1558

Hupszsz!!!

Spotkałam szefa z rana przy windzie. Uśmiechnięty, odprężony. 
- Cześć - mruknął i podał mi rękę.
Niechcący się rozluźniłam.
- Znalazło się?!
Ożesz!!!
- Szefie, nie psujmy sobie z rana nastroju, może nas wszak spotkać dziś tyle miłych rzeczy. Wszystko będzie zrobione, proszę się nie martwić.
- Aha.

W windzie opowiedział dwa żarciki, zaproponował, żebyśmy kiedyś przyjechali do pracy każdy ze swoim kotem, ja odmówiłam, zasłaniając się liczbą kotów (rzeczywiście - zapomniałem, że ty masz całą gromadkę), na co zostałam odpytana jakiej są rasy (rosyjski niebieski - musi być ładny). Potem weszliśmy do konferencyjnej.

- Chciałem wam zakomunikować, że nic się nie znalazło. W związku z powyższym macie przerypane. Jutro rano cały dział Aśki do mnie. I kadrowa.
- Dział jest w okrojonym składzie - odparłam. - Bo L4.
- Przynajmniej ja nie muszę - walnął debilnie kolega Mariusz.
- I Mariusz. Ty też jesteś za to odpowiedzialny - zareagował natychmiast szef.
- Masz za karę - fuknęłam Mariuszowi do ucha. - Następnym razem spróbuj lepiej wyczuć moment na uprawianie ekspiacji.
I pokazałam mu język.
On też mi pokazał.
Wszyscy dorośli jak jeden mąż.

Siedzę od rana w arkuszach excelowskich i oko mi wylata. Postanowiłam zrobić najwięcej, jak się da i na dzień dobry walnąć mu to na biurko. Och, jutro będzie bajecznie. Jeśli zwolni mi wszystkich pracowników, to po prostu przyniosę sobie tutaj wiązkę zgniłej słomy i porzucę w kącie. Czasem trzeba jednak choć trochę sypiać.

Komentarze

  1. Szefunio owszem milutki,ale swój plan realizuje z przytupem, nie ma to tamto. Postrach musi być.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz