dzwonkom i światełkom (do wyboru), zwykle dobrze na tym wychodzę. (Piszę „zwykle”, żeby poprzez „zawsze” nie rozjuszać pragmatycznych Czytelników). A więc nie mędrca szkiełko i oko? Uciekać od przewagi kultury nad naturą? Bazować na tym, że drzewiej to ludzie wiedzieli, a dziś wiedzą jedynie nieliczni, którzy nie dali się zwieść elekrtyfikacji miast i wsi? Poddaję pod rozwagę.
Ale: ad rem (znowu te przeklęte dywagacje)!
Otóż i z blogiem tak było. Podjęłam decyzję i zrealizowałam ją. Nie zastanawiałam się naówczas, do czego ma mi to służyć, tylko poddałam się impulsowi. W związku z tym nie rozważałam również CO będę pisała ani tym bardziej JAK. I ten dylemat prześladuje mnie już od ponad roku (no tak, niektórzy wiedzą, że archiwum to zmyłka – przenosiłam się, bo mnie wyśledzili). Co tak naprawdę chciałabym osiągnąć, prowadząc tego typu działalność? Czy iść na całość? Czasem, nie ukrywam, szłam. Notki powstawały wtedy ad hoc – wytrzepane z rękawa, jak mawia moja ulubiona czytelniczka i recenzentka (ulubiona, bo zawsze chwali – przecież nie będę obdarzać przesadnym uczuciem kogoś, kto nieustannie wierci mi palcem w oku!!!). Często w pracy, która jest wszakże naszym wspólnym dobrem oraz Krainą Absurdu. Drugim źródłem dla notek szybkich jest dom – Siedziba Stadła – Latający Cyrk Monty Pythona every day, every night. Poza tym, jak doskonale wiedzą ci, co wiedzieć chcą lub zostali zmuszeni – charakteryzuje mnie nieuleczalna głupawka i po prostu nie zawsze jestem w stanie być poważna.
Ale.
No właśnie, zawsze się pojawi jakieś „ale” i dyszeć nam będzie w kark.
Ale tyle wokół dziwaczynych sytuacji, że może powinnam zachować powagę? Może pisać na serio o tym, co się dzieje? Na poziomie, na poziomie!!! To też troche ambicjonalne, prawda? Wyzwanie – ja kocham wyzwania. Tylko co wtedy z Krainą Absurdu? Bo bez tego nie dam rady, to utrzymuje mnie na powierzchni, daje wiatr w żagle i pozwala trwać. Więc prowadzić dwa blogi? A nie, dziękuję, postoję. W końcu i tak wiadomo, że prowadzę dwa – tak samo napiętnowane głupawką. Trzeci nie wchodzi w grę.

No już dobra, dobra. Powiem wam, skąd mi się to dziś wzięło. Z lekką pustką w zwojach postanowiłam coś urodzić. Wchodzę na stronę www.blog.pl z zamiarem logowania, patrzę, oczy przecieram (przy okazji tzw. gila), nadal nie wierzę, przecieram, przecieram, zakładam żakiet, żeby ukryć dziurę w rękawie, co ją sobie przetarłam, a tu nic sie nie zmieniło. Wykonałam nawet telefon kontrolny, żeby się upewnić, że nic mi się nie poptasiło. Ale nie… Polecają mnie na stronie głównej!
Od razu skurczyłam się w środku. No głupoty wypisuję, tak? Nieodpowiedzialnie mielę ozorem z przekonaniem, że czyta wąskie grono znajomych. A oni mi tu takie… Noooo dooobra. Halo: ekipo BLOGA, dziekuję za wyróżnienie. Naprawde jestem wzruszona i zakłopotana.

Więc gdzie jest złoty środek?
No i nie wiem: pisać poważnie czy nie?

PS Z półki – niepoważnie. Powróciłam do łask w zakładzie dla obłąkanych. Oficjalnie. Od 1 stycznia. Oj, ja biedny miś – teraz to dopiero robota mnie dopadnie. Mój powrót odtrabiono przy świadkach.

W pewnym sensie podmiotem twórczym dla tej notki stała się Gazeta Wyborcza. Gdyby nie ona, dziś byłoby bardzo poważnie i do znudzenia na ten sam temat, co wszyscy – in vitro. Ale GW w swoim portalu wykazuje artykuły z serii „Opinie” dzień po. A dziś, wiecie – Środa w środę. Nieco z jadem (czytałam w papierze), ale na poziomie i celnie. Jak zawsze (za co Pani Profesor dziekujemy). No i nie miałam skąd skopiować tekstu do komentowania, więc zostało wam oszczędzone. Choć jedno licho wie, na jak długo.

I w ogóle to: hops, hops! Wracam do domu! Przypomnijcie mi, jak się cieszyłam, kiedy seryjnie będę bluzgała na tę robotę.

Komentarze