1551
Wczoraj po południu, w pobliskim Lidlu - za niedawną radą Magdy Masny, która rzuciła mi w twarz wyzwanie, że zawsze jest czas na Prosecco - nabyłam rzeczone i rozpoczęłam zastanawianie się, co zrobić z tak mile rozpoczętym wieczorem. Zasadniczo mogłam wypić to Prosecco pod rozmowę z martuuhą, ale pomyślałam sobie, że może byłoby jej przykro, gdyż nie posiadła. Na szczęście, jak się niebawem okazało, chętni na Prosecco zawsze się znajdą, czyli Magda miała rację. Zauważayłam, że często ma rację, zwłaszcza gdy wspomina o alkoholu. Muszę jej to koniecznie powiedzieć (i tu na chwilę przerzuciła się na fejsa).
Tymczasem w domu istne pandemonium. Staram się nie angażować tak dalece, na ile tylko pozwala moje zaburzenie (polegające na wywoływaniu izolacji od świata). Przechodząc (jak najrzadziej) przez opustoszały gabinet, myślę uporczywie o czymś innym. Dość trudno jednak wypierać, że sypialnia wygląda odrobinę nietypowo. A to jeszcze nie koniec, bo na środku staną przecież regały na książki.
Przy przerzucaniu tego na powrót do gabinetu, zobowiązuję się dokonać selekcji tak poważnej, jaka tylko jest w stanie nie wpłynąć na podział majątku pomiędzy mną a Preziem.
Chciałabym niniejszym uniknąć również pytań ze strony PT Czytelników, którzy na ten przykład odwiedzają mój blog od niedawna i zdjęć z sypialni dotychczas nie widzieli. Tak. Mam czerwoną sypialnię. Owszem. Konkretnie, kolor nazywa się palona pomarańcza. Nie widzę związku, lecz pewnie dlatego, że nigdy nie paliłam pomarańczy, ale się nie będę spierać ze sprzedawcą o rzeczy nieistotne.
Więc - tak, mam czerwoną sypialnię. Kto, mianowicie, bogatemu zabroni?
Nadto ponad głowami zainteresowanych znajduje się okno dachowe, dające możliwość podziwiania gwiazdozbiorów, gdyż zasłony i firany posiadamy we wzgardzie. W całej chałupie.
Tak to, Drogie Państwo, łaczymy romantyzm z wyuzdaniem. Chyba. Bo ani jednego, ani drugiego u siebie nie zauważyłam, chyba że w warstwie yntelektualnej (osławiona bruzda).
Koty są zachwycone do poziomu drgawek. Buszują pomiędzy dziwnie ustawionymi szafkami, przeciskają się przez graty, wyskakują na siebie z całkowicie nieoczekiwanych miejsc, depczą, drepczą, wskakują, wdrapują się, zwisają, szeleszczą, przewracają i płoną zadowoleniem. A gdy im sił zbraknie - walą się na środek niezaścielonego (również nietypowo). O:
Mama zapytała mnie dziś przez telefon, czy mogłabym w tym tygodniu wraz nią i jej przyjaciółeczkami wyskoczyć na obiadek. Pewnie że bym mogła. Mam mnóstwo czasu do zagospodarowania POZA domem. Niech mnie ktoś obudzi za tydzień. Proszę.
PS Tak, będzie cioteczka. Ani chybi opowie mi dwieście historyjek, więc szykujcie się.
Tymczasem w domu istne pandemonium. Staram się nie angażować tak dalece, na ile tylko pozwala moje zaburzenie (polegające na wywoływaniu izolacji od świata). Przechodząc (jak najrzadziej) przez opustoszały gabinet, myślę uporczywie o czymś innym. Dość trudno jednak wypierać, że sypialnia wygląda odrobinę nietypowo. A to jeszcze nie koniec, bo na środku staną przecież regały na książki.
Przy przerzucaniu tego na powrót do gabinetu, zobowiązuję się dokonać selekcji tak poważnej, jaka tylko jest w stanie nie wpłynąć na podział majątku pomiędzy mną a Preziem.
Chciałabym niniejszym uniknąć również pytań ze strony PT Czytelników, którzy na ten przykład odwiedzają mój blog od niedawna i zdjęć z sypialni dotychczas nie widzieli. Tak. Mam czerwoną sypialnię. Owszem. Konkretnie, kolor nazywa się palona pomarańcza. Nie widzę związku, lecz pewnie dlatego, że nigdy nie paliłam pomarańczy, ale się nie będę spierać ze sprzedawcą o rzeczy nieistotne.
Więc - tak, mam czerwoną sypialnię. Kto, mianowicie, bogatemu zabroni?
Nadto ponad głowami zainteresowanych znajduje się okno dachowe, dające możliwość podziwiania gwiazdozbiorów, gdyż zasłony i firany posiadamy we wzgardzie. W całej chałupie.
Tak to, Drogie Państwo, łaczymy romantyzm z wyuzdaniem. Chyba. Bo ani jednego, ani drugiego u siebie nie zauważyłam, chyba że w warstwie yntelektualnej (osławiona bruzda).
Koty są zachwycone do poziomu drgawek. Buszują pomiędzy dziwnie ustawionymi szafkami, przeciskają się przez graty, wyskakują na siebie z całkowicie nieoczekiwanych miejsc, depczą, drepczą, wskakują, wdrapują się, zwisają, szeleszczą, przewracają i płoną zadowoleniem. A gdy im sił zbraknie - walą się na środek niezaścielonego (również nietypowo). O:
Mama zapytała mnie dziś przez telefon, czy mogłabym w tym tygodniu wraz nią i jej przyjaciółeczkami wyskoczyć na obiadek. Pewnie że bym mogła. Mam mnóstwo czasu do zagospodarowania POZA domem. Niech mnie ktoś obudzi za tydzień. Proszę.
PS Tak, będzie cioteczka. Ani chybi opowie mi dwieście historyjek, więc szykujcie się.
uwielbiam Prosecco!
OdpowiedzUsuńDziękuję, było znakomite :)
Usuńmam bardzo daleko do lidla ! to niesprawiedliwe ! owada mam co proponujecie ???
OdpowiedzUsuńostatnio przyzwoitą rioję tam dostałam
Usuńbordeauxy też bywają hop siup tra la la :)
Rzadko chadzam, ale kiedyś kupiłam Primitivo. Szok.
UsuńCo ci przypomina widok znajomy ten... ?? :) Wiem, złośliwa jestem. A do Lidla mam rzut beretem i jutro poszukam Prosecco. Też miałam sypialnię w tym kolorze i... Teraz mam miętę przez rumianek. Róznica zasadnicza. A gwiazdozbiory mam w aplikacji w ajfoniku ;) Trzymam kciuki za remont... ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńmasz manekin!
OdpowiedzUsuńKundzia bardzo się przydaje przy sprzedawaniu ciuchów na allegro.
Usuńa ja właśnie piję Martini Royale w kolorze Twojej sypialni ;-). A wspomniana Magda M. woli bianco. Nie wchodzimy sobie w butelki :-).
OdpowiedzUsuńSądzę, że w TAKIM towarzystwie człowiek zawsze da sobie radę!
UsuńOgnisty kolor dla ognistego nastroju ;)
OdpowiedzUsuńRemont zaczynasz? I jakie to Prosecco?
Zacukała się bidulka... Nie pamiętam.
UsuńSorry, ale rozumiesz - wiosna... I wszystko mnie się kojarzy.
UsuńZ Prosecco? To bardzo dobre skojarzenie.
UsuńOdczuwam dotkliwy brak Zofii. Czy mogę sobie zażyczyć?
OdpowiedzUsuńPpM
Zofia była, no co Ty? Wiszę jeszcze Karol z Edkiem. No i musze Wam pokazać, jak wyrósł (w całości!) budynek obok. Że nie wspomnę o burdlu.
UsuńNie wymiękaj z tym remontem, zrób sobie tylko zapas tego Prosecco i do przodu.
OdpowiedzUsuńChciałam zauważyć że komputerowe krasnale się poddały :)
UsuńNie się kurduple nie wymandrzają :)
UsuńU mnie koniec malowania, jeszcze tylko powieszenie karniszy / bardzo lubię firanki w oknach - jest przytulniej/ , pomalowanie framug drzwiowych na olejno i pozbycia się kubełków, wiader, pędzli i innych przydasiów malarskich pokojowego malarza. Kot przez dwa tygodnie cierpiał katorgi bo nie miał spokojnego miejsca. Brzuszek w farbie, ogon w farbie, łapy w farbie, bo szukając w panice kryjówki / mój kot to ucieleśnienie spokoju/ natykał się na pędzel odłożony na chwileczkę na folii. Następnie tymi łapami znaczył podłogę. Jednego dnia tak się schował / nie znosi hałasu rozkładanej metalowej drabiny/, że pomyśleliśmy o jego ucieczce z drugiego piętra przez okno . Okna były otwarte na ten moment jak szlifowało się ściany po gładzi. Po dwóch godzinach szukania w domu i na dworze, wywabiłam kcisko wątróbką kurzęcą, ewentualnie kocisko miało już dość bycia rozpłaszczonym jak się okazało za pralką. Ale co strachu najedliśmy się to nasze.
OdpowiedzUsuńBiedny kot. U nas Karol będzie nieszczęśliwy, Edek przeszczęśliwy, a Zocha zawsze jest kierownikiem budowy i porusza się godnie z odrobiną wzgardy.
UsuńTylko tydzień... phi...
OdpowiedzUsuń(czytaj: zazdroszczę TYLKO tygodnia).
To lecę pobuszować, bo zaraz nie będzie prądu:(
Wszeystko zależy od indywidualnego samozaparcia. U mnie poziom krytyczny jest BAAAARDZO nisko.
Usuń