Zmartwienie i niepokój

Otóż martwię się trochę, że nie wzruszają was ani odrobinę moje popisy intelektualne. Nie interesują was książki i filmy (wnoszę po komentarzach pod takimi notkami, których liczba wynosi zawsze całe 0), a nastawieni jesteście, Drodzy Moi Czytelnicy, wyłącznie na plotki, ksiutki i obgadywanki. To wam dobrze nie rokuje. Proszę mi tutaj nie obniżać poziomu, wypowiadać się ętelygętnie i dzielić z ludzkością swoimi przemyśleniami na temat. Nie tam takie: łatwo, szybko i przyjemnie.

Dziwi mnie również i niepokoi, że ABSOLUTNIE NIKT nie zainteresował się przejawianą obecnie przeze mnie aktywnością fizyczną, w postaci kiwania się na balonie. Ja się kiwam, kiwam, mało nie zasnę, a tu żadnego odzewu. To jest po prostu obrazoburcze!!!

Czy myślicie, że w takiej sytuacji ja mam jakąś motywację do kiwania? A musicie wiedzieć, że moja trenerka ma ksywę „Zły Człowiek”. To chyba powinno już mówić wszystko. Po każdym treningu wyczołguję się jak wąż z sali, sycząc przez zęby:
- Sssssss…padam sssssss…tąd!
A zaraz za mną wybiega na paluszkach, świeży jak wiosenka Zły Człowiek (który cały czas ćwiczył 2 razy więcej niż inni) i z usmiechem pyta o samopoczucie. Ja pełznę do szatni wytrwale. Mam do pokonania kosmiczną odległość 1,5 metra i żebyście wiedzieli, że zawsze mi się udaje! O! Twarda ze mnie sztuka.

A w grudniu to może będę nawet zostawała jeszcze na następne zajęcia. Tym razem w roli głównej wystapi BPU (brzuch, pośladki, uda). Myślę, że po dwóch godzinach wzmożonej potliwości coś z tego wyniknie, n’est ce pas?

Komentarze