Tu zaszła zmiana

Ledwo się wczoraj zdenerwowałam artykułem Wyborczej o kotach, a już dziś, zgodnie z komentarzem Dary pod poprzednią notką, rzeczywistość zaskrzeczała i podczas porannej prasówki wgniotła mnie w krzesło.
W prasie same hity, zwyczajnie nie wiem, co pogrubić bo:

- Giertych usunął z listy lektur szkolnych Gombrowicza, Witkacego, Kafkę, Goethego, Conrada, Herlinga – Grudzińskiego, Dostojewskiego;
- władzunia opracowuje ustawę, która zakaże zgromadzeń;
- CBA szafuje słowami i podejrzanego G. nazywa doktorem Mengele;
- z radiowej Jedynki najpierw wywalono mojego ulubionego Tadeusza Sznuka, by potem posługiwać się jego głosem w spocie reklamowym rozgłośni;
- z powodu donosu sąsiadów i biurokracji odebrano rodzicom i zamknięto w placówce opiekuńczej ciężko chorego chłopczyka, który przez trzy miesiące umierał tam z tęsknoty za mamą.

Nie wiem naprawdę, co się dzieje wokół mnie. Sytuacja zaczyna żywo przypominać przykłady z lektur szkolnych, w dodatku zagrożonych wycofaniem. Coraz więcej osób zaczyna dostrzegać, że władzunia chce nam zafundować państwo totalitarne, no nie bójmy się tego słowa. Temat ten stał się zarzewiem ostrej wymiany zdań pomiędzy mną a Protoplastą z okazji ostatniego zlotu rodzinnego. Otóż Protoplasta wysnuł teorię, że władzunię w tym kraju wybiera tzw. motłoch, bo nim łatwo kierować, a kasta wykształciuchów nie ma w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia, bo jest w odwrocie. Teoria ta wzbudziła we mnie, skłonnej do samokrytycyzmu i przypatrywania się sobie i podobnym mi osobom bez zbytniego uwielbienia, falę buntu i prawdomówności. Się zwróciło Protoplaście uwagę, że wykształciuchy są przeintelektualizowane, pieprzą przy zastawionych stołach, a gdy dochodzi do potrzeby czynu, to idą sobie poczytać. A potem śmiało mogą sobie pozwalać na różne teorie.
- Jesteśmy winni, Tatusiu! – grzmiałam, a rodzina chowała się po kątach – Właśnie ja i Ty!!! Przyznaj się, uderz się w klatę cherlawą, do cholery! Od kiedy pamiętam, onanizujemy się intelektualnie i idziemy głosować niezgodnie ze swoimi przekonaniami, ubierając to zgrabnie w sformułowania typu: głosuję przeciw. Nie robimy niczego konkretnego, żeby się sprzeciwić!
- Jestem stary, do diaska!!! – wrzasnął Protoplasta w odpowiedzi – Po siedemdziesiątce to się nawet biletu w tramwaju nie kasuje!!!
- Pocałuj mnie w kant!!! Jesteś opiniotwórczy! Wychowujesz pokolenia wykształciuchów. Przydaj się! I nie zawsze byłeś stary, jak to określasz, ale zawsze byłeś nośnikiem typowych cech wątłego intelektualisty!
- Stworzyłem potwora! – pisnął Protoplasta, jakby usiadł na pinesce.
- Wychodzę – podsumowałam, kokosząc się na krześle.
- Co: wychodzę! Co: wychodzę!!! Nigdzie nie wychodzisz!!! Nie mam tu lepszego partnera do kłótni od własnego dziecka!

No i tak to jest, moi drodzy. Już czas, żebyśmy uderzyli się w te piersi cherlawe i wreszcie dla odmiany coś zrobili, zamiast gadać. Bo zrobiło sie naprawdę źle. Idę uzupełniać bibliotekę zanim Potomstwo dorośnie, a podpory naszej kultury znajdą się na indeksie.

PS Dowcip wczoraj usłyszałam. Na czasie.

Przyjeżdża premier Jarosław do jedej ze szkół podstawowych na wizytację. Wchodzi do klasy i pyta uczniów:
- Kto mi powie, co to jest: tragedia?
- Jeśli z siostrą pomagałybyśmy rodzicom w polu – zgłasza się Marysia – i siostrę przejechałby kombajn, to byłaby to tragedia.
- Taaaa… – odpowiada premier Jarosław – taaa… Z tym, że to by nie była tragedia, tylko wypadek.
- Już wiem – wyrywa się do odpowiedzi Krzysio – Gdybyśmy jechali całą klasą na wycieczkę autokarem i on wpadłby do rowu, a wszyscy by zginęli, to byłaby to tragedia!
- Taaa… – odpowiada premier Jarosław – taaa… Z tym, że to by nie była tragedia, tylko niepowetowana strata.
- Już wiem! – zgłasza się Jasio – Gdyby nasz pan premier i jego brat, pan prezydent, lecieli gdzieś swoim rządowym samolotem i ktoś by go zestrzelił, to To właśnie byłaby tragedia!
- Dobrze! Masz rację! A dlaczego? – pyta premier Jarosław.
- No bo to nie byłaby niepowetowana strata, a już na pewno nie wypadek!

Komentarze