Dzień deszczowy i ponury

Siedzę sobie w pracy i myślę, że właściwie to chciałabym siedzieć zupełnie gdzieś indziej. Na przykład na wyspach Bahama. Zresztą nie jestem wybredna, mogę i na Seszelach, co mi tam. Przeżywam permanentny brak nasłonecznienia, co mnie demotywuje zdecydowanie. Nie wiem, jak wy, ale ja zdecydowanie urodziłam się w niewłaściwej szerokości geograficznej. A może i nawet w długości. W każdym razie w całej rozciągłości. Naturę mam południową (wrzaski), a urodę niepołudniową, ale mogę się podciągnąć. Jestem gotowa na ustępstwa, co mi tam. Się blond ściągnie, się opali, się zwolni i wykorzysta sjestę. Nie jestem znowu taka uparta, żeby nie ustąpić w żadnej dziedzinie. 

W pracy zabawnie – dwie kierowniczki w dziale, a jak ja poszłam na zwolnienie, to ściągnęli kierownika z urlopu. No cóż – bez wyrobnika nie razbieriosz. Czekam na zmiany, które zostaną potwierdzone w przyszłym tygodniu, a nastąpią od 1 kwietnia. Tymczasem nawet w przyszłym tygodniu, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to i tak nie będę się cieszyła. Nie ma co głupieć na zapas. Upiję się, jak dostanę papier do ręki. Upiję się, powiadam wam. Nigdy tego nie robię, ale tym razem trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie. Koniec wyrobniczenia.
Jeśli wszystko nie pójdzie po mojej myśli – postanowiłam zmienić pracę. W końcu na zakładzie dla obłąkanych świat się, nieprawdaż, nie kończy. Zmiany są potrzebne. Pracuję tu już 8 lat, na trzech stanowiskach i uważam, że jeśli nie Oksford, to co? Myślę, że człowiek w ciągu lat ośmiu może się sprawdzić i awansować, a jak się nie sprawdza, to może powinien pójść gdzieś indziej. To pójdę. Na Seszele ;o) 

Myśl na dziś:
By ukarać mnie za moją pogardę dla autorytetów, los mnie samego uczynił autorytetem.
Albert Einstein

Komentarze