1504
Nie.
Ogarniam.
Tego.
Kropka.
Z jednej strony tekst roku. Może nawet dziesięciolatki. Albo i jakiejś ery.
- Od kiedy tu jesteś, wszystko się zmieniło. Istna rewolucja!
- Umiem i mogę więcej, szefie.
- Jezusmaryjo!!! Nikomu nie mów!!! Wystarczy, że mi dziś powiedziałaś, że za rok wydamy tę książkę i ty się cieszysz na pracę z tego tytułu...
(Kto go tam wie, dlaczego jest dziś w takim dobrym humorze).
Z drugiej...
Dyrektor naczelny zapędza się do mojego kabinieciku po raz kolejny (a miał nie przychodzić, cholera)! Uchyla drzwi, wsadza głowę, patrzy na mnie, dławiącą się na taką bezczelność posiłkiem w postaci kanapki (12.30 - pora na śniadanie) i powiada:
- Nudzisz się. Tylko sprawdzałem.
Po czym opuszcza pomieszczenie, pozostawiając mnie całkowicie osłupiałą.
Niech.
Oni.
Już.
Przestaną.
Może ktoś im powie, że ja mogę pracować dla nich obu i w dodatku tak samo dobrze. Nie muszą wcale szaleć. Ani sprawdzać. Ani kontrolować. Zwłaszcza że te kontrole absolutnie psu na budę, bo permanentnie przyłapuje mnie na pracy (sic!), z jednym wyjątkiem - dzisiejszej kanapki. A i tak nie do końca, bo jednym palcem stukałam w klawiaturę.
Zbędne.
Zbędne i niepotrzebne.
Ja zawsze wykonam swoją pracę - przypuszczalnie zrobię też więcej niż mi kazano.
Męczy mnie to.
Ogarniam.
Tego.
Kropka.
Z jednej strony tekst roku. Może nawet dziesięciolatki. Albo i jakiejś ery.
- Od kiedy tu jesteś, wszystko się zmieniło. Istna rewolucja!
- Umiem i mogę więcej, szefie.
- Jezusmaryjo!!! Nikomu nie mów!!! Wystarczy, że mi dziś powiedziałaś, że za rok wydamy tę książkę i ty się cieszysz na pracę z tego tytułu...
(Kto go tam wie, dlaczego jest dziś w takim dobrym humorze).
Z drugiej...
Dyrektor naczelny zapędza się do mojego kabinieciku po raz kolejny (a miał nie przychodzić, cholera)! Uchyla drzwi, wsadza głowę, patrzy na mnie, dławiącą się na taką bezczelność posiłkiem w postaci kanapki (12.30 - pora na śniadanie) i powiada:
- Nudzisz się. Tylko sprawdzałem.
Po czym opuszcza pomieszczenie, pozostawiając mnie całkowicie osłupiałą.
Niech.
Oni.
Już.
Przestaną.
Może ktoś im powie, że ja mogę pracować dla nich obu i w dodatku tak samo dobrze. Nie muszą wcale szaleć. Ani sprawdzać. Ani kontrolować. Zwłaszcza że te kontrole absolutnie psu na budę, bo permanentnie przyłapuje mnie na pracy (sic!), z jednym wyjątkiem - dzisiejszej kanapki. A i tak nie do końca, bo jednym palcem stukałam w klawiaturę.
Zbędne.
Zbędne i niepotrzebne.
Ja zawsze wykonam swoją pracę - przypuszczalnie zrobię też więcej niż mi kazano.
Męczy mnie to.
A o podwyżce nie mówią;)??
OdpowiedzUsuńBez przerwy.
UsuńTylko podwyżkę trzeba dać, a nie mowić o niej.
Nie no, sama widzisz, nie mogą się obejść bez spotkania z Tobą,muszą zagladnąć, zagadać. Chyba musisz się przyzwyczaić .
OdpowiedzUsuńWolałabym, żeby wszedł jak człowiek, zaproponowałabym kawę, on by usiadł i rozmowa w ludzkim. Ale pewnie zbyt wiele oczekuję.
UsuńA może nie mogą uwierzyć, że ktoś taki jak Ty istnieje? Wiesz jak u Kubusia Puchatka tylko na odwrót: im bardziej zaglądają do norki tym bardziej tam jesteś?
OdpowiedzUsuńKasiu...
UsuńPłaczę ze śmiechu nad Twoim komentarzem od wczoraj!
Obrazy mi się nałożyły!
;)))))