Opowieść o misiach-przytulisiach

Każdy wieczór w naszym domostwie przebiega według ściśle opracowanego scenariusza, którego elementem jest dostarczanie do naszego łóżka misiów-przytulisiów. Pewnie chodzi o to, żeby się nam dobrze spało. W roli dostaczyciela (donosiciela?) występuje Zocha wieczorna. W roli nas występujemy my. W roli miejsca dostarczenia występuje sypialnia z wariacjami (podłoga, łóżko itp). W roli misiów przytulisiów… no właśnie. Z pełnym zaangażowaniem oddajemy się oboje uczestnictwu w sztuce rozgrywanej przez Zochę wieczorną każdego wieczora. Schemat działań jest zawsze ten sam. Kiedy już leżymy w łóżku i na głowie Szefa leży Karol, a pod moją kołdrą szamoce się Tuśka, Zocha wieczorna daje sygnał dźwiękowy do rozpoczęcia działań. Sygnał dobiega z dołu, najczęściej z tak zwanego salonu i zmienia miejsce dobiegania zgodnie z przebywaną trasą. Naszym świętym obowiązkiem jest na ów sygnał odpowiedzieć, co zachęci Zochę do realizacji z góry przyjętego planu.
- Miauuuuuuuuuuu!!!
- No chodź, Zosieńko, chodź szybciutko.
- Miauuuuuuuuuuu!!!
I zaczyna się totalizator sportowy.
- Co dziś obstawiasz?
- A jaka jest stawka?
- Miauuuuuuuuuuu!!!
- Kto przegra, gotuje jutro obiad.
- Dobra. Piłeczkę.
- Miauuuuuuuuuuu!!!
- A ja myszkę.
- Którą, trzeba określić dokładnie.
- Dużą. A ty nie określiłeś.
- Miauuuuuuuuuuu!!!
- No to żółtą z gąbki.
- Uważaj, zbliża się!
- Miauuuuuuuuuuu!!!
- Nooo, co tam dziś mamy?
- Miauuuuuuuuuuu!!!
- Wygrałeś. Piłeczka.
- Miau, miau, miau, mrrrruuu…
- Idź no, Zośka, przynieś myszkę.
Zośce już się nie chce, pada na podłogę dumna z właściwie spełnionego obowiązku.

Misie-prztulisie pojawiają się w przeróżnych wariacjach. Naszą ulubioną jest gabka do mycia naczyń, ściągnięta ze zmywaka. Przedziwne zamiłowanie.
Dziś o poranku odkryliśmy, że Zocha ciężko pracowała całą noc. W naszym łóżku spały z nami następujące misie-przytulisie:
- piłeczka z gąbki żółta,
- piłeczka czerwona z coca-coli,
- myszka z futerka szara, duża,
- gąbka ze zmywaka,
- ścierka do naczyń.
Po przeprowadzeniu dochodzenia okazało się, że ścierka jest nieużywana i została wyciągnięta z szafy. Proste, prawda? Otwiera się szafę i ciągnie do skutku. Jak koty dłużej są same w domu, to ktoś potrafi wyciągnąć z szafy do 7 koszul Szefa. Do dziś nie ma pewności, kto jest sprawcą. Nie wiemy na pewno, że to Zocha, bo w nocy też za rękę… yyy… za łapę znaczy, jej nie złapaliśmy.

Dialogi wieczorne.
- Grasz?
- Nie.
- A co robisz tak długo?
- Kombinuję z hateemelem na blogu.
- A co chcesz wykombinować?
- No tak sobie na czuja sprawdzam, jak zmienić tło na przykład.
- O, super. Ja ci zrobię!
- Ale ja nie chcę mieć zrobionego, chcę sama umieć.
- To ja cie nauczę! Posuń się. No posuń się!

… po 45 minutach

- Prosze cię, obiecałeś, że mi powiesz – jak. Siedzisz tu juz prawie godzinę, nic się nie zmieniło i ja dalej nie wiem, co ty robisz.
- Cicho, cicho! Pracuję!

Efekty pracy widzicie sami.
Zatoczyliśmy koło.
Ale podobno koło to figura idealna.

PS
Zapomniałam Wam powiedzieć, że o 6.45 napsikłam sobie w oko perfumami.
A o 8.00 RUSKIE przyszli. No nie do wiary, to się nigdy nie skończy, oni nie wyrażają woli się od nas odpierpapier, ożesz jego melodia.
Posuwam na wysokości lamperii. Odmawiam rozmów telefonicznych i nic nikomu nie będę wyjaśniała, do cholery i kropka!

PSS
Buchacha!
Tego jeszcze nie było! Podaję najciekawszy odsyłacz z wyszukiwarki na mojego bloga, na jaki udało mi się trafić. Uwaga…
DRZWI WYJŚCIOWE DO MIESZKAŃ W BIELSKU PODLASKIM.
To jest mój kandydat do nagrody. Prosimy o ujawnienie się.

Nieznane są ścieżki Pana…

Komentarze