Wcześniejsze emerytury

Obiecałam, że powrócę do tematu wcześniejszych emerytur dla mężczyzn. Oto, co sądzi o tym prof. Magdalena Środa i z czym zasadniczo się zgadzam. To jak, porozmawiamy?

A po co nam równouprawnienie?

Felieton z cyklu „Środa w środę”

Mężczyźni ruszyli do boju o wcześniejsze emerytury. I słusznie, wszak nie może być tak, by w egalitarnym społeczeństwie byli równi i równiejsi. Jeśli kobiety mają przywilej wcześniejszego odpoczynku, to dlaczego nie mężczyźni? Konstytucja gwarantuje równość obywateli i obiecuje zniesienie dyskryminacji. Trzeba z tego korzystać, trzeba wysuwać słuszne roszczenia i domagać się ich zaspokojenia. Bo w końcu żyjemy w demokracji.

Tylko dlaczego nie robią tego kobiety? I dlaczego nasze społeczeństwo obywatelskie nie jest społeczeństwem obywatelek?

„Diagnoza społeczna” prof. Janusza Czapińskiego pokazuje, że, niezależnie od wieku i zawodu, „w grupach o równych kompetencjach, obowiązkach i stanowiskach różnica w dochodach między kobietami a mężczyznami nie tylko zanika, ale wręcz wyostrza się tak, że przeciętne dochody mężczyzn są o 28 proc. wyższe od dochodów kobiet”. Chodzi oczywiście o dochód uzyskiwany w sferze publicznej. A tylko niewielki procent kobiet ma dostęp do rynku pracy na równych prawach z mężczyznami. Odpadają w konkurencji o awans (bo są kobietami), i niezwykle rzadko dochodzą do wysokich stanowisk. Pracując w sferze publicznej, pracują jednocześnie w domu, co rzadko jest przypadłością mężczyzn. Jednak praca domowa jest niewymierna i kompletnie niedoceniana. Wychowanie dzieci, sprzątanie, gotowanie, opieka nad niepełnosprawnymi nie jest – jak się powszechnie uważa – pracą. Kobiety wydzielają bowiem z siebie troskę o innych, jak pszczoła miód. Mężczyźni takiej wydzieliny nie posiadają. Gdyby ją mieli, z pewnością domagaliby się nie tylko wcześniejszych emerytur, ale też codziennej afirmacji.

Za pracę domową nie należy się ani płaca, ani gwarancje bezpieczeństwa ekonomicznego na starość. Nawet rekompensata w postaci wcześniejszych emerytur jest kwestionowana. Praca domowa została uznana za bezproduktywną, choć tylko ślepcy nie widzą, że buduje ona jeden z ważniejszych, mimo że „skrytych”, filarów dochodu narodowego. Ile musiałoby wydać państwo na opiekę nad dziećmi, ludźmi starymi czy chociażby na zapewnienie posiłków niepotrafiącym gotować mężczyznom? Nie mówiąc o innych usługach niezbędnych do przetrwania gatunku.

Mężczyźni, a w każdym razie politycy, są ślepi na fakt powszechnej dyskryminacji kobiet, choć są szczególnie wrażliwi na fakt dyskryminacji własnej. Premier Tusk właśnie zrezygnował z podpisania Karty Praw Podstawowych, by zapewnić sobie prawo do spokojnego sprawowania władzy. Karta Praw, którą odrzucił, zawierała zapis, że rządy państw UE będą dążyły do „zapewnienia równości między kobietami a mężczyznami, we wszystkich dziedzinach, w tym w zakresie zatrudnienia, pracy i wynagrodzenia”. Dawała również nadzieję na wspomaganie kobiet w sferze publicznej jako osób „niedostatecznie reprezentowanych”. Bo równe traktowanie nie znaczy traktowanie w identyczny sposób, lecz tak, by efekt działań dawał równościowe skutki. Kobiety mają się gorzej w każdej sferze. W pracy, bo są dyskryminowane; w polityce, bo są nieobecne; w domu, bo nader często bywają ofiarami przemocy; w życiu intymnym, bo to wyznaniowe państwo decyduje o kształcie ich macierzyństwa.

Nie mamy Karty Praw, nie mamy polityki równościowej, nie mamy instytucji, które stałyby na straży praw kobiet. Mamy zapewne jednak dość siły, by wspomóc mężczyzn w ich walce o wcześniejsze emerytury oraz – w dłuższej perspektywie – w staraniach o sukces Kaczyńskich i Tusków w następnych wyborach. A prawa kobiet? „Niech pani da spokój! Są ważniejsze sprawy”.

Magdalena Środa – Filozof i etyk 

Komentarze