1632

Otagowuję: #zadługienieczytam, #nudanudanuda, #będzietruć.

Pasjami uwielbiam Pratchetta. Jak mało kto potrafi on podać czytelnikowi konstrukcję pudełkową (matrioszkową). Przypisom do przypisów nie ma końca, a im dalej w las, tym śmieszniej. Też tak chcę, choć zdecydowanie za wysokie to progi. Jednak "wierny naśladowca" (wierny nie od kunsztu, ale od uporczywości w działaniu) to już wystarczający komplement. Będą więc przypisy do przypisów. Dojrzałam.

Ucząc pewnych wartości na podstawie "Dzikiej kaczki" (nomen omen) Ibsena*, nauczyciel rozpoczyna zwykle od zadania uczniom wiekopomnego pytania. Brzmi ono:

CZY ZAWSZE NALEŻY MÓWIĆ PRAWDĘ?

Najczęściej uczniowie, nie przewidując podłego podstępu ze strony kogoś tak prostego w budowie, jak nauczyciel, odpowiadają zgodnie z tym, co podpowiada im wieloletnie, uczniowskie doświadczenie**: tak, zawsze należy mówić prawdę. I tu się właśnie zaczyna.

Wobec powyższego serdecznie Was wszystkich przepraszam, bo zachowałam się jak rasowy nauczyciel - czyli zgodnie ze zdobytym wykształceniem - podrzucając temat chodliwy, na podstawie którego pragnęłam dojść do tego miejsca, w którym się właśnie znaleźliśmy. A więc do rozmowy o wartościach w ogóle***.

Gdybym zaczęła z grubej rury, podrzucając tak niedefiniowalne pojęcia, jak: prawda, sprawiedliwość, równość społeczna itp., notka przeszłaby bez echa. I bez wrzenia Kaczki, którą dzięki temu kocham jeszcze bardziej****. Bez trzaśnięć drzwiami, które z całą pewnością miały miejsce wśród pewnej grupy czytelników. I w końcu - bez wzrostu poczytalności, który skrzętnie odnotowałam. Albowiem ludzkość po kokardę ma moralizatorstwa. Oraz trucia. Od tego jest telewizor. A dzisiejsze telewizory mają spory gabaryt. Liczony w calach. Nie mam ambicji.

Relatywizm.
Oto magiczne pojęcie, o które potykamy się co rusz. Nie istnieje ani czarne, ani białe - wyłącznie odcienie szarości. To, co w jednej sytuacji wydaje się dobre, w innej może stać się karygodnym nadużyciem. Państwo pozwoli, że zrobię unik i spadnę z hukiem z wyżyn tematyki damsko-mięskiej. Weźmy inny chodliwy temat: świadczeń zdrowotnych dla osób, cierpiących na choroby rzadkie.

Jak wszyscy wią, jestem silnie zaangażowana w Macierzyństwo bez lukru, którego naczelnym celem jest zbieranie pieniędzy dla Mikołajka, chorego na SMA1. Jestem też czule zakoleżankowana z Preclową - wierzcie lub nie: w realu jeszcze fajniejszą niż w wirtualu*****. Różne tam w życiu robiłam i robię rzeczy z tej półki. A mówię o tym nie dlatego, byście nagle zaczęli odczuwać podziw, lecz by uzmysłowić, że trudno mnie podejrzewać, jakobym sądziła, że komuś coś trzeba odebrać.
Ale.

Z pustego i salamandra nie naleje jak z cebra. Tedy przy dyskusjach o świadczeniach dla obarczonych chorobami rzadkimi, niezmiennie pojawia się dylemat: komu zabrać. Czy ratować garstkę (rozpatrujemy każdą z chorób z osobna, a nie kupą - bo wtedy wyjdzie, że wcale nie takie rzadkie), tnąc w miliony? A może poświęcić mniejszość dla dobra ogółu?
Nie mam zamiaru odpowiadać na to pytanie, gdyż ono leży na półce "co nie zrobisz. będzie źle". To jest półka znajdująca się zaraz obok tej z napisem "ograniczmy liczbę posłów o połowę" i "wywalmy połowę urzędników"******.

Chciałam po prostu pokazać schemat. Przecież nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy, by odłączyć Precla albo Mikołajka od respiratorów (ale czy na pewno?!). Zwłaszcza, gdy przestając być kimś obcym, nieznanym, twarzą z tłumu. Jednakże gdyby akuracik nasze osobiste dziecko miało jakiś wypadek i nie udzielonoby mu pomocy, na którą zabrakło prawych środków płatniczych, to kto wie? Kto wie...
Przykłady można by mnożyć.

Takoż i ma się do wyznaczania granic.
Większość komentatorek pod poprzednim postem wpadło w pułapkę relatywizmu. Kaczka przemilczała rzecz ze wzgardą, choć może po prostu Biskwit dał jej popalić i nie miała kiedy tu przyleźć. W każdym razie - jeśli przyjdzie i się wypowie tam, po przeczytaniu tu - to już nie będzie to samo*******. Co prawda kolorki przyłożyła, że się brzydzi, a pacia finalnie również trąciła struny dwunastopasmówki, ale nikt, NIKT!, nie spróbował nawet gdzieś jej (tej autostrady) na mapie wyznaczyć. Mimo że o to właśnie wnioskowałam.

Bo to jest niemożliwe. Granica istnieje - ale lekko rozmyta. Trudno ją określić słowem czy na papierze (w sensie prawnym). Jednej z nas przeszkadzać będzie wszystko (czy uśmiech ma podtekst erotyczny?), innej to, co zawiera się w słowach, jeszcze innej - gesty. Znajdzie się w końcu taka, której to ryro lub nawet pasuje. Dziewczyny dobrze napisały: INDYWIDUALNA WRAŻLIWOŚĆ.
Ale co to, do diaska, jest?!

Drodzy Panowie, gorąco Wam współczuję. Weźcie se odpowiedzcie na pytanie, jaka jest indywidualna wrażliwość każdej z Waszych koleżanek. Polecę cytatą:

Z babami źle. A bez babów jeszcze gorzej********!







* Ciekawe, swoją drogą, czy "Dzika kaczka" stanowi jeszcze pozycję w kanonie lektur. Pewnie nie - a szkoda^.
** Doświadczenie to mówi: odpowiedz, jak oczekuje nauczyciel, a będziesz mieć święty spokój^^.
*** I tu nam wyszło na jaw, że Oisaj instynktownie (zdaje się) polecił na swoim blogu mój post. Albowiem ma się znakomicie do literatury, która - było nie było - często podkręca do tego typu rozważań. Gratuluję. Przyszłość rozbuchaną w dziedzinie książkowej wieszczę^^^.
**** O ile to w ogóle możliwe^^^^.
***** Wróć do przypisu ****. Oraz otwórz kolejne pudełko.
****** A potem zastanawiajmy się, skąd brac na zasiłki dla bezrobotnych^^^^^.
******* A nawet jeśli przed przeczytaniem, to i tak będziemy ją podejrzewać^^^^^^.
******** "Rzeczpospolita babska". Pyszności^^^^^^^.


^ Niedługo będą mieli w kanonie lektur wyłącznie elementarz. Ważne, by nam wzrósł odsetek osób z wyższym wykształceniem. Nikt wszakże nie mówi, że magister ma posiadać jakąś wiedzę.
^^ Przykład ilustrujący teorię.
^^^ Bez mojego wieszczenia radzi sobie znakomicie. Ale też chce mieć coś z tego sukcesu. Jestem wszakże powszechnie znana z tego, że - sama nic nie osiągnąwszy - znam różnych ludzi. Obarczonych sukcesem. Wymieniać?
^^^^ Dotąd klęczałam. Teraz, odkrywszy w niej ludzką świętą, mniej się boję wspólnego picia wódki.
^^^^^ Gdzie, pytamsie, pisałam, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie?
^^^^^^ Polak - naród podejrzliwy i niełatwowierny.
^^^^^^^ Jeśli istnieje ktoś, kto nie widział... Migusiem!

Komentarze

  1. Ja bym dyskutowala, ale.
    Ale.
    Z miejsca ustawilas mnie w tej dyskusji (swiadomie lub nie) na niefajnej pozycji, no wiesz, piszac miedzy innymi: 'i bez wrzenia kaczki lub 'kaczka przemilczala ze wzgarda'. Ktos kto wlacza sie do dyskusji po takim opisie postaci gotow byc moze uznac, ze jestem pieniaczka, fundamentalistka, a w przerwach bronie krzyzy. Na starcie podgryza to moje argumenty w potencjalnej dyskusji.
    A przeciez ja ani nie zawrzalam, ani nie wzgardzilam, ani cisnienie mi sie nie unioslo. Wyrazilam swoja opinie, ktora rzecz oczywista i wolny rynek, moze roznic sie od twojej i git.
    Nie bylo mnie tu, bo stalam w bawarskim korku, wiec nie moglam odpowiedziec na pytanie, czy gdy Sean to bym przesunela granice. Sean mnie slabo kreci, wiec powiedzmy, ze chodzi za mna Han Solo i gdy tylko moze wypelniajac mi arkusze excela pochyla sie nad moim biustem i zartobliwie komentuje wciecie w dekolcie. I co ja na to? Ja na to, ze jestesmy w pracy, i zycze sobie by przestal, gdyz nastepnym razem udam sie prosto do dzialu zarzadzania zasobami ludzkimi ze skarga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Kaczko! Zapomniałaś dodać, że napisałam również: "którą dzięki temu kocham jeszcze bardziej" oraz "choć może po prostu Biskwit dał jej popalić i nie miała kiedy tu przyleźć" (i to jednym tchem z poprzednimi, wykonanymi prze Ciebie cytatami). Napisałam też, w odniesieniu do tej pierwszej części: "O ile to w ogóle możliwe", a potem dodałam: "Dotąd klęczałam. Teraz, odkrywszy w niej ludzką świętą, mniej się boję wspólnego picia wódki". Nadmienię, że słowo "ludzka" w tym przypadku oznaczało coś na kształt "ludzi człowiek".

      Byłaś także uprzejma nie wspomnieć, że pod poprzednią notką zamieściłam podsumowanie o treści: "Bardzo Wam dziękuję za wszystkie wypowiedzi. (...) Podkreślam również, że cenię sobie zdania (niby że) przeciwne do mojego". Wyjaśniam, że określenie "niby że" odnosiło się do faktu nieposiadania przeze mnie, tak naprawdę przeciwnego zdania.

      Pisz sobie, co tylko zechcesz. Szargaj, smagaj, manipuluj, plwaj, przytupuj odnóżem i bekaj rozgłośnie. Możesz nawet powiedzieć "dupa". Albowiem liczę się z każdym Twoim, nawet popartym treścią żołądkową, zdaniem.

      PS Zalega Ci. Tylko ja to widzę?

      Usuń

Prześlij komentarz