1843

Zupełnie nie wiem, kiedy to się stało.

Wydaje mi się, że zawsze byłam taka. Trochę ześwirowana, lekko stuknięta, chętna do psikusów, ale tak naprawdę to zwykła, najzwyklejsza. Nie widzę w sobie niczego szczególnego. Przeglądam się w lustrze: głowa - jest, dwie nogi, dwie ręce, ot, taki sobie człowiek. W lekko ponadnormatywnym, miękkim rozmiarze. Tylko gdzieś tam w środku tej pani w średnim wieku, ale nie wiem, czy inni to widzą, ciągle siedzi młoda dziewczyna, która nie zdążyła się wyhasać, bo musiała prędko dorosnąć, żeby zająć się malutką jak okruszek córeczką. Nigdy nie żałowałam. Nigdy do końca nie spoważniałam.

A tu nagle wokół tylu ludzi, którzy chcieliby powiedzieć mi dobre słowo. Większość z nich nawet mnie nie zna. Nie wie, jakie robię miny, kiedy z całej siły powstrzymuję chichot, żeby się nie wydostał i nie zamienił poważnej sytuacji w groteskę. Nie widzieli, jak za plecami oficjeli strzelam jaskółkę, bo potwornie nie znoszę nadętych sytuacji. Muszę wtedy wyglądać komicznie, bo w końcu na zewnątrz jestem panią po czterdziestce, w sukience i na szpilkach. Wyraźnie chcącą, za Tygryskiem, odrobinę pohopsać.

Internet to magiczne miejsce. Wiem, że można dzięki niemu zaprzyjaźnić się na zabój. Poznałam to lata temu, gdy moja droga skrzyżowała się z drogą drugiej-mamy. Że można, ot tak - na zawsze. Kto nie zna tej historii, niech wróci do marca 2007 roku i zacznie czytać po kolei od tej notki. Właśnie uświadomiłam sobie, że przyjaźnimy się z drugą-mamą od przeszło siedmiu lat. Ile się znamy - nie potrafię powiedzieć.

Wtedy, w 2007, poznałam siłę internetu, dotknęłam jej i po raz pierwszy zrozumiałam, jaką niesamowitą ma moc. Coś zaczęło dziać się samo, potem rosło, pęczniało i przybierało nieprawdopodobne rozmiary. Tym czymś była ludzka dobroć, solidarność, współczucie, chęć niesienia pomocy OBCYM LUDZIOM. Realnej, namacalnej pomocy. W pewnym momencie przestałam ogarniać cały proces i tylko stałam, i gapiłam się z rozczuleniem. To było COŚ.

Internet to magiczne miejsce. Można się w nim zakochać na zawsze (martu - historia jest, z dzisiejszego punku widzenia, banalna). A przynajmniej na 14 lat, to wiem na pewno. W każdym razie - gdyby coś się zmieniło, nie omieszkam Was powiadomić. Bo już się z tym zrosłam. Żadnej prywatności, jak mówi Prezes.

Internet to magiczne miejsce. Można tu poznać nieprzeliczone rzesze cudownych, wspaniałych ludzi. Nigdy nie miałabym takiej szansy bez internetu. Trwam w nabożnym zadziwieniu. Skąd Wy się bierzecie? Jak to robicie, że jesteście tacy fajni? Dlaczego, do cholery, przychodzicie tu z podziwu godną regularnością, otaczacie mnie dobrymi myślami, serdecznością i ciepłem? Zupełnie nie potrafię wyłapać momentu, kiedy to się stało. Nie rozumiem, dlaczego ja.

I wiecie co? Dziękuję Wam. W jakiejś ulotnej chwili przestałam być anonimowym pikselem, bajtem bez znaczenia i stałam się realnym człowiekiem z krwi i kości (oraz tłuszczu - dużo, dużo tłuszczu), do którego z całego świata (wiem, co mówię) spływają dobre myśli i pozytywne wibracje.
Gdyby ktoś chciał mi to odebrać, odgryzłabym sobie nogę.
Wcale nie dlatego, że jestem nerdem (bądź w wersji lajtowej - geekiem), który nie ma w realu relacji. Nie, nie. Jakieś kobiety wciąż mnie nienawidzą, spoko.
Zawsze potrafię powiedzieć coś tak kosmicznie głupiego, że pęka kra.

Czy ja potrzebuję to zrozumieć? (Tak się zastanawiam). Nie, chyba nie. Wystarczy mi, że jest.

Komentarze

  1. o jaka fajna notka jak zwykle zresztą ! dlatego tu przychodzę bo literki masz fajne i jesteś właśnie taka lekkuchno szurnięta a wiadomo że swój do swego ciągnie , mam tylko nadzieję że to podsumowanie nie ciągnie za sobą jakiegoś niekoniecznie fajnego suprajsa hę ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesz napisałam, że nie dam sobie odebrać. Miewam kryzysy, ale to wciąż za mało na rozwód ;)

      Usuń
  2. Fajnie, że jesteś, Anonimowa już raz pisała, Łoterloo poprawiasz mi humor, od rana. Wzięłam się tu od Kaczki ona też poprawia mi humor. I proszę nie zmieniaj tego.
    Anonimowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jak mi urwie nogę przy maszynie, to zrobić z tego humoreskę?

      Usuń
    2. Przecież potrafisz, rozpaczy pełno wszędzie wkoło. Anonimowa raczej zastosowałaby plan B i nie zbliżała się do maszyn urywających cokolwiek, choć noży używa ale tępych. I skąd to czarnowidztwo, złamany paznokieć to dla niektórych trauma nie do przejścia, a tu noga, łolaboga... Jej Wysokość stwierdziła kiedyś: "Ja znam takiego doktora, co ma specjalne lekarstwo, wlewa je do ucha i nawet ludzie co już umarli stają się tacy jak byli przedtem". Cholera wie, może na nogę też pomoże. Do dziś co prawda nie zdradziła lokalizacji tego cudotwórcy, gdyby co, jakoś adres z niej wydobędziemy, jeśli nie prośbą i groźbą to chociażby, a fe, przekupstwem!

      Usuń
    3. Dziecku nie grozić. Zatkać tyłek czekoladą - jest element zemsty ;)

      Usuń
  3. Ja też nie wiem jak to sie stało. Najpierw przypadkowa wizyta , potem troche czytania historii twej a potem to juz poszło. Kazdy dzień zaczynam od sprawdzenia czy cos spłodziłas. Twoje zdolnosci do wychowywania kotów sie sprawdzają bo już po kilku miesiacach kiedy otwieram twoja notke to odstawiam kawę i dlatego moje japko jeszcze działa. Nie znam cię ale jakbym znała od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem stosunkowo świeżym czytaczem :) Po lince od bloga Chudej, którego czytam od lat. Przypadkiem zajrzałam do Ciebie i zaglądam już codziennie. Są po prostu tacy ludzie, którzy przyciągają innych, na tej samej - tu akurat internetowej fali nadają i już. Świat zna takie przypadki ;) Dwa miesiące siedzę w domu z całkiem świeżym człowiekiem i mając jeszcze jakieś początkowe bluesy czy jazzy zaczęłam Cię podczytywać dla oderwania odrobinę. Teraz po prostu rano kiedy mała jeszcze śpi parzę moją bezkofeinową kawę i mam pięć minut dla siebie u Ciebie :) No i oboje z mężem kochamy koty, chociaż mamy chwilową przerwę w ich posiadaniu na stanie :) Więc pisz kochana jeszcze :) MagdaM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat zna takie przypadki?! A więc wyszło na jaw, że jestem sztampowa. I na co mi była ta kokieteria?
      ;)))))

      Usuń
    2. Ależ skąd, absolutnie wyjątkowa :) Ostatecznie świat jest całkiem spory ;)

      Usuń
    3. O! Założyłaś sobie konto! Jestem ukontentowana :)

      Usuń
    4. O! I wyszło na to, że specjalnie dla Ciebie ;) bo dziwnie mi tu było pisać anonimy. Choć anonimy dobrze pasują do 'uprzejmie donoszę' ;))

      Usuń
    5. Owszem, pasują. Ale użytkowników Anonimowych jest wielu - a MagdaM tylko jedna :)

      Usuń
  5. Mi lektura Twojego bloga pomaga na tęsknotę za krajem, taki łyk ojczyzny przy porannej kawie, zanim zacznę pracę tutaj, gdzie jestem z rozsądku... (blog Kaczki podobnie). Do tego jest starannie napisany. Blogi pełne błędów ortograficznych, z dziwną czcionką, niechlujne męczą po czasie i nie ma się ochoty do nich wracać.
    Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szwajcaria. Wiem, brzmi super, ale tęsno i tak...
      Z.

      Usuń
    2. Dlaczego super? Moim zdaniem Lazurowe Wybrzeże brzmi o wiele lepiej.
      A poza tym... zewsząd tęskni się tak samo :)

      Usuń
  6. Pozdrawia Wierny Wyznawca :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja tak przy okazji napisze co myślę, a czego chyba jeszcze nie werbalizowałam; fajnie, ze jesteś w tych internetach :) Bez nich zapewne nigdy bym Cię nie poznała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy zobaczyłam, że przy okazji napiszesz, co myślisz, to chciałam wiać. Ale uffff... Jakoś poszło.

      Usuń
  8. Bożena się bardzo cieszy, że może podczytywać taką szaloną kobitę. Od razu jej lżej na sercu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że Cię znalazłam, lepiej późno niż wcale:) pisz pisz, mam nadzieję, że Tobie też to sprawia ooogromną przyjemność

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałaś mnie na wylot. A miałam nadzieję, że to się nie wyda...

      Usuń
  10. Dzięki! Fani z Krakowa pozdrawiają ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja przyszłam do Ciebie od Chudej i najpierw chichrałam się przy zdjęciu Zuzi z Prokopem, potem poczytałam troszkę archiwum, no i wsiąkłam na amen. Cenię sobie Twój sposób wysławiania się, lekkość pióra (klawiatury?), poczucie humoru i Twoje patrzenie na świat. Nie będę odkrywcza: fajnie, że jesteś.

    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  12. (znów mi komentarz pożarło, na szczęście krótki) Ja tu jestem przez martuuhę, ją bij za to, że się rozsiadłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest akurat jeden z najlepszych uczynków martuuhy. Choć ma na koncie wiele. Ale nie mówicie jej, że ją chwalę, dobra?

      Usuń
  13. Klaki robić nie będę, bo widzę, że tłok, ale sama się prosiłaś. Ja też dziękuję, że jesteś :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Ciebie to ja sobie sama znalazłam! To było bardzo przebiegłe posunięcie!!! :D

      Usuń
    2. Nie zapomnę, jak się wzajemnie odnosiłyśmy do swoich komentarzy, haha - nie pamiętam, kiedy to było - rok temu z hakiem? A mam wrażenie, jakbym Cię znała od lat. Od zawsze właściwie. Oraz, gdybyś potrzebowała towarzystwa do tej jaskółki za plecami, to ja bardzo chętnie :D

      Usuń
    3. Musiało to być jakoś wczesną wiosną ubiegłego roku. Szukałyśmy z Chudą autorów do kolejnej części MbL. Pasowałaś jak ulał.
      A ja z kolei pamiętam, jak to zadzwoniłaś do mnie o północy, żeby mi powiedzieć, że nie będziesz rozmawiała przez telefon, bo Ty nie rozmawiasz przez telefon. O wpół do drugiej myślałam, że pęknę hahahahahahhahaha.

      Usuń
    4. Zresetowali mi telefon w naprawie, nie mam numeru i dlatego nie dzwoniłam więcej :D A kusiło. Choćby wczoraj o północy.

      Usuń
    5. Numer przesłałam SMSem.
      O północy nie dzwoń (litości) - wstaję o 5:30!

      Usuń
  14. Po jednym zdaniu wiedziałam z Kim mam do czynienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pees A tusza... ja teraz jestem duża laska na sterydach, ale sobie powtarzam za Szekspirem "niech mówią żeś ty kloc, dopóki kloc foremny wszystko jest w porządku" ;)

      Dziękuję też bardzo ;*

      Usuń
    2. Aż strach zapytać, po jakim. ;)))))

      Usuń
  15. Szuram nózką, i też się cieszę,że znalazłam Waterloo w blogowym świecie.
    Bij zabij,nie pamietam juz od kiedy i jak, sks dopada.

    OdpowiedzUsuń
  16. To ja się przyznam-czytałam wtedy,kiedy Druga Mama była ogólnie dostępna ,Cot również a Kaczkę można było poczytać tylko u Wawrzyńca. Czyli dawno. Ale później była długa przerwa i znów jestem.I mam wrażenie,że piszesz inaczej. Wtedy mnie nie wciągnęło,teraz bywam prawie codziennie. Więc (nie zaczyna się zdania.....) pisz bo naród czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie się zmieniłyśmy. Ty wypiękniałaś, a ja się postarzałam :)

      Usuń

Prześlij komentarz