1460

Kiedy nastał Ędward (syneczek mamusi, cium cium), nagle w domu zrobiło się więcej kotów niż ludzi. To jeszcze nie jest jakiś większy problem, w końcu człowiek ma dwie ręce i jedną wolną nogę, to może miziać nawet trzy naraz. I to na stojaka. Wiem, bo przerabiałam. Ale cztery koty mogą być wyzwaniem porządkowym.

Bo do tej pory mieliśmy dwie kuwety. Jedna w łazience na dole, druga w przedpokoju na górze. I dawało radę. Zresztą na górze korzystała prawie wyłącznie Tusieńka, ponieważ spędzała tam większość czasu. Świat na dole jest przecież bardzo niebezpieczny dla kota. No dobra, czasem korzystała też Zośka, ale tylko żeby wygrzebać. Znaczy nas wygrzebać - z łóżka. Śpij, człowieku, jak ktoś grzebie uporczywie przez 45 minut. Pazurami. Po plastiku. Właśnie że wstaniesz i wydasz posiłek, nie myśl sobie.

Ale przybył Ędward i zaczęło przypadać pół kuwety na kota. Nie było wyjścia. Z uwagi na układ mieszkania, trzecia kuweta stanęła.
W salonie.
Wierzyłam, że przejściowo. Wszyscy się do wszystkich przyzwyczają, okrzepną i się zresekuje. Wała. Tak gdzieś po pół roku spróbowałam zlikwidować tę kuwetę. Wiadomo - goście przychodzą, ą, ę, kawusia, ciasteczko, radosna defekacja. Nerwy mi puszczały. To wzięłam i wyniosłam. Sprzeciwów werbalnych nie odnotowano.

Pół godziny później Ędward zlał się na dywan u Zuzi. Funkiel nówka, nieśmigany. Dopiero co go z IKEA. Tego. Dziecku piana poszła z twarzy, u nas wszyscy nauczeni, nawet stary chodzi do kibla. A tu wtopa. Wiadomo - jeden się zleje na dywan i zaraz wszyscy. Że niby można.
Dywan wyprałam, kuwetę karnie odstawiłam na miejsce. Wszystko wróciło do normy.
Za czas jakiś powtórnie podjęłam próbę. Zadziałało jak w zegarku. Po pół godzinie Ędward zlał się na dywan u Zuzi. Której eksplodowała głowa. Słabo wygląda bez głowy.

No, dobra. Nie tędy droga. Trzeba sposobem. To mówię do rodziny:
- Robimy tak. Obracamy kuwetę wejściem do ściany. Niby jest, a zamknięte. Jak okna w ruskim pociągu w czterdziestostopniowym upale: zakryto na zimu. To musi zadziałać!
I co?
I wszyscy umieją bez kursów i dyplomów, w dodatku jedną łapką odsuwać kuwetę od ściany, żeby do niej wleźć (jak chcą drzwi do Zuzi otworzyć, to histeria i pomagaj). A następnie defekować bez umiaru. W ogóle przestały korzystać z pozostałych.

Nie - myślę. Nie będzie mi tu kot rządził wszechświatem. NIE! Wzięłam się na sposób. Kot jest zwierzę higieniczne. Kuwety w łazience i na piętrze opróżniam z podziwu godną regularnością. Żwir nietknięty nawet myślą o sikaniu. A w tej syf. Same się zniechęcą. Ja to przetrwam.
I co?
Czyszczone kuwety samodzielnie utrzymują się w stanie idealnym. W tej - 3219574529626 sztuk odchodów. Nikomu nie przeszkadza. Oprócz mnie, gdyż mam węch doskonały.

Poddaję się. Im się chyba podoba, że nikt nie patrzy na nie w trakcie defekacji. Przystosowały się od strzału. BYDLAKI!

PS Ile, pytam się, ILE stolców mogą wyprodukować trzy złośliwe koty dziennie? Odpowiadam z użyciem nomenklatury matematycznej:

Komentarze

  1. Zza światów będę komentować,w końcu nowoczesność w domu i zagrodzie :))
    Co spojrzę na tą notke,to rżę,koty budzę , dławię się herbatą i nie mogę utrzymać szydełka w dłoni!:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle radości i tylko dwie kalorie! Szydełko odłóż, żeby strat w ludziach nie było! A koty nie lubią rżących, fakt. Przynajmniej moje.
      Oddalają się z godnością.

      Usuń
  2. kuweta w salonie ! no fajna rzecz ! a powiedz jak klocka stawiają to tak fajnie się wyginają ? muszę kiedyś Ramza sfocić jak rzeźbi bo robi to nader ciekawie no ale kuwetę ma w łazience a Edward to ten niebieski tak ? zatem się nie dziwię z arystokracji pochodzi ;-) nie no ja myślę że w końcu jakoś go przekonasz ...mam sposób możesz mu w miejsce kuwety postawić michę z żarciem podobo kot nie la tam dzie je ...ale notka świetna !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nowatorskie podejście do zagospodarowywania przestrzeni. Z gestem, rozumiesz.

      Edward to ten niebieski. Papierów nie posiada. Ale też mi nie zależy. Posiada natomiast cechy rasy. Do bólu.

      Usuń
    2. mój Ramz z jakiejś jedynej duńskiej linii z papierami ale sra w łazience żebym miała w kibelku więcej miejsca srałby tam ;-) ale jeo rasa enrealnie jest uodowa takie wiesz pluszowe żywe zabawki o jedna literka mi nie działa zadnij jaka hahaha

      Usuń
    3. G :)
      Ramz jest Ragdollem? Musimy o tym pogadać :D

      Usuń
  3. Ale,ALE! Rozumiem ból, bowiem u mnie koty maja kuwetę w moim pokoju , wiadomo,co jest mą nadrzędną czynnością,usuwanie zbrylonych śladów w miarę prędko po skorzystaniu:)))

    Natomiast zapewniłam sobie i futrom minimum komfortu i zakupiłam osłoniętą kuwetę, usunęłam z niej tylko wahadłowe drzwiczki,bo niezbyt się wahały a kot owszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie mam takie. Kuwety znaczy. Też bez drzwiczek :D

      Usuń
  4. napisze, gdy przestane rzec. niewykluczone, ze nie przestane :)/kaczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie mi rzeczy, kuweta w salonie... u nas też jest;) i kociątko najchętniej z niej korzysta, gdy spożywamy, więc łączę się w bólu (aha, jest też zamykana, też bez drzwi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te domki są chyba najfajniejsze. I z punktu widzenia kota - bo się na niego nie gapio, i z punktu widzenia człowieka - bo nie musi na to patrzeć ;)

      Usuń
  6. A gdyby tak do tych, które mają być używane nalać odrobinę waleriany, za którą koty podobno przepadają?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz