Lawendowa dama

- O cie, w twarz!!! – wrzasnęła na mój widok sekretarka o poranku.

Tak, tak, Moje Drogie Panie – wbiłam się w ten kostium w kolorze lawendy, który do tej pory zbierał jedynie kurz w szafie. Konkretnie to wbiłam się w żakiet, ponieważ uznałam, że na spódnicę jest za ciepło, a przez zupełny przypadek udało mi się kupić bawełnianą, letnią sukienczynę idealnie w tym samym odcieniu.
Bez kozery powiem – jestem z siebie dumna. Dum dum.
Nowy image zaprezentowałam również kadrówkom, które podniosły tumult i zarzuciły mhnie pytaniami w stylu: jak to znosi męska część widowni. Domyślam się, że chodzi o dekolt. Jeśli się rozniesie i dyrekcja wezwie mnie bez powodu, żeby sobie pooglądać (oczywiście wymyśli jakiś kiepski gryps, ale to nie ma znaczenia) – doniosę wam natychmiast.

Oczekuję hołdów.

Naturalnie nikt poniżej trzydziestki nie ma nic do powiedzenia, poczekamy – zobaczymy. Głos odbieram także Cotkowi i Cotowi – z racji wyglądu. Pozazdrościć. O drugiej-mamie nie wspominam, bo ona jest obła, ale w szafie, natomiast w życiu jest eteryczna.
Normalne kobiety wzywam do wydawania z siebie ochów i achów.

No to zrobiłam furorę w jednym zakładzie, a po południu przenoszę się do drugiego i tam zamierzam zrobić furorę numer dwa.
Matko, jakie to piękne.

Wczoraj dostałam polecony od wagi w łazience. Uwaga – pora na wynurzenia niezwykle prywatne: szóstka z przodu!
Kto sobie myślał, że przesadzam, jestem chuderlawa i kokietuję – teraz zna prawdę.

Żyć się chce, jak człowiek zrzuci zbędny balast. Chce się także ruszać. A wcześniej się nie chciało. Mam nadzieję, że do wczasów zeskoczy mi jeszcze za dwa kilo – więcej się nie spodziewam.
Mam niebieski kostium kąpielowy i, przypadkiem, niebieskie klapki. Pewnie to dlatego, że lubię niebieski, hehe.
Biorę je pod pachę i jadę, głodna… wrażeń :o)

Przepraszam, że notka taka przyziemna, żadnych wolt intelektualnych, ale cieszę się jak dziecko. Naprawdę.

Aha – remont na całego trwa. Pan Dekarski informuje mnie na bieżąco, że dachówki lecą bardziej niż się spodziewaliśmy. Codziennie apeluję do jego rozsądku w kwestii zakupu materiałów budowlanych – nie chciałabym rozstawać się w sporze, albowiem bo ponieważ mam wobec niego również inne plany remontowe.

Między mną a Szefem odbywają się następujące pogaduszki:

- A cóż ten Dekarski tak do mnie dzwoni codziennie?
- Widać wpadłaś mu w oko.
- A co ty na to, mój drogi?
- Ja się cieszę.
- Cieszysz się?
- No cieszę. Jak się podobasz innym mężczyznom, to tylko potwierdza, jaki mam dobry gust.
- No wiesz, spodziewałam się po tobie innej odpowiedzi.
- Ja tam się Dekarskiego nie obawiam.

Niby racja. Ale trochę mógłby być zazdrosny, nieprawdaż?

Komentarze