1610

Jeszcze dwie godzinki i do widzenia się z państwem.

Szef w swej łaskawości postanowił wypuścić nas westernowo. Całe szczęście, bo nawet zakupów nie mam zrobionych. W lodówce pingwin, a rodzice wpadną na świąteczny obiad, to trzeba coś więcej niż risotto z warzywami.

Wracając do szefa - o poranku wspomniał, niestety, że zamierza dziś jeszcze ze mną porozmawiać, lecz trzymam się myśli, że nie będzie miał czasu. Natomiast z powodu "nie warto się niczego chwytać" - napiszę prośbę o przyjęcie mnie do fabryki, gdyż ponieważ jestem zatrudniona do środy. To nie wiadomo, czy mam tu jeszcze po co przychodzić. Zwłaszcza że po majowym weekendzie mam się przeprowadzać na górę. Szkoda by było generować pot.

Idę. Coś tam skrobnę.

Komentarze