1828

Dzisiejszy odcinek sponsorują literki N, Z, S. Jak: Nie Zgadzam Się. Oraz obrazek.


31 lipca br. episkopat wydał oświadczenie. Jest ono odpowiedzią na dość gwałtowną (nareszcie) reakcję MEN na pomysł podpisywania przez nauczycieli deklaracji sumienia. Oto na naszych oczach ziszcza się sen idioty, promujący podpisywanie przez przedstawicieli każdego zawodu własnej deklaracji sumienia. Prezes, co zrozumiałe, natychmiast stwierdził konieczność oznajmienia światu przez informatyków, że instalacja systemu operacyjnego Windows 8 jest niezgodna z ich sumieniem i podniesienia rąk znad klawiatur. Ja poszłam o krok dalej, nawołując, by zrzeszyły się babcie klozetowe, a publiczne sracze udostępniono wyłącznie prawym katolikom. Nie bez kozery używam słowa "prawym" - dostrzegam bowiem, że część katolików zbacza z jedynego słusznego kursu i puka się w czoła. Za co, oczywiście, pragnę serdecznie podziękować.

Nie Zgadzam Się.
Podłe manipulacje i ohydne machlojki werbalne, którymi charakteryzuje się oświadczenie episkopatu, budzą we mnie wstręt i sprzeciw.

W odpowiedzi na te groźby - pisze episkopat. Groźby brzmią:
nauczyciel, który podpisałby Deklarację Wiary i będzie się stosował do przepisów w niej zawartych, powinien się liczyć z reakcją dyrektora szkoły, organu prowadzącego i wojewody, który uruchomi postępowanie dyscyplinarne wobec takiego nauczyciela; nauczyciel, który podpisałby Deklarację Wiary, łamałby Konstytucję, która mówi, że wszyscy obywatele mają takie same prawa i obowiązki bez względu na wyznanie i światopogląd, oraz przepisy Karty Nauczyciela. Pani minister przywołała artykuł 6. Karty, w którym zapisano, że „nauczyciel obowiązany jest […] kształcić i wychowywać młodzież w umiłowaniu Ojczyzny, w poszanowaniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, w atmosferze wolności sumienia i szacunku dla każdego człowieka oraz dbać o kształtowanie u uczniów postaw moralnych i obywatelskich zgodnie z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów”. 

Natychmiast pomyślałam sobie, by zgłosić organom ścigania wszelkie groźby, które kierowane są pod moim adresem przez instytucje państwowe oraz spółki prawa handlowego. Ba! Mało tego! Może nawet wytoczę sprawę (Łoterloo przeciwko Polsce) mojej ojczyźnie, która ustanowiła Kodeks karny, cywilny, kodeksy postępowania administracyjnego i inne, najeżone groźbami, identyfikującymi, co też może mnie spotkać, gdy nie będę się stosowała do przepisów prawa. Bo to narusza moją godność osobistą, rani me sumienie oraz generuje stres, a co za tym idzie, wydatkowanie prawych środków płatniczych na leki psychotropowe.

Przeciwko czemu burzy się episkopat? Przeciwko umiłowaniu Ojczyzny? Poszanowaniu Konstytucji? Wolności sumienia i szacunkowi dla każdego człowieka? Przeciwko moralności i przyjaźni? NAPRAWDĘ?!

Dalej pisze episkopat:
Władze publiczne nie mogą bowiem uchylać się od zajmowania stanowiska w sprawach o fundamentalnym znaczeniu nie tylko dla życia poszczególnych osób, ale także dla wspólnot, które tworzą lub w których żyją obywatele.
Czy tylko ja zauważyłam, że władze właśnie to uczyniły? Co więc stanowi źródło oburzenia? Nawoływanie przez instytucję do tego przeznaczoną do przestrzegania zapisów ustawy zasadniczej? Czyżbyśmy, jako naród, tworzyli konstytucję jako luźną sugestię?! Konstytucję - podstawę istnienia naszego państwa?!!!

Potem jest już tylko gorzej.
To właśnie jest źródłem konfliktów sumienia u ludzi prawych.
Zwróćcie uwagę, że wszyscy, którzy sprzeciwiają się poglądom episkopatu, nie są ludźmi prawymi. Tak, tak. Ty też. No co się dziwisz? Co się gapisz? Oto znaleźliśmy się w jednym worze ze złodziejami, mordercami, podpalaczami, oszustami, gwałcicielami i szantażystami. Wszakże z pewnością nie są to ludzie prawi. Nie jesteśmy i my. I Ty. Czy to już jest chwila, kiedy skoczyło Ci ciśnienie? To się cieszę. Nareszcie.

Zasada świeckości państwa powinna być rozumiana jedynie w ten sposób, że władze publiczne nie będą narzucały obywatelom wyznawania określonej religii lub ideologii. Świeckość państwa nie polega zatem na usuwaniu krzyży z przestrzeni publicznej lub religii ze szkół, ale raczej na dbaniu o to, aby nie było dyskryminacji z powodu światopoglądu.
Sęk w tym, że w realiach to się właśnie dzieje. Władze publiczne narzucają nam konieczność wyznawania jedynej słusznej religii. A to za pomocą konkordatu, a to wyłącznie religii katolickiej w szkołach, za pomocą nieorganizowania zajęć równorzędnych i przeznaczania nieprawdopodobnych środków na działalność kościoła katolickiego, a to w końcu za przymus tolerowania Hoserów, Michalików, Gądeckich, Dziwiszów i cichego przyzwolenia na to, by pracownicy, utrzymywani z pieniędzy publicznych, działali w niezgodzie z polskim prawem.

W tym miejscu dochodzimy do absolutnego kuriozum.
Gdy dochodzi do konfliktu między dobrze uformowanym sumieniem a prawem stanowionym, obywatel ma zawsze prawo do sprzeciwu sumienia. „Obywatel nie jest zobowiązany w sumieniu do przestrzegania zarządzeń władz cywilnych, jeżeli są one sprzeczne z wymogami porządku moralnego, z podstawowymi prawami osób lub wskazaniami Ewangelii.
I zaraz złośliwie myślę sobie, że moje dobrze uformowane sumienie sprzeciwia się ruchowi prawostronnemu. I niechaj mnie teraz jakiś policjant zatrzyma! Ekskomunika!!!
A poważnie? Wczoraj martuuha oświadczenie episkopatu skomentowała następująco:
Zastanawiam się co i kiedy się tak pozmieniało, bo pamiętam, że mnie uczono, że z nieprzestrzegania przepisów prawa należy się spowiadać ze skruchą i postanowieniem poprawy.
Mam na to tylko jedną odpowiedź i jest nią dzisiejszy obrazek dnia, od którego zaczęłam moje rozważania. Sądzę, że gdzieś pomiędzy rokiem 1990 a 1994.

Niesprawiedliwe prawa stawiają ludzi moralnie prawych (podkreślenie moje) w obliczu dramatycznych problemów sumienia: gdy wymaga się od nich współpracy [kolaboracji] w działaniach moralnie złych, mają oni obowiązek odmówić uczestnictwa w tych działaniach (Jan Paweł II, Encyklika Evangelium vitae, 73). Odmowa ta jest nie tylko obowiązkiem moralnym, lecz także podstawowym prawem człowieka, które właśnie dlatego, że jest prawem człowieka, powinno być uznawane i chronione przez prawo cywilne: „Kto powołuje się na sprzeciw sumienia, nie może być narażony nie tylko na sankcje karne, ale także na żadne inne ujemne konsekwencje prawne, dyscyplinarne, materialne czy zawodowe” (KNSK, 399; Jan Paweł II, Encyklika Evangelium vitae, 74). 
Tak - katolicy przypuszczalnie winni postępować zgodnie z nauką ojców kościoła. Ale dlaczego ja - zadeklarowana niekatoliczka - mam się na tym opierać? Czy przypadkiem nie narzuca mi się przemocą poglądów i religii? Czy w tym kraju nie ma już dla mnie miejsca? Dlaczego zabrania mi się postępować zgodnie z tym, co dla mnie ważne - przepisami prawa polskiego - narzucając zasady, pochodzące z encyklik?! Z całym szacunkiem, wszyscy katolicy, którzy tu przychodzicie, ale w dupie je mam. Tak samo jak wskazówki wszystkich innych religii tego świata. Ja chcę tylko być porządnym człowiekiem. Żyć i dać żyć innym. I żeby ci inni też dali mi żyć w zgodzie z moimi własnymi przekonaniami. Co, na marginesie, gwarantuje mi konstytucja. Jak widać - dość ulotnie zresztą.

Gdyby więc ministerstwo zmierzało w tym kierunku, by pod pozorem bezstronności szkoły wprowadzać do niej skrajnie ideologiczne programy nauczania, stojące w sprzeczności z godnością człowieka, z Konstytucją (art. 48 i 53), zdrowym rozsądkiem i przekonaniami rodziców oraz ignorując to, że ani społeczeństwo, ani państwo nie powinny zmuszać nikogo do działania wbrew jego sumieniu ani zabraniać zgodnego z nim działania, to istotnie samo przyczynia się do tworzenia realnych przesłanek do niepokojów w szkole.
Ministerstwo pod pozorem bezstronności wprowadziło do szkół skrajnie ideologiczny program nauczania w postaci religii katolickiej. Państwo na to zezwoliło i teraz mamy efekty. Postawy rządzących, stojące w sprzeczności z godnością ludzką, z konstytucją, zdrowym rozsądkiem i przekonaniami obywateli zmuszają mnie (i osoby mi podobne) do działania wbrew memu sumieniu i zabraniają zgodnego z nim działania. Tym samym przyczyniając się do realnego niepokoju, który odczuwam każdorazowo, gdy ktoś usiłuje zatkać mi usta i wtłoczyć siłą w tryby TOTALITARYZMU.

Bo tam właśnie idziemy - im szybciej to dostrzeżesz, tym dla nas wszystkich lepiej.

Komentarze

  1. Hmm, jestem w stanie zrozumieć deklarację sumienia u ginekologów (nie dyskutujemy, czy popieram, czy nie). Natomiast po kiego grzyba u nauczycieli, którzy nie decydują bezpośrednio o życiu i zdrowiu ludzkim? Chyba że psychicznym, to do rozważenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Nie, Kruszyzno. Kto bowiem chce pracować w jakimś zawodzie i a priori zakłada, że będzie działał wbrew przepisom z tym zawodem związanym, ten powinien po prostu wybrać inną pracę. Bądź też założyć sobie prywatny gabinet z wytłuszczoną na drzwiach informacją, że usługi tylko w okrojonym zakresie. Albo się chce za pieniądze podatnika, albo prywatnie - zgodnie z własnym sumieniem. Nie usprawiedliwiajmy nikogo.

      Usuń
  2. No i w końcu! Ja się w pełni zgadzam z biskupami. Pierwsze deklarację sumienia powinny podpisać panie od biologii, co jest chyba zrozumiałe i oczywiste, zaraz za nimi fizycy i ci od astronomii, żeby nie mieszali dziateczkom w głowach bzdurami o kosmosie, gdy każdy przecież wie, jak było naprawdę, kolejni to historycy, bo wiadomo, że o wyprawach krzyżowych i inkwizycji trzeba umieć opowiadać.
    Nie ma takiego przedmiotu szkolnego, którego by nienamaszczony nauczyciel nie mógł kłamliwie wykładać wypaczając przy tym boską (czyt. biskupią) prawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym żadnego boga do tego nie mieszała.

      Usuń
    2. My to wiemy, ale ci panowie są przekonani, że w boskim właśnie imieniu przemawiają, a przynajmniej tak twierdzą. Bardziej jestem skłonna uwierzyć w ich głęboką hipokryzję, niż głęboką wiarę. A najgorsze jest to, że to się teraz dzieje, a ta garstka przytomnych ma niewielką siłę przebicia

      Usuń
    3. Coraz głośniej sie mówi, że największy odsetek niewierzących jest wśród kościelnej hierarchii. Przecież to jest biznes. Władza i pieniądze.

      Usuń
  3. Kiedyś mój świętej pamięci dziadek powiedział, że życie w Polsce przypomina mu wahadło, od skrajności w skrajność. Chyba nam się właśnie bujać zaczęło w drugą stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele zależy od nas samych. Jeśli będziemy pozwalać na coś takiego, to będziemy to mieć.
      A dziadek miał rację. Ciekawe czy to tylko polska przypadłość.

      Usuń
  4. No temat dala, dżizas ;)
    Babcie klozetowe podpisujące deklarację, że na ten przykład po obrzezanych siurkach sprzątać nie będą, wzięły i mnie urzekły, pośmiałam się, a potem uśmiech mi był zgasł.
    Mam nadzieję,zatem, że prawym człowiekiem to ja nie jestem.
    Jakem Baba z Chujkiem, od lat przyświecała mi "zwykła ludzka przyzwoitość" jako ta iskiereczka, że tak po Orwellowemu rzeknę.
    Działało. Tera nie działa w tej naszej Polsce, jak się okazuje.
    Jestem ZASMUCONA.
    Nawet gdybym uczęszczała (do kościółła), po niedawnych wydarzeniach sumienie chyba by mi nie pozwoliło.
    I jeszcze (wisieneczka na ciachu) siedzę w nauczaniu. Po takich akcjach episko miałabym jedynie ochotę usunąć krzyż z sali niestety. Bo rodzi się bunt.
    (Mały przypisik: nie jestem człek tolerancyjny, ale akceptujący, to podobno wyższy level w tej grze ;)
    Ach pe-es Ja pamiętam a jestem młoda/stara, że jeszcze przed smiercią JPII konflikt trochę się rodził- kościół polski( ze szczególnym uwzględnieniem Rydzonga) kontra nauczanie Papieża, interpretują se słowa Papieża jak chcą.
    Przepraszam za chaos wypowiedzi, ale jestem poruszona, kipi mi mózg, się boję tego kraju powoli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół polski trwa obecnie w sporze z papieżem i papież powinien to sobie przemyśleć!!!

      Usuń
  5. A jednak się zgadzam!
    Myślę, że totalna eskalacja i polaryzacja nastąpiły po smoleńsku. I do tego ja pytam czemu ach czemu nawet 500 metrów nowego chodnika otwiera się z pompą i co najmniej proboszczem, gdzie rabin, lama, pastor; jeśli w ogóle muszą być, bo skoro jest chodnik to łaźcie i już. Od dawna powtarzam, że tylko daty świąt nam się zmieniły, akademie ku czci są tak samo idiotyczne, forma identyczna temat nieco inny. Wczoraj anonimowy oświadczył, że najchętniej by zwiał z tego kraju, strach się bać, bo do tej pory na moje do Skandynawii stwierdzał, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma!
    Anonimowa
    ps. stanowimy, my niezgadzający się bo myślący, ginący gatunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam "gnijący". Co w sumie na jedno wychodzi.

      Usuń
  6. Nie mieszkam w Polsce i wlos mi sie na glowie jezy jak to czytam. Z KK mam na pienku od jakiegos czasu. Dzeiki za ta notke. Podpisuje sie pod nia wszystkimi kopytami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz