1842
Obożebożenko, znowu kot się zepsuł. W dodatku Ten!
Mam dziwne przeczucie, że Zuzia niebawem się odezwie. Odkąd wyjechała, kot był już zepsuty trzykrotnie. Obecnie jelito. Nie, nie wypadło. Sra, że tak to ujmę kolokwialnie. I w dodatku broczy.
Pani doktor, ujrzawszy mnie w drzwiach, podniosła brwi i spytała:
- Kto tym razem?
- Zośka.
- Zosieńka? A co jej się stało?
- Sra.
Wspólnie przeanalizowałyśmy chyba wszystkie możliwości i doszłyśmy do wniosku, że to prawdopodobnie przez antybiotyk na okoliczność zębów. To był paskudny antybiotyk, bardzo wiele skutków ubocznych, w tym zrypanie układu pokarmowego. Ale nie było wyjścia - Zochna zepsuła sobie zęby po prostu koncertowo.
Kiedy po badaniu rozważałyśmy różne możliwości, Zosia usiadła na stole tyłem do lekarki (jej nie trzeba trzymać u weterynarza, ona jest damą). Całą swoją postawą wyrażała stanowczy sprzeciw. Siedziała twardo tyłem i gapiła się w ścianę. Nawet wąs jej nie drgnął. Obraza majestatu w każdym calu.
Gdy w ruch poszły kolejne zastrzyki uderzyła w czułe struny córeczki mamusi. Przytuliła się do mnie całym ciałkiem i wtuliła mi nos w załamanie łokcia. I do tego załamania powiedziała wiele brzydkich słów. Bidusia. Nie zdajecie sobie sprawy, jak ja kocham tego kota. Jest absolutnym cudem natury. Z jednej strony łagodna, kochająca i opiekuńcza, a z drugiej niezłomna i twarda jak skała.
A potem wlazła do kosza i w ramach protestu się porzygała.
Na pocieszenie obejrzałyśmy sobie miejsca po zębach, które zagoiły się koncertowo. Aż nie do wiary, zważając na te kratery, które widziałam wcześniej. I noga też w absolutnym porządku. Cała reszta kota poza tyłkiem funkcjonuje wzorcowo.
Kolejna wizyta w środę. W międzyczasie zajęciem dla mnie jest pilna obserwacja stolca. Marzyłam.
A teraz leży na dywanie u Zuzi i niby tak zupełnie bez emocji, spod przymrużonych powiek przygląda się Edkowi. Dla postronnego obserwatora - drzemie. Ale mnie nie oszuka. Jej wyraz twarzy mówi:
- No, podejdź, podejdź! Mam pistolet i łopatę, nikt po tobie nie zapłacze.
Mam dziwne przeczucie, że Zuzia niebawem się odezwie. Odkąd wyjechała, kot był już zepsuty trzykrotnie. Obecnie jelito. Nie, nie wypadło. Sra, że tak to ujmę kolokwialnie. I w dodatku broczy.
Pani doktor, ujrzawszy mnie w drzwiach, podniosła brwi i spytała:
- Kto tym razem?
- Zośka.
- Zosieńka? A co jej się stało?
- Sra.
Wspólnie przeanalizowałyśmy chyba wszystkie możliwości i doszłyśmy do wniosku, że to prawdopodobnie przez antybiotyk na okoliczność zębów. To był paskudny antybiotyk, bardzo wiele skutków ubocznych, w tym zrypanie układu pokarmowego. Ale nie było wyjścia - Zochna zepsuła sobie zęby po prostu koncertowo.
Kiedy po badaniu rozważałyśmy różne możliwości, Zosia usiadła na stole tyłem do lekarki (jej nie trzeba trzymać u weterynarza, ona jest damą). Całą swoją postawą wyrażała stanowczy sprzeciw. Siedziała twardo tyłem i gapiła się w ścianę. Nawet wąs jej nie drgnął. Obraza majestatu w każdym calu.
Gdy w ruch poszły kolejne zastrzyki uderzyła w czułe struny córeczki mamusi. Przytuliła się do mnie całym ciałkiem i wtuliła mi nos w załamanie łokcia. I do tego załamania powiedziała wiele brzydkich słów. Bidusia. Nie zdajecie sobie sprawy, jak ja kocham tego kota. Jest absolutnym cudem natury. Z jednej strony łagodna, kochająca i opiekuńcza, a z drugiej niezłomna i twarda jak skała.
A potem wlazła do kosza i w ramach protestu się porzygała.
Na pocieszenie obejrzałyśmy sobie miejsca po zębach, które zagoiły się koncertowo. Aż nie do wiary, zważając na te kratery, które widziałam wcześniej. I noga też w absolutnym porządku. Cała reszta kota poza tyłkiem funkcjonuje wzorcowo.
Kolejna wizyta w środę. W międzyczasie zajęciem dla mnie jest pilna obserwacja stolca. Marzyłam.
A teraz leży na dywanie u Zuzi i niby tak zupełnie bez emocji, spod przymrużonych powiek przygląda się Edkowi. Dla postronnego obserwatora - drzemie. Ale mnie nie oszuka. Jej wyraz twarzy mówi:
- No, podejdź, podejdź! Mam pistolet i łopatę, nikt po tobie nie zapłacze.
Po pierwsze primo,to kurde żal kotecki:-(ale wiesz,one są ze stali:-)Głupio się zapytam o probiotyki,bo nie wiem czy koty dostają?może powinna?A po drugie primo,to mam pytanie do obuwniczej notki.Bo ja do soboty zarzekałam się,że NEVER nie ubiorę peep toe.Ale w sobotę doszło do rozłamu między rozumem a sercem:-)I teraz nie wiem,czy do biura,do takich ubiera się rajstop?bądź pończoch?(opcjonalnie dwie:-)znaczy rajty jedne,pończochy dwie:-)))Jestem dziewicą peep toe,mam czterdzieści dwa lata............żal:-))))))))))
OdpowiedzUsuńOdpowiedź na pytanie pierwsze: dostają probiotyki, specjalne - kocie.
UsuńOdpowiedź na pytanie drugie: kto bogatemu zabroni. Ja zakładam. W ogóle rzadko chodzę z gołymi nogami, chyba że w sandałach. Buty open toe (o tym rozmawiamy?) bardzo lubię i zachęcam. Pomaluj sobie paznokcie na czerwono - nie będziesz mogła się rozstać :)
No i gitara,znaczy nosić.Tylko wiesz czego ja się nyeco obawiam tego szwu/szwa? na "czubku" rajstop i że paluchy mi "wyjadą":-))))(sama se natworzyła jakiś takich łamańców językowych,do CIEBIE pisząc....samobójczyni).Dziękuję :-)
UsuńJa bych nosiłam takie bez rajtków i pończochów, ale nie pokalałam stóp swych takich szacownym obówiem.
UsuńAle jak mówi Łoterloo, kto zabroni,jak sie spasuje z kolorem odnózia, to bedzie git .
ujmujący opis wizyty u weterynarza
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię w środę. Aż szkoda ten cyrk przegapić.
UsuńA mówią we fsi, że jak nie urok to sraczka. Racje majom? Jeżeli wzrok skrywa pistolet i łopatę to chyba znak, że Zofia zdrowa będzie. Czego jej życzę. I Tobie również! Moja świętej pamięci kotka Plamka Samo Zło też tak robiła u weta - przyciskała się całym ciałkiem do mojego brzucha, zaciskała powieki i ewentualnie furkotała coś pod wąsem, nigdy nie piszczała. Za to braciszek Kot Łobuz do dziś histerię urządza jeszcze nim z domu wyjdzie... Facet?
OdpowiedzUsuńPoza dyskusją :)
UsuńBidunia bardzo.Zwartych stolców życzę natentychmiast!
OdpowiedzUsuńZocha! Nie wyglupiaj sie!
OdpowiedzUsuńO Zocho! Twardym trza być nie miętkim, czego twemu odbytu z miłością życzym!
OdpowiedzUsuńA pistolet w oczach wypalić musi, tak mówił Hicz-kok :)
Trzym się Kocie Szprocie!
'Pijawki i dyjeta ścisła' - jak mówi poeta. Bidulka. Obu Wam współczuwam i jednej życzę zdrowia, a drugiej owocnych obserwacji.
OdpowiedzUsuń