Nie wytrzymałam

Muszę się z wami podzielić moimi małymi radościami. Otóż, jak wiadomo, dostałam pod choinkę panią do kłócenia się. Teraz mogę się kłócić, ile tylko zechcę i nikomu to nie przeszkadza. Dziś przetestowałam to pierwszy raz.
Jadę sobie trasą, którą doskonale znam i pani mówi do mnie:
- Za 50 metrów skręć w lewo.
A ja doskonale wiem, że to jest głupia droga. Więc mówię do pani pieszczotliwie:
- Wal się na ryj, kretynko. Wiem lepiej.
I co? I ona w ogóle nie oponuje. Tylko zgadza się ze mną bez słowa, skanuje i szuka nowej drogi. Tylko dla mnie.
I tak sobie możemy dwadzieścia razy.
Dojeżdżamy do celu i ja się zwracam do niej w te słowa:
- I co? Wyszło na moje, nie?
I ona znów nie oponuje.
Cudownie. Uwielbiam takie rozwiązania. Powinni jej jeszcze zaprogramować tekst:
- Jasne. Jesteś przecież genialna.
No i troszkę szkoda, że to jest pani, a nie pan Hołowczyc. Ale cóż…  nie można mieć wszystkiego. I tak jest super.

A w ogóle to strasznie fajnie jest mieć koty, wiecie?
Przychodzę sobie do łóżka, a tu czeka na mnie ciepła kulka, a jak się zbliżę, to ona już mruczy i się cieszy, że jestem. Tak po prostu bez powodu. No to niech ktoś znajdzie inny przykład bezpowodowego cieszenia się na jego widok. No proszę, śmiało.
I jeszcze przychodzi Karol i staje na głowie z miną wniebowziętego.
Żyć nie umierać.
To idę, zagram sobie w skrabelki.

Komentarze