1527
Osoby:
Babcia
Dziadek
Łoterloo
Zuzanna
Czas akcji:
godziny popołudniowe
Miejsce akcji:
mieszkanie dziadków
Zuzanna: Jadłam śledzie w śmietanie.
Łoterloo (twórca śledzi): I jak?
Zuzanna (tryumfalnie): Kto daje jabłko do śledzi w śmietanie?!
Łoterloo: Właśnie że się daje.
Zuzanna: Chyba w snach.
Łoterloo (tonem oskarżycielskim): Maaaamoooo...!!!
Babcia (do piekarnika): Coooooo?
Łoterloo: A ona mówi, że się nie daje jabłka do śledzi w śmietanie!
Babcia (nie przerywając grzebania w piekarniku): Zawsze się daje.
Łoterloo (pokazując Zuzannie język): Nenenenenene!
Dziadek (do Zuzanny - od czapy, jak zwykle): A jak wy tu w ogóle przybyłyście? Bo widziałem tylko twój samochód. A matka*?
Zuzanna (tryumfalnie): Pewnie z buta przycięła. I w dodatku na sępa! Zaraz będzie chciała, żeby ją zawieźć do domu!!!
Łoterloo (tonem oskarżycielskim): Maaaamoooo...!!!
Babcia (do gara): Coooooo?
Łoterloo: A ona mi dokuczaaaaaa!!!
Babcia (nie przerywając mieszania w garze): Nie dokuczaj matce.
Łoterloo (pokazując Zuzannie język): Nenenenenene!
Zuzanna (mściwie): Poczekaj tylko, jak wrócimy do domu! Tam mamusi nie będzie. HA!!!
* Przyjechałam swoim, ale nie zauważył. Pewnie, taka tam czterometrowa ociupinka.
Z ostatniej chwili. Zuzanna właśnie weszła.
Zuzanna: Postanowiłam ci to powiedzieć, bo ktoś musi. Wiesz, że masz już 40 lat?!
Łoterloo: Maaaaamooooo...!!!
Zuzanna: I co? Ha! Nie ma mamusi!!!
Łoterloo: Zobaczysz, kiedyś umrę i ci będzie przykro!
Update
(Żeby paćka nie zeszła na serce).
21.30. Dziecko wychodzi z domu. Zasłaniając twarz łokciem, łkam w koszulinę.
- Ale wrócisz? WRÓCISZ?!
- Wrócę. Za godzinę "Prawo Agaty". (Łaskawca).
- Tylko nie odchodź za daleko (piszczę).
- Wyprowadzę się! WYPROWADZĘ! Daleko! Może nawet do Sosnowca!!!
Wychodzi. Zamyka za sobą drzwi. Po czym otwiera drzwi, wsadza przez nie głowę i syczy:
- Zabraniem ci pisać o tym na blogu!!!
A tu Matka Zua, hehehe.
Babcia
Dziadek
Łoterloo
Zuzanna
Czas akcji:
godziny popołudniowe
Miejsce akcji:
mieszkanie dziadków
Zuzanna: Jadłam śledzie w śmietanie.
Łoterloo (twórca śledzi): I jak?
Zuzanna (tryumfalnie): Kto daje jabłko do śledzi w śmietanie?!
Łoterloo: Właśnie że się daje.
Zuzanna: Chyba w snach.
Łoterloo (tonem oskarżycielskim): Maaaamoooo...!!!
Babcia (do piekarnika): Coooooo?
Łoterloo: A ona mówi, że się nie daje jabłka do śledzi w śmietanie!
Babcia (nie przerywając grzebania w piekarniku): Zawsze się daje.
Łoterloo (pokazując Zuzannie język): Nenenenenene!
Dziadek (do Zuzanny - od czapy, jak zwykle): A jak wy tu w ogóle przybyłyście? Bo widziałem tylko twój samochód. A matka*?
Zuzanna (tryumfalnie): Pewnie z buta przycięła. I w dodatku na sępa! Zaraz będzie chciała, żeby ją zawieźć do domu!!!
Łoterloo (tonem oskarżycielskim): Maaaamoooo...!!!
Babcia (do gara): Coooooo?
Łoterloo: A ona mi dokuczaaaaaa!!!
Babcia (nie przerywając mieszania w garze): Nie dokuczaj matce.
Łoterloo (pokazując Zuzannie język): Nenenenenene!
Zuzanna (mściwie): Poczekaj tylko, jak wrócimy do domu! Tam mamusi nie będzie. HA!!!
* Przyjechałam swoim, ale nie zauważył. Pewnie, taka tam czterometrowa ociupinka.
Z ostatniej chwili. Zuzanna właśnie weszła.
Zuzanna: Postanowiłam ci to powiedzieć, bo ktoś musi. Wiesz, że masz już 40 lat?!
Łoterloo: Maaaaamooooo...!!!
Zuzanna: I co? Ha! Nie ma mamusi!!!
Łoterloo: Zobaczysz, kiedyś umrę i ci będzie przykro!
Update
(Żeby paćka nie zeszła na serce).
21.30. Dziecko wychodzi z domu. Zasłaniając twarz łokciem, łkam w koszulinę.
- Ale wrócisz? WRÓCISZ?!
- Wrócę. Za godzinę "Prawo Agaty". (Łaskawca).
- Tylko nie odchodź za daleko (piszczę).
- Wyprowadzę się! WYPROWADZĘ! Daleko! Może nawet do Sosnowca!!!
Wychodzi. Zamyka za sobą drzwi. Po czym otwiera drzwi, wsadza przez nie głowę i syczy:
- Zabraniem ci pisać o tym na blogu!!!
A tu Matka Zua, hehehe.
no wiesz co, ten ostatni argument na poziomie piaskownicy
OdpowiedzUsuńOczywiście. Zawsze go używam. ZAWSZE! I jeszcze pytam, kiedy się wyprowadzi ;)))) A ona na złość się wtedy nie wyprowadza, więc osiągamy idealne porozumienie, hehe.
Usuń(Paciu - nikt nie umiera od mówienia o umieraniu i wszyscy kiedyś umierają, zdarza się nawet, że w nieprzewidzianych okolicznościach).
I jeszcze chciałam opisać jakoś moje oburzenie, że wszystkie poprzednie zachowania uznałaś za dojrzałe. A tak się starałam... BUUUUUUUU!!!
Usuńtamte były w szeroko pojętej normie
UsuńKto jest predystynowany do wyznaczania norm?
UsuńNorman
UsuńDavis?
UsuńEch miło się Was czyta...
OdpowiedzUsuńŻycie kończy się śmiercią, tyle, że się ją traktuje jak cyferkę przy dodawaniu - jest "w pamięci"...
Mam katar jak stodoła, tak więc moje ścieżki do myślenia czasami są dziwne...
Ty masz bonus, bo znasz moich rodziców ;)
UsuńNigdzie się nie wybieram i wszystkim chwilowo zabraniam. Gdyż albowiem jestem zadowolona z tego, co akurat mam.
Jeśli to miałoby pomóc na katar - propunuję jakieś ciepłe napoje. Niekoniecznie kawę, koniecznie ze mną.
a co Mama piekła i gotowała ? zjadłabym se coś Maminego ....ech
OdpowiedzUsuńSię Młoda wprosiła do nich na obiad (np. używając dojrzałego argumentu, że matka ją głodzi - taki mamy system przepychanek). Słyszałam o pierogach. Nie wiem, co było w piekarniku ;)
Usuńznaczy, Ty się na obiad nie załapałaś??? Jak to?
OdpowiedzUsuńMiałam swój w domu :)
Usuń(Nie należy wierzyć we wszystko, co TO DZIECKO mówi).
ale że jak ? paczałaś jak dziecko je ? i pewnie głośno przełykałaś ślinę ? hehe
UsuńNie. Ja wpadłam tylko na chwilę i opuściłam towarzystwo, zasiadające do posiłku :)
Usuńnie miałabym takiej silnej woli na kontekście obiadku u mamusi;)
UsuńOto ja - zaprawiona w bojach dietowych!
UsuńCudownie. Jabłoń, jabłko i hmm, sad na dodatek :).
OdpowiedzUsuńNie ma
Usuńmożliwości
by z tej rodziny
wyjść na ludzi.
I bardzo dobrze. Z porządnej rodziny na ludzi się nie wychodzi.
UsuńPodoba mi się Paniusi sposób myślenia ;)
Usuń