1722

Żyjąc niejako na pograniczu rzeczywistości, co umożliwia mi wydalenie z domu telewizora i radia, mam szczęście unikać różnych sensacji. Nie do końca jednak i nie zawsze. Bo internetu się nie pozbędę. W związku z czym część niewypowiedzianego szczęścia w postaci ludzkich postaw i tak mnie tknie.

Przy okazji dyskusji o głupiej kurwie oraz oganianiu się od mężczyzn, wynikła mi tu debata w duecie, która - tu wszystkich zaskoczę* - zahaczyła o aborcję. Ponieważ jestem dość nieprzejednana w tej sprawie, a moje miasto rozpowszechnia już plakaty, na których widnieją zdjęcia, jak to biegam po terenie z zakrzywionym patykiem i wszystkim wszystko abortuję (nie mylić z "aportuję"), to co mi zależy... pociągnę. Tym bardziej, że internety mnie zbombardowały.

Otóż.

Dwóch nastolatków (14 i 15) zgwałciło swoją kuzynkę, 11-letnie dziecko, w wyniku czego zaszła w ciążę (przeraża mnie, jak te dzieci teraz szybko dojrzewają). Rodzice wystąpili do sadu o zgodę na dokonanie aborcji. No i się zaczęło. Głos zabrał m.in. mój najulubieńszy felietonista - Tomasz Terlikowski. To jest, proszę ja Was, geniusz manipulacji. Jakże on te słóweczka z gracją przeplata, jakże lekko w jednym, krótkim akapiciku  nazywa jedenastolatkę dzieckiem, a następnie kobietą. Zawsze tak samo wzruszenie mnie ogarnia, gdy skoczę na Frondzię i coś tam sobie skubnę.

Chciałabym przywołać kilka moich ukochanych  sformułowań, którymi pierze się mózgi na okoliczność usuwania ciąż. Absolutny top: dzieciątko noszone pod sercem. Wstałam z fotela, zrobiłam dwa kroki, stanęłam przed lustrem (2 x 4 m), zadarłam kiecę i patrzę, co też tam mam pod sercem. I niestety, z przykrością stwierdzam, że dążąc tokiem myślenia Terlika, pod sercem mam stolec. A nie, bo byłam przed chwilą w ustroniu. Gdzie dokonałam samoistnej aborcji stolca. Pozostała jedynie samotna i smutna kiszka. Poczułam się pusta.

Ja tam nie wiem, czego aktywistów katolickich uczą na biologii, ale u mnie mówili, że po niektórym po drodze wydarza się jeszcze żołądek. Jelitka. Nery. Ątroba. Zresztą, co ja będę. Państwo se samo popaczy, bo wielce przystojną rycinę znalazłam. Z myszką.


Nie zamierzam podnosić kwestii dzieciątka (pieniążków, samochodzików, jachcików). Dla jednego dzieciątko, dla drugiego zygota. Ale niezaprzeczalnym faktem jest, że, ni chuja, nikt nie ma macicy pod sercem. Zresztą wszystko zależy od przyjętej pozycji, bo jeśli się leży na brzuchu, to pod sercem ma się płuca, a gdy na plecach, to np. kręgosłup. A jak kogo ułańska fantazja poniesie i stanie na głowie, to... Dajmy spokój.

Po drugie: "Aborcjoniści chcą zabić dziecko i ponownie zgwałcić jedenastolatkę". I teraz nie mam pewności, jak cały ten akt ma się odbyć. Czy mianowicie zabiją to dziecko, a następnie zgwałcą trupa? Toż to nie aborcjoniści, tylko mordercy i nekrofile. Fe.

"Aborcja w niczym nie pomaga dziewczynce" - pisze dalej znakomity znawca dusz i umysłów. Jak wszyscy wiemy, skończył medycynę, wyspecjalizował się w psychiatrii, a mimochodem strzelił se studia na psychologii. Może ruszać w Polskę, by terapeutyzować maluczkich. Wozem Drzymały. Znaczy ruszać wozem, bo terapia wozem wydaje się rozwiązaniem dość ostatecznym. Całkowicie wypiera z głowy wszystkie myśli o aborcji. Oczywiście, jeśli się trafi kołem.

Potem prawi o traumie, jaką dla każdej kobiety aborcja, o wstrząsie, który oddziaływuje na całe życie każdej kobiety (a więc już nie dziewczynki?), wpędza ją w depresję i niszczy jej psychikę. Ani słowa o jakichkolwiek badaniach, które potwierdzałyby tezę istnienia syndromu postaborcyjnego. Bo też nie ma się na co powołać - jakoś nie udało się tej teorii nigdy udowodnić. Ale Bóg Terlik WIE. Chyba nikt nie będzie z nim o tym dyskutował? Jak mówi, to wie. Przecież gdyby nie wiedział, toby nie mówił. Proste.

I jeszcze jeden z moich ulubionych fragmentów, czyli prośba o modlitwę. Niech Bóg nawróci serca dziecka, matki i jej rodziców. Nie udało mi się wymyślić z jakiej to złej drogi nasz dobry Pan Bóg ma nawracać ów płód, ale zakładam, że skoro Terlikowski mówi, to wie. O czym już wyżej. Pewnie się onemu płodu po prostu udzieliło. Chce się, podstępny, na złość Terlikowi, wyabortować. W kosmos.

Nie, nie będzie linka do tych bzdur. Nie ma bata, żebym świrowi nabijała odwiedzin. Jeśli już macie coś sobie poczytać, to lepiej o świętym gwałcie, bo taki w naszej rzeczywistości istnieje. Pawiem narodów jesteśmy i papugą - pstryk maluszkami i z profanum robimy sacrum**.
A jeszcze lepiej - oświadczenie w sprawie praw zgwałconego dziecka. M.in. prawa do prywatności. I nie zapomnijcie podpisać petycję. Link na samym dole.



* Jest ironia w narodzie, gdyby ktoś nie zauważył.
** Kto ma penisa, ten wie. 3000 osób się pod tym podpisało. Ludzie, jedzcie gówno, przecież miliony much nie mogą się mylić.

Komentarze

  1. Brrr. Chore to, po prostu chore. Nie sam przebieg "dyskusji" ale sam fakt jej zaistnienia. Tego powinno w ogóle nie byc. Mam nadzieje ze sie uda, ale nawet wtedy pewnie sie cala rodzina bedzie musiala przeprowadzic, bo przeciez zyc im nie dadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, o prawie do prywatności też było. Bo parę lat temu, przy okazji analogicznej sytuacji (czternastolatka z Lublina) OBROŃCY ŻYCIA podali do wiadomości imię i nazwisko oraz miejsce zamieszkania zgwałconej dziewczynki. Bronią życia... nie wiadomo czyjego.

      Usuń
  2. Coraz bardziej strach mieszkać w naszym pięknym kraju, czego sie nie tknie to monstrualna kupa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na całe szczęście dziewczynka jest już po zabiegu, a tym kutasom powinni obciąć jaja przy samej dupie.
    Kilka dni temu inna głośna historia o kobiecie, której lekarz przeciągał badania tak, aby musiała urodzić dziecko z bezmózgowiem. Dziecko, które o tak umrze wkrótce po porodzie zapewne bardzo cierpiąc i to jest humanitarne?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest po zabiegu - ale to nie koniec traumy. I nie taką po gwałcie mam na myśli. Kto wie, dokąd ci ludzie będą musieli się przenieść. Albowiem miłość bliźniego - Polaka-katolika - nie zna granic.

      Usuń
    2. Domyślam się, może być też tak, że nie będą mieli za co się przenieść. Zgroza. Szkoda dziewczynki, bo to ona przed całą społecznością będzie osądzana i zapewne potępiana za coś, co nie jest jej winą.

      Usuń
    3. Miłość bliźniego, mówię Ci. To jest naczelna wartość w tym kraju.

      Usuń
  4. Mam bliską znajomą.
    Diagnoza prenatalna - bezczaszkowiec.
    Dziewczynka.
    Miała umrzęć natychmiast po urodzeniu.
    Żyła jeszcze kilka godzin.
    Umarła w ramionach mamy i taty, spokojnie.
    W miłości, z miłością, w spokoju.
    BEZ CIERPIENIA.
    Rodzice pożegnali i pochowali dziecko, do końca przeżyli żałobę.
    Nie uwierzę, Korporacyjna, że aborcja byłaby lepszym wyjściem.
    Znam tych ludzi.
    WIEM.
    Nie-wyskrobana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bez czyjego cierpienia?

      Usuń
    2. Dziecka. W odpowiedzi na komentarz korporacyjnej. U mnie jest notka dla Waćpanny:)

      Usuń
    3. no nie wiem (powątpiewając)

      Usuń
    4. A ja wiem. Od rodziców dziecka. Wierzysz czy nie wierzysz?

      Usuń
    5. Dorotko - wierzymy Ci. Wierzymy, jeśli chodzi o TYCH rodziców. Chodzi o prawo wyboru. Ci ludzie chcieli, kobieta donosiła ciążę, pożegnała i cieszy się z tego. Natomiast istnieją tacy, którzy nie chcą. I należy dać im możliwość to zakończyć. Bo prawo mają. Tylko że w teorii.

      Usuń
    6. Ja nie neguję decyzji ludzi o których piszecie, natomiast nie zgadzam się z tym, żeby w XXI wieku dorosłe, świadome małżeństwo musiało przeżywać niepotrzebny, jeszcze większy niż aborcja, dramat tylko dlatego, że trafili na lekarza (nomen omen) bez sumienia.
      Czytałaś może wywiad z rodzicami w najnowszym wydaniu Wprost? Od 13 lat starają się o dziecko, to jest ich piąta ciąża i z całą pewnością decyzja o aborcji nie przyszła im z łatwością, "oni po prostu nie chcą aby ich dziecko cierpiało, umierało w mękach".

      Piszesz, że dziecko Twojej znajomej nie cierpiało - oby rzeczywiście tak było, ale skąd niby rodzice to wiedzą? Skąd mają pewność, że nie miało uszkodzonego ośrodka mózgu odpowiedzialnego za komunikację, a np. cierpiało bardzo, a nie było w stanie kwilić? Nikt z Was nie ma takiej pewności.

      Pracuję w miejscu, w którym codziennie spotykam się ze śmiercią. Ostatnio poznałam rodziców, którzy robili pogrzeb dzieciątku po aborcji. Oboje bardzo przygnębieni tym jak wielka radość dość szybko zamieniła się w wielką rozpacz. Ta dziewczyna mimo swego bólu powiedziała coś bardzo ważnego, coś, co ja zrozumiałam kiedy umierał mój narzeczony - to my-którzy zostajemy chcemy jak najdłużej utrzymać ukochaną osobę przy życiu, zyskać kilka dodatkowych chwil razem MIMO WSZYSTKO, a to jest bardzo egoistyczne.

      Usuń
    7. Szczęśliwie dla mnie nie mam zbyt wielu doświadczeń z odchodzeniem bardzo bliskich osób (jeszcze), jedynie ze zwierzętami. Ale ponieważ bardzo wszystkie moje zwierzęta kocham, to powiem: tak, masz rację. Moją najukochańszą kotkę chciałam utrzymać przy życiu za wszelką cenę. A ona była taka cierpliwa i znosiła to wszystko cichutko, bez jednej skargi. Tak długo, aż zrozumiałam, że jestem egoistką bez serca i pozwoliłam jej odejść.

      Nawet nie próbuję rozpatrywać spraw śmierci pod kątem cierpienia odchodzącego, bo to jest teraz już dla mnie tak oczywiste, że nawet nie potrafię brać udziału w dyskusji.

      NIE, ŻYCIE NIE JEST NAJWIĘKSZĄ WARTOŚCIĄ.
      Nie w bólu, nie w upodleniu, nie w nienawiści, nie w krzywdzie. Nie.
      Pięknie napisał o tym mąż Chustki - że nie ma niczego godnego w wyciu z bólu jak pies.

      A co do aborcji: jestem jej zwolenniczką NA ŻYCZENIE.
      Bo nie ma gorszej rzeczy niż być znienawidzonym przez własną matkę. A wiele spraw i emocji wykształca się już w życiu płodowym. No i chciałabym, żeby nikt nie zapominał, że kobieta też jest człowiekiem. I jej życie TEŻ się liczy.

      Usuń
  5. z ust mi wyjęłaś tezę o dzieciątku pod sercem. łączę się w obrzydzeniu dla naciąganiu praw natury (wszechstronnym) w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są po prostu nadużycia. I tyle.

      Usuń
    2. Człowiek wyjedzie na chwilę na wakacje, a tu tyle napisane, że nie wiadomo z czym się nie zgodzić ;) Napiszę na razie tu. Jeśli ja mieszkam na czwartym piętrze, a mój sąsiad na pierwszym, to jednak mieszka pode mną.

      Usuń
    3. Nie zgódź się ze wszystkim a priori. Co Ci tam! :)

      Oczywiście. I jeszcze pod Kowalskim i Nowakiem. Jak w tym skeczu o mieszkaniu na Mieszka.
      Może więc precyzyjniej będzie stwierdzić, że pod jelitami?
      Albo ja zaczynam mówić: zesrałam się od serca!

      PS Nie było podania z prośbą o zgodę na wyjazd. Teraz musisz odpracować. Nie ma to tamto.

      Usuń

Prześlij komentarz