1767

Sprawozdanie.

Koty nawet nie obraziły się dziś rano za brak śniadania, ponieważ były tak zdumione naszą postawą, że na to nie wpadły. Tymczasem ciut przed dziewiątą wyjęliśmy kontenerki przewozowe, zapakowaliśmy Karola (z oporami, coś mu zaświtało) i Zochę (bez oporów, ona chętnie pozwiedza) i wyruszyliśmy w drogę. Edek został sam w domu po raz pierwszy w życiu, bo Zuzia wyjechała do Krakowa.

Karol miał za złe od chwili, gdy celnym strzałem wepchnęłam go w głąb.
Oba przebadane, do książeczek przegląd rejestracyjny wbity warunkowo. Czas trwania warunku: dwa tygodnie.

Ryży, o, przepraszam, podobno teraz mówi się: bursztynowy - wszystko w normie, wyniki nerkowo - wątrobowe jak młody bóg. Prezes bardzo podbudowany, bo nie było naszego weterynarza i pani doktor powiedziała, że Karol wcale nie jest otyły, tylko po prostu duży i masywnej budowy, a tkanka tłuszczowa w normie. Mamy jedynie pilnować, żeby się nie obżerał. Nerki różnej wielkości, ale to się ponoć zdarza, taka uroda. Warunek: usunięcie jednego kła, a na pozostałych zębach kamienia. Poprosiliśmy również o RTG stawów w tylnych łapach, bo po skokach kuleje.
Bez tego kła będzie wyglądał na większego idiotę niż obecnie.

Zosia podobnie. Ma trochę obniżoną odporność (te węzły chłonne podżuchwowe pewnie nie bez powodu powiększone), nerki i ątróbka idealnie. Dostałam preparat wzmacniający dla niej na rzeczone dwa tygodnie. Do usunięcia dwa trzonowce, no i kamień.
Umówiliśmy się na 18 lipca, bierzemy urlopy i będziemy niańczyć przez cały weekend.

Podobno nie powinno być żadnego problemu z jedzeniem i nie ma potrzeby zmieniać diety. Pani doktor poinformowała nas, że koty rzadko gryzą chrupki, więc Zofia nie powinna mieć żadnych kłopotów w przyjmowaniu pokarmu.

Karolek został pochwalony, że taki grzeczny i zgodny, a on po prostu znajdował się w Matriksie - wypierał całą sytuację, leżał na stole rozpłaszczony jak żaba i udawał, że to wszystko się nie dzieje. Łapę dał sobie podgolić bez sprzeciwów, nie zatrzymywał krwawienia (wiecie, że koty potrafią w stresie nie krwawić, nawet z igłą wkłutą w żyłę?) i zapakował się do kontenerka natychmiast po pierwszych oznakach, że można. Zosia nawymyślała lekarce, ale również bez agresji. Kocham te moje koty - są cudowne, łagodne, lubią ludzi, nie drapią, nie gryzą i nie szamoczą się. Dobrze je wychowałam.
Przecież wiadomo, kto w tym domu wychowuje.
Wszystkich.
I wierzcie na słowo - to się robi miłością i spokojem.

Bardzo się cieszę, że tak wygląda sytuacja. Zęby to w sumie pikuś, układ moczowy zawsze spędza mi sen z powiek. A tu moje staruchy, oba z dużym przebiegiem, wyniki mają modelowe.
Zuzia, powiadomiona telefonicznie, podsumowała:
- Mądrze karmisz.
Dziadkowie, powiadomieni telefonicznie, wykazują duży optymizm.

A gdy to się skończy, czeka nas odrobaczanie i szczepienia. Już wydaliśmy przeszło stówę na łebka.
Kto ma pszczoły, ten ma miód,
kto ma dzieci, ten ma smród.

Komentarze

  1. I to jest właśnie to, dlaczego Bożenia się nie pali do mienia kota. Bo jej Progeniturstwo osobiste i tak zżera 90%jej zasobów materialno-emocjonalnych, a kotu też by się należała swoja działka. I drugiemu kotu też, bo na jednym by nie stanęło.
    I Bożena podziwia wasze dbanie i wasze wychowanie. Książkę-poradnik powinnaś napisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, tam. Zyski znacznie przewyższają koszty. Ja wiem, że człowiek musi płacić. Ale chcę więcej. Kotów. Psów. I świnkę, jak wiadomo. Mój osobisty, domowy kotlecik ;)

      Usuń
  2. Oj koszt koszt a ile radości :)) Moje wczoraj przeszły przegląd techniczny a jutro odrobaczanie, kulka z metki tatarowej w środku tabletka , w przypadku Atosika to 7 kulek, no duży wagowo synuś i jedziem. Juz widzę sraczkę na trawniku i siebie z wężem w dłoni :))) Pozdrowienia dla kociarni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z psami to jest jednak trochę łatwiej. Bo jedyny koszt to osławiona kupa w trawie. Trzymam kciuki!!! :)

      Usuń
  3. Ano. Zuch zwierzyniec, ładnie się spisaliście:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz