2261
U dentysty byłam.
- Poka, poka ten notes! - zamachałam paluchem.
- Ale ten od umawiania pacjentów?
- No...
- A co tam zauważyłaś?
- O, patrz. Jan Pomidor. Kto to jest? Dzień przed moją wizytą umówiony.
- Pacjent, a kto?
- Ale ile ma lat?!
- Starszy od ciebie. Czekaj! On się tu przeprowadził z Katowic! Chyba z tej dzielnicy, w której ty mieszkałaś!
- Dawaj PESEL!!!
Poleciałyśmy do kasy celem łamania Ustawy o ochronie danych osobowych.
- I co? Ten?
- Yhy.
- Chodziłaś z nim? - ekscytowała się moja pani stomatolog.
- Phi! Chodziłaś! Oświadczył mi się.
- No nie gadaj!!! I co?!
- No jak "co"?! Leczysz mi zęby z piętnaście lat i nie zauważyłaś, że nie nazywam się Pomidorowa? A już nie wspomnę o drobnym szczególe, że tyle samo leczysz zęby Panu Architektowi.
- Ale czaaaaad! Umówić ci wizytę dzień wcześniej?
- Oszalałaś?! Nie chciałam wyjść za niego za mąż wtedy i wcale nie potrzebuję spotykać go teraz. Jezu, jak on na mnie wrzeszczał...
- Że co?
- Że mu dwa lata życia zmarnowałam i mogłam powiedzieć, psiakrew.
- No, mogłaś, psiakrew.
- Tak, mogłam. "Cześć, jestem Łoterloo i nie wyjdę za ciebie za mąż. A ty jak się nazywasz?".
- Cha, cha. Faktycznie.
- Ale w sumie to cię zaskoczę, powiedziałam. Na samym początku mu powiedziałam, ale oczywiście nie słuchał. Faceci nigdy nie słuchają. A już na pewno nie czegoś takiego.
- Ty, ja nie wytrzymam. Teraz muszę wiedzieć czy to ten. Przecież go nie zapytam czy cię zna!
- Jak będzie płacił, to zawołaj do asystentki czy pamięta, na kiedy jestem umówiona i obserwuj reakcję.
- Genialne!
- Nie zapomnij mi powiedzieć. Świat jest mały, nie?
***
W zaistniałej sytuacji kwestia, że znowu się na mnie rzuciła hurtowo jak wściekła, zeszła na plan dalszy. Ale faktycznie - chwilowo wszystkie zęby mam zdrowe. I dostanę wkładkę, która ma łagodzić skutki zaciskania szczęk. Bo ja zaciskam i ścieram. Za nieprzytomności też. Każdy niesie swój krzyż.
***
Jak donoszą Źródła, przedpołudniami Leśniewski...
Za to wieczorami dostaje pierdolca.
- Poka, poka ten notes! - zamachałam paluchem.
- Ale ten od umawiania pacjentów?
- No...
- A co tam zauważyłaś?
- O, patrz. Jan Pomidor. Kto to jest? Dzień przed moją wizytą umówiony.
- Pacjent, a kto?
- Ale ile ma lat?!
- Starszy od ciebie. Czekaj! On się tu przeprowadził z Katowic! Chyba z tej dzielnicy, w której ty mieszkałaś!
- Dawaj PESEL!!!
Poleciałyśmy do kasy celem łamania Ustawy o ochronie danych osobowych.
- I co? Ten?
- Yhy.
- Chodziłaś z nim? - ekscytowała się moja pani stomatolog.
- Phi! Chodziłaś! Oświadczył mi się.
- No nie gadaj!!! I co?!
- No jak "co"?! Leczysz mi zęby z piętnaście lat i nie zauważyłaś, że nie nazywam się Pomidorowa? A już nie wspomnę o drobnym szczególe, że tyle samo leczysz zęby Panu Architektowi.
- Ale czaaaaad! Umówić ci wizytę dzień wcześniej?
- Oszalałaś?! Nie chciałam wyjść za niego za mąż wtedy i wcale nie potrzebuję spotykać go teraz. Jezu, jak on na mnie wrzeszczał...
- Że co?
- Że mu dwa lata życia zmarnowałam i mogłam powiedzieć, psiakrew.
- No, mogłaś, psiakrew.
- Tak, mogłam. "Cześć, jestem Łoterloo i nie wyjdę za ciebie za mąż. A ty jak się nazywasz?".
- Cha, cha. Faktycznie.
- Ale w sumie to cię zaskoczę, powiedziałam. Na samym początku mu powiedziałam, ale oczywiście nie słuchał. Faceci nigdy nie słuchają. A już na pewno nie czegoś takiego.
- Ty, ja nie wytrzymam. Teraz muszę wiedzieć czy to ten. Przecież go nie zapytam czy cię zna!
- Jak będzie płacił, to zawołaj do asystentki czy pamięta, na kiedy jestem umówiona i obserwuj reakcję.
- Genialne!
- Nie zapomnij mi powiedzieć. Świat jest mały, nie?
***
W zaistniałej sytuacji kwestia, że znowu się na mnie rzuciła hurtowo jak wściekła, zeszła na plan dalszy. Ale faktycznie - chwilowo wszystkie zęby mam zdrowe. I dostanę wkładkę, która ma łagodzić skutki zaciskania szczęk. Bo ja zaciskam i ścieram. Za nieprzytomności też. Każdy niesie swój krzyż.
***
Jak donoszą Źródła, przedpołudniami Leśniewski...
Za to wieczorami dostaje pierdolca.
oj, takie spotkania to nie, ja unikam jak ognia. chyba złą kobietą byłam.... ;) a jeśli chodzi o Lesia, to jesteś stuprocentowo pewna, że to nie kot? ;)))
OdpowiedzUsuńMam to samo. Byłymi nie jestem zainteresowana. Skoro są byli, to o czymś świadczy.
UsuńPlanujesz wylesić Lesia?... Bo jak odkryje, co do czego służy, to marny Wasz los, prorokuję ;-)
OdpowiedzUsuńAmelia
Bezsprzecznie. Poza tym to obligo z umowy adopcyjnej.
Usuńno przesz to kot jest!
OdpowiedzUsuńToterama
Zapatrzy się i ma.
UsuńTeż zaciskam ale nie ścieram tylko trzeszczę (ponoć pękanie szkliwa słychać ).Ciekawa jestem na ile czasu wystarczy Ci wkład -ja mój przegrywamy po dwóch! miesiącach i teraz mam korony na ostatnich zębach (powiększające owe) żeby resztę zębów uchronić przed niszczycielską działalnością. I teraz tylko obciążenie stawu żuchwa -skroń zostało do kontrolowania. ☺
OdpowiedzUsuńTo się nazywa bruksizm :)Mnie takie cudeńko kosztowało 4 stówki, służy już czwarty rok. Mecenas zeznaje że nie ma już w nocy odgłosów piłowania kości, został jedynie tartak ze względu na krzywą przegrodę nosową, efekt wygranej bójki. Lesio pewnie należy do nowej rasy psa. Nasza Sabusia to owczarek niemiecki sypialniany ;)
UsuńJak dorosnę to chce zostać Lesiem...
Usuń@Monika: To obciążenie żuchwa-skroń jest faktycznie uciążliwe.
Usuń@Gaba: Bruksizm to zgrzytanie. Ja nie zgrzytam, tylko zaciskam szczęki jak bulgot. I spinam mięśnie karku.
@AEL: Zapraszamy serdecznie.