1179
Matula wróciła. Tatko - radosny jak skowroneczek - nawija przez telefon, że żandarm, że zarządza jego życiem, że dręczy i męczy. Siły witalne w niego wstąpiły, poleciał na miasto argumentując, że musi coś tam kupić matuli, bo ona mu każe. Miła to odmiana po niedawnym "ataku serca".
- Matka, koniec podróżowania - obwieszczam po wybyciu protoplasty.
- A to dlaczego? - fuka.
- Przy twoim następnym wyjeździe stary się przekręci.
- Jasne, jasne - burczy pod nosem. - Jak on całe życie był w rozjazdach, to ja się nie przekręcałam.
- Ech... - wzdycham. - Młodość.
W domu rodziców trwa więc sielanka. W moim - atmosfera szukania kąta do zdechnięcia. Zatoki mam zaczopowane całkowicie. Co oczywiście nikomu nie przeszkadza mną szargać.
- Przyjedź na kawę, bo nie pamiętam, jak wyglądasz - ćwierka mateczka czule.
Jadę.
- Zawieź mnie do Danki, bo pada.
Wiozę.
Danka, ulubiona przyszywana cioteczka, lat 77 (nie do wiary, jako żywo), silnie rozwinięte ADHD oraz poczucie humoru, sięgające absurdu. Również powróciła w sobotę, czyli nie widziały się niecałe dwa dni.
- O! - Wykrzykuje na mój widok. - Fajnie, że też przyszłaś. Wyobraź sobie, że umyłam już cztery okna.
- Dzisiaj? - dziwię się uprzejmie. - Wymiatasz po tym urlopie - dodaję, taksując ciotkę w dżinsach, modnej, kwiecistej tunice i figurze dwudziestolatki.
- Przecież, że nie wczoraj - prycha. - Dzień święty, nie?
Przepychamy się w wąskim korytarzu.
- Ciś, matka, na pokoje - kulturalnie pomagam protoplastce w podjęciu decyzji. - Trza korzystać, nie wiadomo, kiedy znowu nas wpuści.
- Stać! Ani kroku! - Ciotka skutecznie zapobiega rozgoszczeniu. - Najpierw pokażę ci dupę.
Normalnie, gdybym jej czterdzieści lat nie znała, to pewnie bym wyszła. A ona, nie czekając na ewentualne zbiegnięcie, zadziera kiecę, ściąga dżinsy i w całej okazałości podsuwa mi pod nos tyłek, noszący wyraźne ślady poparzenia słonecznego.
- Dupa pawiana - stwierdzam. - Pięknie. Jak to zrobiłaś w tę podłą pogodę?
- Mniejsza o to. Wyobraź sobie, jak 11 godzin siedziałam na tym w autokarze.
Uwielbiam jej teksty. Na przykład takie, całkowicie nieoceniające drugiego człowieka:
Mój syn, powszechnie znany pasożyt.
Po raz kolejny wzdycham do tej radosnej woli życia i dystansu do samej siebie. Dobre geny stwierdzono, do tego liczne przykłady w najbliższym otoczeniu. Mam nadzieję, że się uda.
- Matka, koniec podróżowania - obwieszczam po wybyciu protoplasty.
- A to dlaczego? - fuka.
- Przy twoim następnym wyjeździe stary się przekręci.
- Jasne, jasne - burczy pod nosem. - Jak on całe życie był w rozjazdach, to ja się nie przekręcałam.
- Ech... - wzdycham. - Młodość.
W domu rodziców trwa więc sielanka. W moim - atmosfera szukania kąta do zdechnięcia. Zatoki mam zaczopowane całkowicie. Co oczywiście nikomu nie przeszkadza mną szargać.
- Przyjedź na kawę, bo nie pamiętam, jak wyglądasz - ćwierka mateczka czule.
Jadę.
- Zawieź mnie do Danki, bo pada.
Wiozę.
Danka, ulubiona przyszywana cioteczka, lat 77 (nie do wiary, jako żywo), silnie rozwinięte ADHD oraz poczucie humoru, sięgające absurdu. Również powróciła w sobotę, czyli nie widziały się niecałe dwa dni.
- O! - Wykrzykuje na mój widok. - Fajnie, że też przyszłaś. Wyobraź sobie, że umyłam już cztery okna.
- Dzisiaj? - dziwię się uprzejmie. - Wymiatasz po tym urlopie - dodaję, taksując ciotkę w dżinsach, modnej, kwiecistej tunice i figurze dwudziestolatki.
- Przecież, że nie wczoraj - prycha. - Dzień święty, nie?
Przepychamy się w wąskim korytarzu.
- Ciś, matka, na pokoje - kulturalnie pomagam protoplastce w podjęciu decyzji. - Trza korzystać, nie wiadomo, kiedy znowu nas wpuści.
- Stać! Ani kroku! - Ciotka skutecznie zapobiega rozgoszczeniu. - Najpierw pokażę ci dupę.
Normalnie, gdybym jej czterdzieści lat nie znała, to pewnie bym wyszła. A ona, nie czekając na ewentualne zbiegnięcie, zadziera kiecę, ściąga dżinsy i w całej okazałości podsuwa mi pod nos tyłek, noszący wyraźne ślady poparzenia słonecznego.
- Dupa pawiana - stwierdzam. - Pięknie. Jak to zrobiłaś w tę podłą pogodę?
- Mniejsza o to. Wyobraź sobie, jak 11 godzin siedziałam na tym w autokarze.
Uwielbiam jej teksty. Na przykład takie, całkowicie nieoceniające drugiego człowieka:
Mój syn, powszechnie znany pasożyt.
Po raz kolejny wzdycham do tej radosnej woli życia i dystansu do samej siebie. Dobre geny stwierdzono, do tego liczne przykłady w najbliższym otoczeniu. Mam nadzieję, że się uda.
Godnie prezentujesz geny!
OdpowiedzUsuńWspaniałą masz rodzinę:) Ciocia wymiata!
No i wiesz,tak sobie myślę,że ma sporo lat a radosć życia aż kipi,może też i dlatego,że tyle jej się już udało przeżyć i czuje się zdrowa,to naprawdę w dzisiejszych czasach jest sukcesem.
Doprawdy czuję natchnienie, by opisać pogrzeb babci...
UsuńPo za tym radośni i z dystansem do siebie zyją dłużej i lepiej!O:)
OdpowiedzUsuńJestem tego pewna :)
UsuńZ takim zestawem genów i dobrych przykładów na pewno sie uda! :-) A Ciotka wymiata, szacun!
OdpowiedzUsuńMa kobita takie ADHD, że na ulicy w życiu byśmy jej nie dogoniły.
UsuńNastepne haslo w statystykach odsylajace do twojego bloga to bedzie "dupa pawiana"
OdpowiedzUsuń- masz jak w banku:)
Czy Ciotka Danka to aby wlascicielka "Ciechocinka"?
Bylo jej swoj odmrozony tylek pokazac:)Wraz z sugestia naprawienia ogrzewania podlogowego.
Ja juz lepsza,czyli lada dzien mozesz sie tez spodziewac ustapienia pokutniczej zarazy.
1. Spodziewam się.
Usuń2. Owszem. Zapomniała nam powiedzieć, jak w sposób prosty rozwiązać problem inhalacji. Mamy na przyszłość.
3. Nie jestem taka wyrywna w zakresie obnażania. Bardzo mi przykro, popracuję nad tym.
4. Mam nadzieję, bo mi uszami wychodzi. Toczę gluta, kaszlę do uduszenia i mam wkurw. To ostatnie najbardziej uciążliwe :)