Zabawne Zbiegi Zdarzeń – rulez!

Passa zbiegów okoliczności nadal trwa i wciąż świetnie się z tym bawię.

Muszę wyznać, że na początku grudnia zmartwiłam się trochę dowiedziawszy się, że moi lokatorzy* się wyprowadzają. Pomyślałam o kolejnych poszukiwaniach najemców, o tym, że człowiek nigdy nie wie, na kogo trafi, że chciałabym mieć spokój… Ale cóż. Nie ma co narzekać, sprawa przesądzona. Przed śwętami dałam ogłoszenie i czekałam sobie spokojnie na odpowiedzi. Koniec watku.
Tymczasem wczoraj wypadło nam spotkanie klasowe, na które punktualnie przybyły tylko dwie osoby. Ja i T. Spędziliśmy we dwoje około pół godziny, a że nie widzieliśmy się 17 lat (BOŻE!!!!!!!!!!!!!!! – teraz sobie to uświadomiłam….), opowiadaliśmy sobie spokojnie, co się z nami działo przez ten czas.
- No i tak właśnie wylądowałem z powrotem na łonie rodziny – T. sfinalizował swoją dłuższą wypowiedź o nieudanych związkach – Mieszkam z mamą i siostrami. Niedługo oszaleję. Szukam czegoś za wszelką cenę. No… może nie za wszelką.
- Do kupienia czy do wynajmu? – zapytałam czujnie.
- Wszystko jedno.
- Sprawy niemożliwe załatwiam od ręki, na cuda trzeba chwileczkę poczekać. Masz mieszkanie.
- Coś ty?
- Nie coś ty, tylko od 1 lutego. Lokatorzy mają się wyprowadzić do końca stycznia.
Dziś rano byliśmy pokazać/obejrzeć mieszkania. T. zadowolony. Usiedliśmy w samochodzie przed domem, zapaliliśmy papierosa i ubiliśmy interes. Ja wynajęłam mieszkanie poniżej kwoty, którą miałam w planie za nie uzyskać, ale za to spokojnemu i miłemu facetowi, którego znam. T. wynajął mieszkanie w ramach swoich możliwości finansowych i już za miesiąc rzuca silnie sfeminizowane środowisko matek i sióstr.
No sami powiedzcie – fajnie?

* Mówiłam, że mam w zapasie malutkie mieszkanko, przeznaczone na posag dla Potomstwa? Jeśli nie mówiłam, to mówię. Mieszkanko jest w wynajmie, żeby się utrzymywało.

Komentarze