1565
Powiem nieskromnie, że ja mam rękę do ludzi. Znów znalazłam kogoś fajnego. Mało tego! Pogrzebałam człowieku w sercu i wątrobie, prowokując do założenia blogu.
To nie będzie łatwa lektura, nie, nie. Ale nie o taką nam przecież chodzi, prawda? Czuję przez skórę, że może być dramatycznie. Jazda gołą dupą po żyletce. Krew, pot i łzy. Ale uważam, że warto. Będzie prawdziwie do bólu. Bo oto przed nami człowiek, który przeszedł najtrudniejszą chyba na świecie rzecz. I potrzebuje o tym opowiadać. Wierzę, że my chcemy posłuchać.
Poznajcie Anię - autorkę blogu NIEWYCZUWALNOŚĆ. Ania będzie opowiadała o macierzyństwie w dwóch odsłonach: aktualnym - bez lukru i tamtym, które się skończyło. Klapnęła przyłbicę, podniosła tarczę, stuknęła ostrogami i poooszła w cwał.
Opowie nam, jak to jest, gdy odchodzi dziecko.
Jesteśmy jej potrzebni i nie uchylajmy się od tego. Ludziom potrzebne jest podejmowanie każdego tematu - nawet jeśli to boli tak bardzo, że chciałby się odciąć sobie głowę, żeby się wreszcie skończyło. Ale to niemożliwe. Nie można uciec od samego siebie. Wiem o istnieniu wielu osób, które chcą usłyszeć, że z TAKIM problemem nie są same. To nie zdarza się "komuś innemu", nie jesteśmy przed tym zabezpieczeni. Nikt nas nie zapewni. Nikt nam nie obieca. Tego się nie da opłacić. Nie ma TAKICH pieniędzy.
Zachęcam Was do towarzyszenia Ani w jej trudnej drodze, bo właśnie zrobiła pierwszy krok. Chciałabym, żeby nie ustała. Ma wiele do dania i wiele potrzebuje. Pomóżmy jej i w jednym, i w drugim, żeby świat mógł być ciut lepszy.
Witaj, Aniu.
Jesteśmy z Tobą.
To nie będzie łatwa lektura, nie, nie. Ale nie o taką nam przecież chodzi, prawda? Czuję przez skórę, że może być dramatycznie. Jazda gołą dupą po żyletce. Krew, pot i łzy. Ale uważam, że warto. Będzie prawdziwie do bólu. Bo oto przed nami człowiek, który przeszedł najtrudniejszą chyba na świecie rzecz. I potrzebuje o tym opowiadać. Wierzę, że my chcemy posłuchać.
Poznajcie Anię - autorkę blogu NIEWYCZUWALNOŚĆ. Ania będzie opowiadała o macierzyństwie w dwóch odsłonach: aktualnym - bez lukru i tamtym, które się skończyło. Klapnęła przyłbicę, podniosła tarczę, stuknęła ostrogami i poooszła w cwał.
Opowie nam, jak to jest, gdy odchodzi dziecko.
Jesteśmy jej potrzebni i nie uchylajmy się od tego. Ludziom potrzebne jest podejmowanie każdego tematu - nawet jeśli to boli tak bardzo, że chciałby się odciąć sobie głowę, żeby się wreszcie skończyło. Ale to niemożliwe. Nie można uciec od samego siebie. Wiem o istnieniu wielu osób, które chcą usłyszeć, że z TAKIM problemem nie są same. To nie zdarza się "komuś innemu", nie jesteśmy przed tym zabezpieczeni. Nikt nas nie zapewni. Nikt nam nie obieca. Tego się nie da opłacić. Nie ma TAKICH pieniędzy.
Zachęcam Was do towarzyszenia Ani w jej trudnej drodze, bo właśnie zrobiła pierwszy krok. Chciałabym, żeby nie ustała. Ma wiele do dania i wiele potrzebuje. Pomóżmy jej i w jednym, i w drugim, żeby świat mógł być ciut lepszy.
Witaj, Aniu.
Jesteśmy z Tobą.
Będziem zaglądać, ale czy skomentujem, to nie obiecujem :(
OdpowiedzUsuńKto nie da rady? TYYYYY?!
UsuńPffffff.
Cześć Aniu. Napisałam komentarz ale diabli go wzięli, bo oczywiście hasła do bloxa nie pamiętam. w każdym razie Drugie ślicznie rysuje, a meble pewnie nudne, skoro wymagają upiększania.
OdpowiedzUsuńbędę... Ech, życie ...
OdpowiedzUsuńo udało się! Nie jestem botem.!
UsuńTo super, bo już rozważałam, żeby to jednak zdjąć. Nie może być tak, żebyś nie była dopuszczana do głosu!!!
UsuńBlog Ani dotyka w paraliżujący strach matki, będę ryczeć to pewne,ale niema co się tym przejmować, nie wiem,czy będę umiała komentować, rozmawiać.
OdpowiedzUsuńStrach nie zabezpiecza przed niczym. Mnie też nie jest łatwo - oto mój największy senny koszmar. Jednak... nie wyobrażam sobie, aby mnie przy tym nie było :)
UsuńWitam, witam. Właśnie przypomniałam sobie, że wczoraj miałam iść do lekarza... a 18 -stkę zdjęłam, chyba mnie nie wsadzą za wypisywanie głupot, bo w tym są lepsi od mła.
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo ryczeć. Ja też je posiadam, raczej nie korzystam, chyba, że czytam o innych ludziach.
A rozmawiać warto, choć uprzedzam, że niektórzy nie lubią mojej szczerości.
Pozdrawiam - Ania
Gdybym wiedziała, że masz taki zgrabny nick... :) Obnażyłam Cię!
UsuńWymyślon na poczekaniu, starego nie pamiętałam :).
OdpowiedzUsuńNo, dobra. Czuję się usprawiedliwiona ;)
UsuńJa też się boję czytać tam... Bo to cierpienie, strata taka, której ani oswoić nie można, ani wygonić, ani nic... I człowiek niby wie, rozumie, co taka matka musi przeżywać, jak potworne jest jej cierpienie, ale tak naprawdę goowno tam wie. Wie i zaraz biegnie do swoich zajęć, a ona tam zostaje z tymi ruinami świata na głowie... Co takiej matce powiedzieć? Nie wiem. Bo... No, nie wiem. Strasznie się boję, że właśnie nie tylko innym się to zdarza... .
OdpowiedzUsuńTo ja, moonfairy, ale na blogspocie loguję się jako Eva, tak wyszło jakoś.
UsuńWiem, wiem, że to Ty :)
UsuńWszystko można oswoić. Ania zdecydowała się pisać chyba właśnie dlatego, że coś jej się udało. A ponieważ zna ogrom bólu, chce pomóc innym. Piękne i godne szacunku.