1195

Od czasu do czasu wożę moich rodziców na zakupy do dużego sklepu. Większość sprawunków realizują we własnym zakresie, w pobliskim sklepie Społem i na bazarku, ale mają też swój wybrany Real, do którego podwózki żądają. Proszę uprzejmie. Nasz klient nasz per pan. Mnie tam obojętnie, dokąd ich zawożę i skąd siaty wlokę. A właściwie było mi obojętne. Do dzisiaj.

Ojciec mój jest żwawy jak na osobę dobiegającą osiemdziesiątki. Przystrojony w muszkę udaje się autobusem do centrum handlowego Silesia, gdzie zasiada przy stoliczku w czekolaterii Mount Blanc,


na nos kładzie binokle, zamawia gorącą czekoladę - koniecznie bez śmietany - i zaczyna zrzędzić nad upadkiem prasy, podczytując udostępniany Przekrój. Oraz, naturalnie, wzbudzając sensację. Ale to, PT Czytelnicy, nie jest powód, żeby robić mu krzywdę. Na pewno nie, póki jestem przytomna. (I bardzo, bardzo groźna).

Dziś ja oraz mój samochód rodzaju żeńskiego (Honda) zostałyśmy zakontraktowane do wykonywania zadań. Stawiłam się w punkcie A, zawiozłam do punktu B, a następnie ruszyłam pchać koszyk, dotrzymywać towarzystwa i bawić lekką, niezobowiązującą konwersacją. Zanim jednak rozpoczęliśmy eksplorację Reala, tatko - niczym wódz na szpicy swego wojska - poprowadził nas do stoiska w pasażu, prowadzącego handel owocami, gdzie zamierzał nabyć parę deko żurawiny suszonej. Mama płynnie skręciła do apteki i zniknęła chwilowo z oczu, ja stanęłam w pobliżu, bez zaangażowania emocjonalnego obserwując wydarzenie. Tatko z wyszukaną uprzejmością poprosił o rzeczoną żurawinę w ilości za 10 złotych. Młoda panienka na stoisku nasypała towaru do torebki, zważyła, pobrała opłatę. Tatko zabrał torebeczkę i czmychnął w pasaż, ponieważ pasjami to uwielbia, mnie natomiast tknęło.

W ułamku sekundy dokonałam lustracji sytuacji: cena towaru - 44,90 zł za kilogram, waga torebki 165 gram, paragon oraz drobne, miast być podane kupującemu, znikają pod ladą. Okazuje się, że nie spałam w szkole podstawowej na lekcjach matematyki - bez używania aparatów liczących wiem, że za dychę powinno się tam znaleźć ponad 20 dkg. Zanim panienka rozpoczęła obsługę kolejnej osoby, wykonałam krok w jej kierunku.
- Proszę pokazać mi paragon do zakończonej transakcji - poprosiłam grzecznie.
Warto podkreślić, że ja grzecznie proszę, a ludzie wykonują. Nawet całkowicie obcy. Panienka bez słowa sprzeciwu podała mi paragon spod lady, a tam wołami: aloes suszony, cena za kilogram 57,90 zł.
- Dlaczego nabiła pani na paragon suszony aloes, sprzedając żurawinę? To przeszło 10 zł różnicy na kilogramie.
Panienkę zatkało. Doskonale wiedziała, o co chodzi, ale nie spodziewała się jakiejkolwiek reakcji.
- Pomyliłam się.
- Oczywiście na niekorzyść klienta. O 1/4 wartości transakcji. Uważa pani, że może skubać bezkarnie starego człowieka?
Panienka się naindyczyła i wysyczała w moją stronę:
- A kto pani w ogóle jest?!
- Jestem córką tego starszego pana, którego pani przed chwilą oszukała.
- Ja się pomyliłam! - Zapiszczała ekspedientka.
- Nie sądzę. Proszę oddać mi należną resztę.
Ekspedientka zaczęła gwałtownie majstrować przy ekranie dotykowym kasy.
- Zacięło się.
- Nie szkodzi. Proszę sobie policzyć na kalkulatorku różnicę i wydać resztę.
- Ja nie mogę liczyć na kalkulatorze!
(Ciekawe).
- To proszę wziąć ołówek i policzyć na karteczce - odpowiedziałam spokojnie i powiało chłodem.

Ludzie, ona nie umiała. Miotała się, tłumek gęstniał, więc spokojnie wyjęłam telefon, dokonałam prostej operacji kalkulacyjnej i podstawiłam jej pod nos. 7,40. Oklapła. Wyjęła z kasy całe 10 zł i oddała mi, wypiskując złośliwie:
- Niech sobie tatuś zostawi żurawinę na zdrowie.
- Niech się pani cieszy, że nie złożę na panią skargi. Oszukiwanie w ten sposób osób starszych, tylko dlatego, że są bezradne, to coś więcej niż kradzież.
Odeszłam, pozostawiając barwne, nawoskowane owoce, zmiażdżoną ekspedientkę oraz presję opinii publicznej.

Dogoniwszy tatkę, wcisnęłam mu w garść odzyskaną dychę.
- A co to? - zapytał radośnie, oderwany od jakiejś wystawy.
- Pani podarowała ci tę żurawinę.
- Ale jak to? - drążył.
- Chciała cię oskubać, ale się nie udało.
- Ale...
- Bez dyskusji, kochaniutki. Na zdrowie.

I wiecie co? On się emocjonalnie pochylił nad tą ekspedientką.
Mój Tato. Emeryt po 54. latach pracy zawodowej.
Ta gówniara nie liczyła sobie nawet połowy tego, co on przepracował. W dużej mierze społecznie.

Komentarze

  1. dobrze że tam byłaś, ale nie sądzę żeby na nią długofalowo podziałało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę ją odwiedzać częściej. Nabędę krzesełko wędkarskie i posiedzę trzy razy w tygodniu mimo.

      Usuń
    2. wiesz, że to by było dobre. by dziumdzia dostała nauczkę przynajmniej.

      Usuń
    3. Chodzą słuchy, że ja mam też przyciężkawy wzrok.

      Usuń
  2. to : http://www.ceneo.pl/8647456
    czy to : http://www.ceneo.pl/2466159#tab=reviews_scroll ?
    do średniobrązowych mebli? z góry zastrzegam, że nic innego, inaczej wojna w chałupie. mi się podobały piekarniki w stylu retro...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto spędza najwięcej czasu w kuchni? Jak chłop wybiera piekarnik, dostaje mu się w pakiecie gotowanie. Bądź twarda.

      Usuń
    2. retro piekarniki wymagają retro cierpliwości do odczyszczania tych wszystkich gałeczek, zawijasków, wyżłobków.

      Usuń
    3. Ma mieć, jak lubi. Przecież ona będzie czyścić, nie? Nie bądź ogrodnikiem!

      Usuń
  3. Ale chamstwo! Pomysl z krzeslekiem wedkarskim doskonaly:) Masz wszelkie predyspozycje,zeby zostac "tajemniczym klientem":)
    Pozdrow Tatusia od nas.Oraz Mamusie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że mam. Byłam kierownikiem działu jakości. Robię to bez drgnienia powieki ;)

      Pozdrowię, ma się rozumieć.

      Usuń
  4. Ech, a moze ona ani czytac, ani pisac? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani, tym bardziej: "dziękuję, przepraszam i proszę".

      Usuń
    2. No, tu to dopiero stawiasz wymagania! :-)
      Na marginesie, Norweski ku mojemu utrapieniu i zaambarasowaniu, kazdy bon kasowy oglada pod swiatlo. Z rzadka przytrafiaja sie nam pomylki tudziez oszustwa na Wyspie, wiec zwykle sycze na niego, zeby nie robil siary. Natomiast w RFN czestotliwosc jest zdecydowanie wyzsza, nieomal statystycznie istotna. Tu ojro, tam dwa i rzeczywiscie mozna przestac miec zaufanie.
      Moj wlasny ojciec wspominal tez, ze polski rzeznik nieustannie probuje go okradac kasujac jalowcowa jako szynke babuni.
      O etosie pracy! Gdzie jestes?

      Usuń
    3. Nie prowokuj mnie, bo Ci odpowiem ;)

      Usuń

Prześlij komentarz