1713

Naima ma naprawdę dobrą notkę.

Tak tylko mówię, jeśli jeszcze nie czytaliście, gdy zaktualizował się blogroll. Może ktoś przegapił. Nie chcę jej tam naspamować przesadnie, więc skomentuję to u siebie. Rozwój dyskusji znaczy.
Bo widzicie, ja mam dość śmiałą teorię. Mianowicie, że takie sytuacje spotykają WSZYSTKIE kobiety. Statystyka wynosi znacznie więcej niż 100%, ponieważ również wszystkie kobiety spotyka to wielokrotnie. Nie ma znaczenia, czy jesteś ładna, czy brzydka, chuda czy gruba, wysoka czy niska, z dużym czy małym biustem/tyłkiem, na szpilkach, w mini czy w dresie, bo właśnie biegałaś. Jesteś kobietą i to wystarczający powód, by część mężczyzn sądziła, że jesteś chętna.

Lubię o takich rzeczach rozmawiać z Prezesem, ponieważ cenię sobie męski punkt widzenia. W dodatku mam pewność, że odpowie szczerze i nie będzie przebierał w słowach. Każdemu innemu facetowi mogłoby być nieporęcznie wywalić kawę na ławę. Jednak nasza relacja, blisko piętnastoletnia, pozwala przecież na powiedzenie sobie szczerze, jak wyglądają pewne sprawy.

Wielokrotnie drążyliśmy już temat kobiecej atrakcyjności i jak postrzegają to mężczyźni. Pewnego dnia Prezes powiedział mi wprost:
- Przestań. Facetów w ogóle nie interesują nogi, tyłki, cycki itp. Mężczyźni dzielą kobiety tylko na dwie kategorie: da się wydymać, nie da się wydymać. Koniec.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie chodzi tu o to, że mężczyźni nie postrzegają pewnych kobiet jako atrakcyjnych. Oczywiście że jedne się podobają, a inne nie, to jasne. Chodzi o podejście. I wiem, że on mówi prawdę. Bo nie bez znaczenia jest funkcjonujące w pewnych męskich kręgach powiedzonko "kto wybrzydza, ten nie rucha". W tłumaczeniu na nasze, jest to trawestacja myśli "carpe diem". I właśnie z tego powodu argument o prowokowaniu (bo szła sama ciemnym zaułkiem, bo miała mini, bo patrzyła prowokująco) jest całkowicie bez sensu. A priori. O czym świadczą gwałty na staruszkach, dokonywane w biały dzień (przykład ekstremalny).

I tak, to spotyka nas wszystkie. W mniejszym lub większym nasileniu. Z mniejszą lub większą częstotliwością. Czasem po prostu nie chcemy się do tego przyznać. Nawet same przed sobą. Ale to nie znaczy, że problem nie istnieje. On jest POTĘŻNY. On jest słoniem przed nosem niektórych mężczyzn, uporczywie próbujących winę za przemoc zepchnąć na ofiarę.


Dlaczego piszę tylko o mężczyznach, kiedy zdarza się, że i kobiety mówią takie rzeczy? Bo uważam, że kobiety są w takie sądy wmanipulowywane. Przez mężczyzn właśnie. Przez system.
I mam to głęboko przemyślane. (Można zażyczyć sobie rozwinięcia, gdyby komuś bardzo zależało).

Update
Ciąg dalszy nastąpił.

Komentarze

  1. Ogólnie to się ze zdaniem pod fotką nie zgodzę, a przynajmniej nie w całej rozciągłości tego zdania. No dobrze, czterech zdań dokładniej rzecz ujmując. Dlaczego nie w całej - bo nie w kontekście tego co zostało napisane w przywołanej notce, i nie za każdym razem kiedy pomyślę o ex mojego exa, a scyzoryk się mi otwiera w kieszeni. Do worka dorzucę, ex znajomego i jak pomyślę o tym jak wdzięcznie własnym tyłkiem, umiejętnym mówieniem nie zamiast tak obie Panie manipulować potrafią grając święte to ja wymiękam.
    Dorzucę też do tego jedno własne spostrzeżenie. Jeden Pan, dano temu, kiedy raz czy drugi wymknęło mi się, że może jednak... w sensie, że ja z inicjatywą wystąpiłam, to był mi zaniemówił, i okazało się (później nieco niestety), że to nie wypada kobiecie!!! Łapiesz - nie wypada lubić sexu kiedy jest się kobietą!!! Obawiam się również, że ostatni mój układ nie miał szans na przetrwanie gdyż umiałam jawnie przyznać, że lubię, że mi odpowiada Pan i, że chcę tego czy owego... A NIE WOLNO. Należy czekać aż się Pan domyśli i zaproponuje. Należy udawać cichą i pokornej czystej myśli. Należy udawać, że seks to jest brzydki i paskudny... aż Pan łaskawie, jako ten zdobywca, zatarga cię do jaskini i broń bóg, aby nie wyrwało ci się wówczas jakieś "No, nareszcie" bo pozamiatane...

    Więc największą przemoc jaką tu widzę to zakłamanie, kołtuneria, żeby drobnomieszczaństwo nie napisać... ;) (pominę przypadki tragiczne, o jakich wspomniałaś wcześniej - bo gwałt będzie zawsze gwałtem, a wina będzie po stronie oprawcy - nie ma zmiłuj się. Jednak w relacjach zwyczajnych, codziennych, że tak je nazwę, damsko męskich - do duszy z tym wszystkim.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demirjo... chyba się nie zrozumiałyśmy. Nigdzie nie stwierdzam, jakoby kobiety nie potrafiły wykorzystywać seksu do własnych celów, bon ie tego dotyczy notka. Ona dotyczy przemocy seksualnej mężczyzn wobec kobiet oraz możliwości powiedzenie "nie". I różnicy, jak owo "nie" wypowiada kobieta, a jak słyszy facet. Odnoszę się bowiem bezpośrednio do notki Naimy.

      O inicjatywie kobiet oraz tym mitologicznym nieskalaniu też u Naimy jest. W duchu podobnym do Twojej wypowiedzi.

      I ja staram się podkreślić (to wyartykułowałam w komentarzu do notki, do której się cały czas odnoszę), że gwałt jest pojęciem szerokim. I nawet nachalność, która sprawia, że kobieta czuje się niekomfortowo, też jest w pewnym sensie gwałtem. Przeczytaj artykuł, który Naima przywołuje w ostatnim komentarzu.

      Usuń
  2. Skoro mnie wołają po imieniu, to się zgłaszam (i dziękuję za cytowanie. Oraz zapraszam do komciania ile dusza zapragnie).
    Nieśmiało zapraszam też do nowej notki, w dużej mierze opartej na tym samym wpisie UnWinony - oraz na własnej furii. Zgadzamy się, Waterloo, że agresja zwana przez nachałów konsekwentnymi zalotami czy komplementowaniem spotyka wszystkie kobiety, różni się tylko stopniem natarczywości i formą. I owszem, spora część kobiet została nauczona, by nie dostrzegać w tych napaściach nic złego, lecz rozgrywać je według reguł lokalnych: wychodząc w grupach zorganizowanych na miasto, nosząc gaz w torebce, obrączkę wielkości kajdanek lub burkę z nikabem. Tak, problem przypomina słonia, wszelako przezroczystego z jednej strony. Chciałabym, żeby stał się dla wszystkich widzialny. I sobie poszedł (nie podejmuję się dalej ciągnąć tej metafory, mam problemy z zoologią i geometrią jednocześnie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam zaraz, po prostu myślenie symultaniczne. (Great minds think alike, że tak sobie (nam) pozwolę podbić bębenka)

      Usuń
    2. Pozwalaj sobie. Wal w bęben, jak w bęben ;)

      Usuń
    3. A dorzucić do kociołka kobiece: no...nie...raczej...??
      Problem jest ogromny i macie rację, ale wielokrotnie spotkałam się z kobietami, które nie potrafią jasno powiedzieć - weź się od...stosunkuj chłopie. Twardo i jasno. Sama wiele lat miałam ten problem. Z czasem jest mi łatwiej, bo mniej szukam akceptacji a więcej mi lotto.
      Wiedząc jak panowie do odpowiedzi podchodzą, musimy zacząć i z sobą pracować, żeby jasno komunikować. Praca u podstaw się kłania z jednoczesnym tłuczeniem do głów facetów, że zdanie kobiety ZAWSZE się liczy.
      Popatrzcie na domy w których zdanie kobiety jest przy dzieciach podważane. Jaki wyrośnie człowiek z tak wychowanego syna?
      To kultura-niekulturalna i nieludzka ( a w tle piosenka pod tytułem: "Choć ucieknijmy stąd"...)

      Usuń
    4. Nie da się tak łatwo wyrugować pokoleń prababek, które dyszą nam w kark.

      Usuń
  3. Niestety...
    Ale uświadomienie to pierwszy krok. I dzięki za kaganek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę uprzejmie. Z prawdziwą przyjemnością nie zdzieliłam Cię kagankiem ;o)

      Usuń
  4. Czy mi się wydaje Łoterloo, że dyskusję na podobny temat już tu u Ciebie prowadziliśmy? O granicach przez kobiety akceptowalnych dla różnych męskich zachowań.
    Nie to znaczy NIE i koniec. Nie zatańczę, nie mam ochoty na drinka, nie mam ochoty na rozmowę...

    A propos wypowiedzi Prezesa - na jakimś forum dziewczyny zadały panom pytanie: Jaką kobietę by wybrali. Młoda czy starsza? Mądra czy głupia? Ładna czy brzydka? Ładna ale głupia czy mądra i brzydka?... itd. Wiecie, że odpowiedź była taka sama na każde z tych pytań?

    TA, KTÓRA DA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli powiedział prawdę. Zwykle go o to podejrzewam ;)

      Owszem, odbyłyśmy. Zrobiłam to inaczej niż Naima, jej notka ma trochę inny wymiar. My rozmawiałyśmy o tym, gdzie faktycznie mieści się ta mityczna granica, a Naima skupiła się na sławetnym NIE i co dzieje się dalej. Ja natomiast niejako odgórnie założyłam, że NIE znaczy NIE i już. Drobne przesunięcie ciężaru.

      Ten temat jest dla mnie ważny i pewnie dlatego do niego wracam. Sądzę też, że jest ważny dla nas wszystkich. I gadania o tym nigdy zbyt wiele. Jeśli jakoś to zniesiesz, będzie wracało :)

      PS Tamte sławetne wypowiedzi Kaczki wydają mi się idealne pod nurt, stworzony pod Naimę. Mnie chodziło o coś troszkę innego, z czego - zdaje się - wynikło wtedy nieporozumienie. Ono jest zawinione przeze mnie, bo wyraźnie nie udało mi się precyzyjnie wysłowić.

      Usuń
    2. No coś takiego... komć poszedł w kosmos!

      Pisałam o preferencjach facetów, że cyniczne to ale prawdziwe.
      Dlaczego miałabym nie znieść ciekawego tematu w notce? Nawet jeśli był już poruszany?
      Dla mnie to też ważny temat i myślę że dla każdej z kobiet, która się kiedykolwiek zetknęła z męskich nierozumieniem (przeinaczaniem) jej słów.

      Usuń
    3. To mamy ustalone. Bo kolejna notka poszła :D

      Usuń
  5. Wiem, wiem zaraz mnie napadniecie za stwierdzenie, że rodzice powinni przekazać pozytywne wzorce młodemu pokoleniu nawet wtedy, kiedy sami ich nie otrzymali. Wywodze sie z domu w ktorym seks był tematem tabu, wręcz fe, a kobieta ma przyzwalać na pewne zachowanie mężczyzn nawet za cene wstydu. Mam 50 lat i gówno mnie obchodzi co kto mi stara się wcisnąć, NIE ZNACZY NIE i to przekazuje moim czterem dorosłym facetom ( dwóch pasierbów i dwóch synów ). Tak masz jak dbasz mawiała moja babcia. PS. Mecenas twierdzi że on wybiera kobiety zadbane.... ot dziwak jakiś :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trudno jest przekazywać wzorce, których samemu się nie otrzymało. To wymaga wiele wysiłku - krew, pot i łzy. Więc szapobas, droga Gabo.

      Mecenas jest cywilizowany. A poza tym jest prawnikiem (ekhm, rozumiesz). Jako córka prawnika mam do tego zawodu specyficzny stosunek.

      PS Powiedz Mecenasu, żeby on już niczego lepiej nie wybierał ;))))

      Usuń
  6. Mamy wolna wolę, jak wybierze "bardziej zadbaną" wie że straci wszystko co budowaliśmy przez 13 lat ( nie mylić z dobrami materialnymi )... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gadanie tam. Głównie dobra materialne! W skarpetach go na mróz trzaskający! ;))))

      Usuń
  7. Wypowiem się bo problem znam . Wiele lat temu gdy dzień za dniem upływał mi przy pieluchach , garach, zupkach itd raz w tygodniu z koleżankami zarządziłyśmy wychodne a że panowie nasi raczej " nie tancjory" to postanowiłyśmy ten czas właśnie na tańcach spędzić. Co ci będę mówić jak było gdy cztery baby weszły do klubu. Normalnie jakbyśmy na czole napis " do zerżnięcia" miały. Odmowy nie docierały do niektórych męskich umysłów i trzeba było posiłkować się ochroną ale ile można. Zwiedziłyśmy kilka klubów i pewnego wieczoru trafiłyśmy w miejsce gdzie nikt nas nie zaczepiał, nikt nie robił mniej lub bardziej nachalnie propozycji. Wyszalałyśmy się za wszystkie czasy . Gdzie to było??? Ano w klubie dla … innej orientacji z czego zdałyśmy sobie sprawę po kilku godzinach. Chodziłyśmy tam jeszcze kilka razy bo było to jedyne miejsce gdzie czułyśmy sie bezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiennie poraża mnie sytuacja, która wytwarza się, gdy ktoś głośno powie o takich przypadkach. Nagle otwiera się worek i sypią się opowieści. Wcale nie przesadziłam, pisząc, że to dotyczy wszystkich kobiet. Umiejętność zwerbalizowania żalu, pretensji, bólu, lęku, zależy jedynie od odwagi i poziomu intelektualnego.

      Usuń

Prześlij komentarz