Temat zagrzebany chwilowo

Donoszę uprzejmie, że trwam i silną wolę mam. Upłynęły trzy tygodnie i na liczniku jest 7 kg. Nie tracę wiary ani zapału, co rokuje przyzwoicie dla kostiumu w kolorze lila czy bzu, który wciąż jeszcze wisi w szafie ometkowany.
Proszę łaskawie zwrócic uwagę na samozaparcie związane z pobytem u drugich-rodziców, który – jak wiadomo – obfitował w obiadki oraz ciasta wykonane samodzielnie przez gospodarza. A drugi-tata nie ułatwiał, dręcząc mnie wielokrotnie na okoliczność pochłonięcia ciasteczka, a w ramach nieustepliwości proponował nawet, że własnoręcznie wydłubie dla mnie z ciasta truskawkę. Od której, jak wieść gminna niesie, się nie tyje. I ja się oparłam!!! Ale muszę przyznać, że zimny pot już rosił moje skronie.

Podsumowując: jestem dzielna jak czterej pancerni, co nie znaczy, że należy zaprzestać wspierania mnie w boju pozytywnymi myślami, słanymi w kierunku Śląska.
Za co wszystkim dziękuję.

Komentarze