Notka może nawet wstydliwa

Zrobiło się ciepło. Wiem, że na krótko, ale nie zamierzam się tym martwić – teraz to się tylko cieszę, że słońce świeci i mam bose stopy. No właśnie – to jest ta wstydliwa część. Otóż muszę się przyznać, że jednym z konstytutywnych aspektów mojego ukochania lata jest chodzenie w sandałkach, klapkach bez palców itp. Że o bieganiu boso po trawie czy piasku już nie wspomnę, bo to tylko okazjonalnie, niestety. No więc uwielbiam to chodzenie bez skarpetek, rajstop, pończoch. Nałogowo uczęszczam do kosmetyczki, ponieważ wyznaję zasadę, że sama sobie takiego ślicznego pedicure’u w życiu nie zrobię. Nie potrafię się co prawda skusić na – ponoć najmodniejszą w tym sezonie – kwistą czerwień na paznokciach u stóp (dłonie to coś innego), ale pani Sylwia robi mi piękny i delikatny jak mgiełka french i jest bosko. No to przyznaję się tutaj, że nie jestem żadną tam heroiną, tylko zwykłą kobietą, która lubi być zadbana i w miarę przyjemna wizualnie.
Naturalnie istnieje druga strona tego medalu – sandały zakładam nie tylko ja. Boleśnie bywa, kiedy się człowiek przeleci po mieście i niechcący opuści wzrok na czyjeś stopy. Ał, ał.
Ja to nawet nauczyłam Szefa chodzenia do kosmetyczki na pedicure – nie wyobrażacie sobie tego zachwytu, jak pierwszy raz wrócił z zabiegu do domu. Oglądał sobie stopy przez tydzień. A on w końcu nie maluje paznokci ;o)))))
Teraz usiłuję namówić Mamę, która ma uraz psychiczny – 40 lat temu kosmetyczka zaraziła ją potworną grzybicą, której nie mogła wyleczyć niewiadomo jak długo. Oporna jest i nie chce uwierzyć, że teraz czasy są inne i nie zachęcam jej do pójścia gdziekolwiek, tylko do mojej własnej, prywatnej pani Sylwii, która już sprawę zna i 10 razy na oczach mamy wysterylizuje WSZYSTKO.
Słońce wyszło – trzymajcie więc kciuki za powodzenie mojej akcji STOPA.

Komentarze