Służbowa sobota

Najbardziej chyba męczącym, z mojego punktu widzenia, obowiązkiem służbowym jest konieczność obecności na tzw. imprezach. Jak mam przyjechać do firmy, zrobić coś konkretnego, wymienić uwagi i jechać do domu, to OK. Ale imprezy są męczące. Raz – bo zabierają człowiekowi mnóstwo czasu (nie da się wpaść na godzinę, musisz siedzieć przynajmniej cztery), choć ja się zawsze jakoś wykręcam i urywam. Dwa – bo to wyłącznie politykierka. Suszysz człowieku zęby, rozmawiasz o niczym albo robisz interesy. Jak masz jakieś do zrobienia. Szczęśliwie się złożyło, że wczoraj miałam, przynajmniej było jakieś zajęcie.
Zabawa była przednia, bo wiadomo, że jeśli nawet nie masz interesów, to warto zadzieżgnąć kontakty. Zgadnijcie, kto jest zawsze najbardziej oblegany? No wiadomo – najważniejszy. A mnie się tym razem zdarzyło mieć interes do najważniejszego. Szczęśliwie przebywał w towarzystwie wyłącznie męskim, więc uznałam, że najrozsądniej będzie schować w kieszeń przemyślenia o seksizmie i wyhaczyć gościa z tłumu na damską sztuczkę. Zresztą przeciw takim żałosnym argumentom mężczyźni zwykle nie potrafią nic poradzić.
- Panowie wybaczą – olśniewałam uśmiechem – nie możecie rezerwować sobie całego czasu pana prezydenta na męskie rozmowy. Jako kobieta uznałam, że coś mi się należy i postanowiłam go poderwać. Pan pozwoli, panie prezydencie?
I już byli załatwieni. Sami powiedzcie, no co można powiedzieć na takie dictum. Od razu uprzedzam, że mój interes nie był wcale prywatny, chodziło o akcję „parkujesz? – zdrapujesz!”*. Ale zabawę i tak miałam, bo potem pielgrzymki politykierskie przychodziły do mnie, zwyczajnie chcieli wyniuchać, co jest na rzeczy. Powiadam wam – nie znoszę takich sytuacji!!! Najlepiej jest mieć ogródek i siedzieć w ogródku. Nie mam ogródka, to politykuję na małą skalę. Ale… kupiliśmy wczoraj pierwszą tuję, bo chcielibyśmy przed domem uzyskać coś takiego, jak nasz sąsiad z przeciwka.

O:

Photo Sharing and Video Hosting at Photobucket

Ładne, nie?
Oprócz tego znalazłam wierzby po 10 zł. W związku z tym mam dwa pomysły: szpaler wzdłuż ulicy i obsadzenie śmietnika. Ale do tego drugiego znów muszę trochę popolitykować :o) To niesamowite po prostu. Żałosne!
A potem to już sobie dam spokój i będę patrzyła, jak rośnie.
Oby!

PS godz. 20.28
Właśnie skończyłam czytać:
trzy książki Jakuba Ćwieka. Ujdą. W kwestii rozrywkowej: wchodzą jak nóż w ciepłe masełko. Jedna książka na góra dwa dni. Gość ma szansę zostać pisarzem. Chociaż Szef jest bezlitosny i mówi na niego Ćwok.
Czytam obecnie:
Umberto Eco: O bibliotece.
Stanisław Lem: Okamgnienie.
Wojciech Cejrowski: Rio Anaconda.
Jak skończę, to wam powiem, co o tym sądzę.

* Krysiu, wziął opinię prawną, choć strasznie się opierał, ale wiesz, że mnie się tak łatwo pozbyć nie da. Jestem z nim umówiona na telefon w przyszłym tygodniu. Nie wiem, jak będzie, bo wysypał się, że akcji w pierwszym rzucie nie poparła nawet jedna osoba. Jakby nie poszło, to poczekamy na nowożeńców i będziemy drążyć dalej.

Komentarze