2250

Nauczyłam Zuzię wielu rzeczy, jak to matka. Jedne były bardzo przydatne (np. jak sobie radzić w najbardziej absurdalnych warunkach czy żeby nie pić na pusty żołądek), inne przydatne lub nie (np. że auto jadące tyłem jest bardziej sterowne, a ser pleśniowy dobrze smakuje z konfiturą), jeszcze inne na pierwszy rzut oka zupełnie nieprzydatne (tu wymieniłabym chowanie butów do szafy, czego uporczywie nie robi). Są takie umiejętności, z których przyswojenia jestem zadowolona, bo uważam, że prędzej czy później mogą stać się użyteczne, są wreszcie takie, których posiadanie przez moją córkę jest powodem do dumy.

Co jest najważniejsze? Moim zdaniem - żeby starać się być dobrym człowiekiem. To jest pojemny worek i obejmuje całkiem sporo zachowań. Wiodącym jest szacunek do innych i omijanie szerokim łukiem pogardy. Istotne dla osiągnięcia celu wydawało mi się zawsze powstrzymywanie się od ocen.
Co? Że łatwo? Nic bardziej mylnego. Choć jeśli zaczniesz wcześnie, jest szansa, że takie zachowanie wkoduje się w system raz na zawsze i będzie łapało z automatu.

- Niedobre - mówiła malutka Zuzia, wykrzywiając buzię z obrzydzeniam nad talerzem eksperymentu kulinarnego.
- Nie mów "niedobre" - reagowałam natychmiast. - Powiedz, że ci nie smakuje. Mnie smakuje, więc nie może być takie całkiem niedobre. Nie smakuje ci?
- Nie smakuje - potakiwała, zadowolona, że ją pytam o opinię.
- Skoro ci nie smakuje, to zabiorę i możesz zjeść coś innego.
W ten oto zgrabny sposób w jednej chwili uczyła się wielu rzeczy:
- żeby słowami nie krzywdzić innych,
- jak wyznaczać granice, a więc ma prawo do własnego zdania, które inni powinni uszanować,
- że warto spróbować czegoś nowego, bo to nie wiąże się z obowiązkiem pozostania przy tym na stałe, a nie ma sensu zamykać się na każdą inność.

Ta sama reakcja obowiązywała w każdej sytuacji. Nie mówiłyśmy, że Jola ma brzydka sukienkę - tylko, że nie w moim typie. Ani że Staś jest głupi - raczej, że nie przepadamy za jego zachowaniami. Rzeczy, zjawiska, zachowania nie są bowiem jednowymiarowe i jednoznaczne. Zuzia zrozumiała, o co chodzi niezwykle szybko i zostało jej to do dziś. Co wcale nie jest ani łatwe, ani oczywiste, bo mój tato wciąż feruje wyroki.
- Paskudne - oświadcza i nie przewiduje dyskusji.
- Nie, tato - reaguję. - Ale rozumiem, że ci się nie podoba.
- Jest paskudne.
- Nie musi ci się podobać, ale na pewno nie jest paskudne.
- Jest.
- No, popatrz: dwuletnie dziecko rozumiało różnicę pomiędzy ocenianiem a wyrażaniem własnej, niekrzywdzącej opinii, a stary, uparty chłop nie. Mnie by było głupio.

O wyroki potykam się nieustannie. Niesłychanie łatwo jest wyrzucić z siebie pogardliwie negatywną ocenę, znacznie trudniej powstrzymać się od tego, a najtrudniej wyrazić opinię w taki sposób, by nikogo nie zabolało. Natomiast szczytem wtajemniczenia stało się coś przemilczeć.

Miłej soboty Wam życzę.

Komentarze

  1. No dałaś po garach. siedzę , myślę umysł mi paruje i mam coraz gorsze zdanie o sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podzielam tej opinii. Skłonność do autorefleksji jest raczej cnotą...

      Usuń
  2. Oj trudne, Anonimowa walczy z "głupie" Jej Wysokości chwilowo bezskutecznie, gdy się zastanowi wyraża opinie, gdy jest pełna emocji wszystko jest GŁUPIE!!! Ach rodzicielstwo...
    Piękny wpis



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest oczywiste, że ja tu pokazuję tylko fragment życia. Zuzia latami uprawiała "bez sensu". Wszystko, wszyściutko było bez sensu.

      Usuń
  3. A ja na odwieczne -nauczycielka jest gupia (pisownia ze słuchu ) powiedziałam :tylko jej tego nie mów bo będzie się wstydziła że ktoś zauważył. A nauczycielka była "gupia "i tego się nie dało inaczej nazwać ☺ .Ale masz rację -po pierwsze (i drugie i dziesiąte ) nie robić krzywdy ani czynem ani słowem innej istocie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już musi się oceniać, warto to robić w odniesieniu do zachowań, a nie samego człowieka. "Jesteś głupi" stygmatyzuje. "Zachowałeś się głupio" oznacza potknięcie i nie uderza w człowieka bezpośrednio.

      Usuń
    2. Gdybyż chodziło tylko o zachowanie! tam było wszystko z obrażeniem i ośmieszaniem dzieci włącznie!

      Usuń
    3. Ja bym się starała mysleć, że zalezy mi na wychowaniu własnego dziecka. Wychowanie nauczyciela do mnie nie należy.
      Dobrze jest pozwolić dzieciakowi odreagować nie dając się ponieść emocjom. A potem wytłumaczyć, dlaczego tak się nie powinno. Choćby przez pryzmat dziecięcych uczuć właśnie.

      Usuń
  4. No cóż, ja podobnie jak Ika... Ale dałaś do myślenia. Świetny wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja podobnie, jak Ice - każde zadumanie nad własnym postępowaniem jest dobre :)

      Usuń
  5. I ja się staram, jak mogę, żeby moja córka była dobrym czlowiekiem. W myśl zasady, że wychowujemy swoje dzieci dla innych. Wydaje mi się, że nie zmarnowałam tych 10 lat. Ale moje dziecko, spotyka na swej drodze inne dzieci i ich (durnych) rodziców, którzy z domu wynieśli chyba tylko nazwisko. Bardzo to czasami przykre a często nawet wkurwiające. Ze swojego doświadczenia wiem, że najjaskrawiej takie chore sytuacje, można zaobserwować w piaskownicy i na wywiadówkach. Tym bardziej zabolała mnie wczoraj postawa osobistego brata. To niepojęte, że mamy te same DNA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że dziecko wychowuje cały świat, nie tylko rodzice. Ono się ciągle spotyka z zachowaniami niepożądanymi i weryfikuje. Pocieszające jest to, że my, rodzice, kształtujemy kręgosłup. Czym obrośnie, zależy głównie od naszych zachowań, nie słów. Zgodnie z wielką prawdą, że dzieci nigdy nas nie słuchają, ale za to bacznie obserwują.
      Nie martw się. Oddzieli ziarno od plew. Moja oddziela bez trudu.

      Usuń
  6. O to to. Bardzo cenna cecha, umiejetnosc? Pacz pani robilam i robie dokladnie tak samo. I u odchowanego juz potomstwa, ktore poszlo w swiat, widze efekty. Nieodchowane niezmiennie odchowuje wlasnie w atki sposob.
    Ja dodaje jeszcze umiejetnosc kafelkowania, malowania i szycia.
    Odchowane twierdzi, ze niezmiernie przydatne w zyciu.
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - czasem jakieś dziwne umiejętności wyskakują z szafki w idealnym momencie.

      Usuń
  7. Według którejś teorii nieocenianie jest jedną z podstawowych dróg do osiągnięcia szczęścia i spokoju wewnętrznego. Mnie póki co blisko do Twojego taty, ale się staram ;)
    Obym była dla moich dzieci mądrze uczącym rodzicem, jestem początkująca. Popełniłaś ciekawy i dający do myślenia wpis, jak zwykle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myśl sobie, że ja do wszystkiego doszłam ot tak :)

      Usuń
  8. Tez to tłukę do głów (zwłaszcza jeśli chodzi o potrawy, które serwuję ;)) i o ile u starszej daje to już efekty, to nad młodszą jeszcze trzeba popracować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mądre. Ja na na najwyższy stopień wtajemniczenia zdecydowanie nie weszłam. A i z niższymi różnie bywa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem nie trafiam jedzeniem do ust ;)

      Usuń
    2. To mniej szkodliwe niż wychowanie jajogłowego ;)

      Usuń

Prześlij komentarz