1571

I co też ja bym chciała Wam powiedzieć, podsumowując ten miesiąc oraz liczne, przezabawne sytuacje, które mi się przytrafiają? Otóż, że się cieszę.

Same wszakże zyski. Wyobraźmy sobie na ten przykład, że PANI nie zadzwoniłaby do mnie, tylko rzuciła taki gryps prosto w twarz. No przecież nie mogę zaręczyć, że zniosłabym to z godnością. A na godności mi dość zależy. Tymczasem miałam niepowtarzalną szansę, żeby się wyśmiać w ukryciu. W dodatku, jakby na zawołanie, zabrałam dziś ze sobą tusz. Bez tuszu ani rusz. Ciuteczkę mi spłynął po takim dictum. I nikt nie widział, jak sobie poprawiam urodę, pokwikując przy tym radośnie.

Kolejny aspekt: Państwo wie doskonale, że ja mam niewyparzoną gębę. I przecież mogłam niechcący odpowiedzieć coś w deseń:
- Gratuluję. Wiele osób w fabryce o tym marzy, tylko wszystkie mają penisy.
Lecz ponieważ ze wszystkich sił starałam się zapanować nad rechotem oraz niespodziewanie odkrytą dusznością - milczałam. Milczenie jest złotem.

Przyznam - tak do końca nie wyszło. Bo PANI mnie jednak zawezwała do siebie. Ona do mnie mówi bardzo ciepło i powoli, pewnie chce, żebym dobrze zrozumiała. Bardzo się staram sprostać tej sytuacji, więc w miarę możliwości dokładam sił, by wyglądać licho i durnowato. Dziś miałam taki przebłysk, czyby nie utoczyć odrobiny śliny z kącika, ale finalnie zrezygnowałam, bo może to by ją naprowadziło na jakiś trop i nie byłoby więcej zabawy. Jednak wpadka się zdarzyła. Gdyż PANI mię pyta w te słowa, czy o spotkaniu pełnego składu wszystkich zespołów zawiadomię telefonicznie każdego z członków, czy też ona ma to zrobić. I mi się wypsło, psiajucha:
- Może sekretarka podzwoni.
Pani się zacukała i odpowiedziała:
- Dobrze, ja to zrobię.
Czyli sekretarka podzwoni.
Myślicie, że się zorientowała? Nie wybaczyłabym sobie. Zamierzam bowiem pielęgnować tę rozrywkę, jak długo się uda. Wszakże jasnych stron nigdy dość.

Ach, tak mnie kusi, żeby kiedyś wtrącić w rozmowie zwrot "proszem paniom". Szczypię się więc w udo i już mam siniaki. To nie był pierwszy raz! A ja się rozkręcam. I ten pysk niewyparzony! Wezmę sobie do roboty widelec, będę się drapać w język. Co za szczęście, że ona jest zbyt ważna, żeby się do mnie (na dół!) pofatygować. Jest jeszcze szansa.

Martu - wiem. Nie używać SŁÓW. Trzy sylaby (nie zgłoski, nie zgłoski!) to górny limit. Może się uda, bo przykładam się do tego lichego wyglądu, a to mnie wiele kosztuje, więc może się nie rozproszę niechcący. Myślisz, że powinnam kupić sobie jakieś obuwie w Tesco? Scenografia też się liczy!

I tak to, moi mili, marzec ma się ku całkowitemu upadkowi. Przede mną kwiecień - miesiąc wyzwań. Trzeba się będzie przygotować do rozmowy o pieniądzach, niestety. Samo życie...

Komentarze