Finał konkursu na idiotę roku

Jest tak, że albo kompletnie nie mam czasu, żeby napisać notkę, albo jestem tak zmęczona, że nie mam siły, albo jestem tak wyeksploatowana, że nie mam weny. Już zaczęłam się martwić o siebie.
Tyczasem okazuje się, że życie pisze najlepsze scenariusze i zwyczajnie trudno nie złapać za wirtualne pióro, żeby o tym nie skrobnąć.

Otóż Proszę Szanownych Państwa, konkurs na idiotę roku uważam za otwaty.

Sama go otwieram wiadomością, która wczoraj zamieniła mnie w kalkę żony Lota, później spowodowała czkawkę ze śmiechu, a następnie zastanowienie nad rzeczy sednem. Otóż Uniwersytet Śląski wystawia pomnik przed rektoratem. Czyj, zapytacie? Studenta, moi drodzy…
W fazie trzeciej reakcji nie mogłam dojść do tego, czym ów enigmatyczny student się tak zasłużył. Że płaci? Że uzasadnia istnienie?
W fazie drugiej powstały liczne pomysły, co będzie możne nawyczyniać z rzeczonym studentem. Pomysły z wkładaniem mu do ręki różnych przedmiotów (puszka piwa) uznaliśmy za prostackie. Całkiem niezłą karierę robi myśl, by rozwiesić na studencie szarfę z dopiskiem „relegowanego”. Najlepiej jednak wypadłam ja, kiedy przyszedł mi do głowy pomysł literacki. Okazało się bowiem, że pomnik nie ma być nieruchomy i zapomniczony w glebie. Ma ci on ulegać przemieszczeniom. Uznałam więc, że będę pierwszą osobą, która przyleci pod UŚ w nocy, gdy pomnik się przemieści i wbije w ziemię kijek z obwieszczeniem: „Wyszedłemk. Zajętyk.”.
Rozpoczyna się ciekawa era życia studenckiego, bo – jak znam realia – studenci nie odpuszczą. Myślę, że powstaną piętrowe konkursy na najlepszy numer związany z pomnikiem.

Dokładnie wiem, kto w UŚ jest za ten pomysł odpowiedzialny. Nie wypada wymieniać nazwisk, ale śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z prorektorów. Gratulujemy. Oto medal z ziemniaka.

Komentarz wieńczący. Nie wolno zgłaszać do konkursu na idiotę roku osób, które robią coś kretyńskiego, co krzywdzi innych i jest przerażające. MUSI być dodatkowo śmieszne. Proszę – dajcie ludziom szansę!

Komentarze