Spotkania w podgrupach

Zaczęło się od tego, że z moją koleżanką z klasy podstawowej umówiłyśmy się na kawę, odkrywszy, że mieszkamy niedaleko. Skończyło się wczoraj o północy w klubie jazzowym w mieście wojewódzkim. Przybyło 10 osób, co uważam za niesamowite, bo nie było planowane, wynikło wyłącznie ze skrzyknięć bez zobowiązań. Mam dziś kłopoty z mówieniem. Było nieprawdopodobnie. Boli mnie gardło od wrzasków i brzuch ze śmiechu. Nie pomyliłam się – nikt się nie zmienił, zarówno wizualnie, jak i charakteriologicznie. Jedna tylko dziewczyna zrejterowała wcześniej bez dania pardonu. Ale tego się akurat spodziewałam. Jeden kumpel przedstawił usprawiedliwienie na piśmie – impreza rodzinna, urodziny bratowej. O godz. 23.40 przysłał do mnie sms o treści: „Siedzicie jeszcze?”. Urodziny się skończyły i chciał wrócić!!! Hehe.
Następne spotkanie 15 grudnia. To samo miejsce i czas. Och, żeby nam ten, fartem odzyskany, kontakt nie uciekł!!!

Komentarze