2271
O poranku sinym, jeszcze przed wyjściem do pracy (czyli z sypialni do gabinetu) Pan Architekt odział się zgrzebnie, pobrał z kotłowni narzędzia oraz psa marki Lesio, któren to pies przebywał tam, gdzie Pan Architekt, więc łatwo go było pobrać i ruszył do ogrodu, by sadzić metasekwoje.
Metasekwoja wygląda tak:
Oczywiście nasze wyglądają znacznie bardziej ubogo, na oko mierząc około półtora metra. Pracowali obaj bardzo uczciwie.
Rzec by można, że pies był szczególnie zainteresowany. Wykopać, porwać, uciec, rozedrzeć na strzępy, wykonać precla, okazać brzuszek, że piesek niewinny i niczego nie zmalował. Taki standard.
Tak, spory mamy ogródeczek przydomowy, a to tylko kawałek.
***
A propos pies.
Otóż jesteśmy pokłóceni. Niestety mam niebywale słabą silną wolę i gdy wczoraj powróciłam na, że tak powiem, łono po 14. godzinach nieobecności, nie potrafiłam odepchnąć gada we wzgardzie, żeby wiedział, że to nie przelewki. Ale sobie wyrzucam.
Było tak.
Wychodziłam do pracy. Już odziana skromnie acz ze smakiem, wyciągnęłam sobie buciki z szafy, postawiłam w wiatrołapie i jeszcze gdzieś się kopnęłam. Jakież było moje zdziwienie, gdy powróciwszy ujrzałam tylko jeden bucik. Wiedziona złym przeczuciem udałam się galopkiem ku psiemu legowisku, by ujrzeć rozczulającą scenę: oto mój malutki szczeniaczek ze schroniska, z absolutnie rozbrajającym wyrazem twarzy rąbał co sił w zębach obcasik mego obuwia.
Mego obuwia Irregular Choice...
Pękła mi błona bębenkowa.
Z charkotem na ust koralach rzuciłam się ku przeklętemu.
Niestety było już za późno. Fala zniszczenia pochłonęła obciągnięty tkaniną w różyczki obcasik i tkanina ta zwisła w smętnych strzępach.
- Szatanie!!! (Wrzeszczałam).
- Jestem mamusi malusieńkim sceniackiem ze schloniska - odpowiedziały niewinne oczęta połączone z łysawym w pachwinach podwoziem. - Kochas.
- Zabiję!!! (Wrzeszczałam).
- A tiu, tiu, tiu, jaki ślicny bzusio, plawda? - zasugerował intensywnie merdający ogonek. - Jestem twoim syneckiem, uska klapniete mam*.
Wydarłam obuwie z psa i ryknęłam niczym Metatron:
- Nie odzywaj się do mnie do końca świata**!!!
I teraz myślę, jak ratować to, co pozostało.
* Standardowa pozycja niszczyciela to: klapnięte uszka, ciało wygięte w precel, intensywne merdanie i na koniec RYMS! Brzuszek.
*** Świat skończył się tuż po dwudziestej pierwszej, gdy dowlokłam własne, nieświeże zwłoki do domu.
Metasekwoja wygląda tak:
Oczywiście nasze wyglądają znacznie bardziej ubogo, na oko mierząc około półtora metra. Pracowali obaj bardzo uczciwie.
Rzec by można, że pies był szczególnie zainteresowany. Wykopać, porwać, uciec, rozedrzeć na strzępy, wykonać precla, okazać brzuszek, że piesek niewinny i niczego nie zmalował. Taki standard.
Tak, spory mamy ogródeczek przydomowy, a to tylko kawałek.
***
A propos pies.
Otóż jesteśmy pokłóceni. Niestety mam niebywale słabą silną wolę i gdy wczoraj powróciłam na, że tak powiem, łono po 14. godzinach nieobecności, nie potrafiłam odepchnąć gada we wzgardzie, żeby wiedział, że to nie przelewki. Ale sobie wyrzucam.
Było tak.
Wychodziłam do pracy. Już odziana skromnie acz ze smakiem, wyciągnęłam sobie buciki z szafy, postawiłam w wiatrołapie i jeszcze gdzieś się kopnęłam. Jakież było moje zdziwienie, gdy powróciwszy ujrzałam tylko jeden bucik. Wiedziona złym przeczuciem udałam się galopkiem ku psiemu legowisku, by ujrzeć rozczulającą scenę: oto mój malutki szczeniaczek ze schroniska, z absolutnie rozbrajającym wyrazem twarzy rąbał co sił w zębach obcasik mego obuwia.
Mego obuwia Irregular Choice...
Pękła mi błona bębenkowa.
Z charkotem na ust koralach rzuciłam się ku przeklętemu.
Niestety było już za późno. Fala zniszczenia pochłonęła obciągnięty tkaniną w różyczki obcasik i tkanina ta zwisła w smętnych strzępach.
- Szatanie!!! (Wrzeszczałam).
- Jestem mamusi malusieńkim sceniackiem ze schloniska - odpowiedziały niewinne oczęta połączone z łysawym w pachwinach podwoziem. - Kochas.
- Zabiję!!! (Wrzeszczałam).
- A tiu, tiu, tiu, jaki ślicny bzusio, plawda? - zasugerował intensywnie merdający ogonek. - Jestem twoim syneckiem, uska klapniete mam*.
Wydarłam obuwie z psa i ryknęłam niczym Metatron:
- Nie odzywaj się do mnie do końca świata**!!!
I teraz myślę, jak ratować to, co pozostało.
* Standardowa pozycja niszczyciela to: klapnięte uszka, ciało wygięte w precel, intensywne merdanie i na koniec RYMS! Brzuszek.
*** Świat skończył się tuż po dwudziestej pierwszej, gdy dowlokłam własne, nieświeże zwłoki do domu.
Wzruszyła mnie ta historia, bo przeniosła mnie 30 lat wstecz. Moja Mama miała w swoim życiu jedne jedyne prawdziwe cudowne szpile, granatowe, z delikatnej włoskiej skórki. Reksio był młodym rozkosznym szczeniaczkiem zabranym z zapchlonej budy. I za dobre serce, przygarnięcie i odkarmienie odpłacił się Mamie wiadomo jak. Taaaak.... czar wspomnień....
OdpowiedzUsuńGłos Metatrona już na zawsze będzie dla mnie głosem Alana Rickmana. Żałuję, że nie miałam okazji Cię usłyszeć :-)
Grzmiałam.
UsuńRozumiem całkowicie. Gdy w pakiecie z chłopem nadciągnął pies, zostałam poinformowana, przez boleśnie doświadczone czynniki, że pies wyleczy mnie z zostawiania czegokolwiek gdziekolwiek w zasięgu psich zębów :)
OdpowiedzUsuńJuż nigdy więcej nie naszykuję sobie obuwia z wyprzedzeniem. Doprawdy nie wiem, co mi się stało.
Usuńoch...
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała.
UsuńTylko nie irregularki!! Co on, no. Zwariowal i tyle. A wyglada tak niewinnie, tititi...
OdpowiedzUsuńTakie są najpodlejsze.
UsuńTaki izomer sekwoi posiadacie? A ona osiągnie rozmiar stosowny jeszcze w tym wieku, czy już w kolejnym? :)
OdpowiedzUsuńA co do psich zęboczynów... zgiń, przepadnij! Może kaganiec na stałe? No naprawdę, kot by czegoś takiego nie zrobił NIGDY! Ten pies ma wyrafinowany gust. Teraz ewentualnie może zeżreć obcas z drugiego buta i będziesz miała oba najoryginalniejsze. Albo przerób na baleriny. Nie wierzę w to, co mówię normalnie...
Izomer... Czy Ty mnie czasem nie obrażasz?
UsuńAle że przepraszam, co Lesio winny, że Pańcia lekkomyślna i nieprzewidująca? A strzępy tkaniny przylepić butaprenem. Ewentualne braki podmalować :P
OdpowiedzUsuńNie znasz się na butach, odbieram Ci głos i wypłatę.
UsuńWypłaty będę bronił jak Lesio legowiska! Ale widzę, że wzbudziłem jakieś szmery w podświadomości, skoro przypuszczono na mnie brutalny atak połączony z kneblowaniem i rabunkiem :D
UsuńSzmery to Ty masz w płucu :P
UsuńNatychmiast okaż współczucie!
Nic nie okażę, jestem cynicznym draniem i podtrzymuję, że Leszek jest niewinnym, zwiedzionym na pokuszenie :)Pomyśl o tym jako o cennej lekcji, której udzieliło Ci to mądre stworzenie. Od dziś buty tylko w szafie pancernej zamykanej na zamek szyfrowy.
UsuńBUTAPRENEM. Żadnej świętości nie uszanują!
UsuńMężczyźni niezwykle łatwo usprawiedliwiaja wszystko zwiedzeniem na pokuszenie...
UsuńJeśli Panie wolą, to na pewno istnieje jakiś szybko wiążący klej do butów na bazie sproszkowanych pereł i naturalnej wydzieliny małży. Zawsze też można starannie obedrzeć materiał z obu obcasów, żeby było symetrycznie. Albo tylko z jednego, żeby było awangardowo. Albo umoczyć obcas w farbie olejnej, uważając, żeby równo pokryła.
UsuńCeterum censeo, że Pańcia sama sobie winna.
Ale czemu to wszystko? Czemuż, ach, czemuż?!
UsuńBoś waćpani nadto ufna i cenny obuw bez nadzoru pozostawiasz. Pociesz się, że gdyby używano kleju na bazie bekonu i parówkowej, to zostałyby waćpani ino metalowe fleki.
UsuńWreszcie gadasz trochę bardziej w ludzkim.
UsuńStaroludzkim. Ale i tak dalej jestem po stronie Lesia.
UsuńLesio postanowił, że zamorduje Pańci buty. Straceńczą myśl podyktowała mu rozpacz. Buty były jego wrogiem numer jeden oraz zasadniczą przeszkodą na drodze do zrobienia kariery. Dzień w dzień zatruwały mu życie, dzień w dzień sępimi szponami szarpały jego zdrowie i nerwy i każdego poranka przeistaczały się w symbol klęski.
Ale że jak ? Lesio juz nie ma prawa do luksusu ?
OdpowiedzUsuńWy mi tu prawami nie szafujcie!!!
Usuńno tak no ! Ty masz dwie nogi i tysionc butów on ma 4 i ani jednego ! to nie ferrr
UsuńMożna uciąć nogi, jeśli przeszkadzają...
UsuńIrregularsa nie uszanował! Jeszcze obrońców znajduje. Koniec świata. (Ze swoich doświadczeń wiem, że rozkoszniaczki skądś wiedzą co jest Pańci ukochaniem i też chcą, na swój sposób. Telepatia.)Baaardzo współczuję.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Obrońców!
UsuńNa stos!
Zbój, tak zbezcześcić taki zacny obuw! Niech go ....
OdpowiedzUsuń"odziana skromnie acz ze smakiem" - umarłam :D
Oj tam, oj tam.
UsuńA jeszcze miałam zapytać, czy wiąz Turkiestanu (vel "cudowny żywopłot") już macie? Tak mi się nasunęło w związku z metasekwoją ;) No i sadzicie te drzewa, bo u was tez tak pi..., tego, wieje?
OdpowiedzUsuńOwszem. Łeb urywa u samej dupy.
UsuńRzuć zdjęciem bucika sponiewieranego i tego co jeszcze nie załapał się na ocenę organoleptyczną Lesia -jak widzę to myślę jakoś bardziej ☺może coś wpadnie do głowy. A o drzewku -moi rodzice posadzili na działce kilkanaście lat temu malutką jodełkę -taką prosto z puszczy. . . i jej koleżanki sosenki. Teraz działkę mam ja i aż dziw że dopłaty dla posiadacza lasu nie dostaję ☺-Ty masz łatwiej -więcej miejsca i póki co braki w sąsiedztwie -zazdraszczam
OdpowiedzUsuńRzucę jutro.
UsuńO paulowni sobie poczytaj -stosunkowo szybko znosi echo przestrzenne i jest ładne, opałowe i takie tam
OdpowiedzUsuńWysłałam Naczelnemu Ogrodnikowi.
UsuńCos mi sie widzi, ze to NIE JEST GLUPI PIES :)
OdpowiedzUsuńWykorzystal sytuacje i zemscil sie na wrogu. Pancia ubiera te dziwadla i przepada na caly dzien. Jedno jest pewne: jak te one kwiatkowe stoja przygotowane do wyjscia, to na pewno nie bedzie spaceru. Mac!
No, z drugiej strony nie ma czego zalowac, przeciez nie masz do nich torebki :D
To bylam ja, Anonimowy Gall
Jaki spacer? Co Ty gadasz? Przesz ten szmaciarz cały dzień goni jak wściekły po ogrodzie!
UsuńSpacer jest niezbedny dla zaciesniania wiezi rodzinnych miedzy synusiem i mamunia. Tudziez sasiedzkich w przypadku psa dajacego drapaka. Po ogrodzie! Tez mi argument! Jeszcze mu tablet kup, zeby siedzial cicho i nie przeszkadzal, bidulek kochany...
UsuńAG
Po znalezieniu w lesie biednego, bezdomnego pieska i przygarnięciu tegoż pod swój skromny dach, obdarowaniu go domem ciepłym i karmą płynącym też mi się szczerze odwdzięczył. Oczywiście wykonywał wszystkie te precle i brzusiu taki golutki pomiziaj! Zeżarł mi w sumie 9 (słownie: dziewięć) par butów, Wszystkie te wyłącznie ulubione, najchętniej skórzane. Umarłam, gdy pożarł ulubione czerwone szpilki. A potem umarłam gdy pożarł czubek kozaczka z miękkiej skórki na szpilce, butki zakupione po niemal rocznym oszczędzaniu (kosztowały milionpińcettysięcy). I nie, nie jestem głupia, chowałam buty do szafki, zamykanej na zatrzask. Nauczył się akurat tę szafkę otwierać. Nie zabiłam go!
OdpowiedzUsuńWtedy właśnie moim najlepszym przyjacielem został Pan Szewc, któren to potrafił czynić cuda!
Toterama
A mówio, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka...
UsuńPaniusia się cieszy że tylko jeden bucik bo mógł więcej:) Z mojej szóstki psów tylko nr 2 zmasakrował moje buty o jednodniowym przebiegu, widocznie jeszcze śmierdziały nowością. Asiu właśnie zamówiłam szczeniaka !!!
OdpowiedzUsuńAle jakiegojakiegojakiego?!
UsuńBerneńczyka, odbiór w czerwcu
UsuńZapomniałam dodać że 18 kwietnia zawita w nasze skromne progi Jaśnie Oświecony i Miłościwie Panujący koci król Filip I
UsuńWidzę, że bierzecie z nas przykład (wiwat bogactwo gatunkowe).
UsuńJa nie wiem o co te nerwy, przecież wiadomo, że rzecz pozostawioną w zasięgu psa/kota/fretki uważa się za psu/kotu/fretce podarowaną.
OdpowiedzUsuńOd 9 lat w przypadku tego ostatniego gatunku boleśnie się o tym przekonuję - buty jak buty (nie bijcie!), ale zrzucone, zeżarte i zawleczone do (s)kryjówki dyski, pendrive'y, potłuczone ze dwa komplety szklanek itp., itd.
Buty jak buty?
UsuńBo - primo - nie mam jeszcze irregularków :D
UsuńSecundo to zawsze jakiś powód, aby nabyć nowe.
(wiem, grzeszę)
Nabywając psa miałam nadzieję że domownicy nauczą się porządku -ha! -jedyną rzeczą na której zawiesił się na chwilę kieł mleczny psiny był MÓJ BUT i uwaga! przez dziesięć lat NIC więcej! -więc z porządku nici a na butach psina śpi
OdpowiedzUsuńFarciara.
Usuń