1791

Wczoraj wieczorem Eduś upolował ćmę.

Był to zaprawdę wyjątkowy okaz ćmy. Wypasiona, wychowywana bezstresowo i rozrośnięta ponad miarę. Karol też na nią polował, ale mu się nie udało. Szczęśliwy i dumny syneczek mamusi zrobił to, co zawsze zwykł był robić z przedmiotami, posiadanymi w pyszczku, czyli przybiegł rączo, by się pochwalić. I doręczył mi ćmę. Żywą i ruchliwą. Wprost na stopę.

Eeeeee... Pffff... No więc... Ze wszystkich sił starałam się nie okazać braku entuzjazmu. Z kolei ćma, na szczęście, okazała resztki rozsądku i wymiksowała się. Ekspresem. Eduś był nieusatysfakcjonowany. W przeciwieństwie do mnie. Czego nadal usiłowałam nie okazać. Czy ja już wspominałam, że robal mnie brzydzi? I nie mówcie, że to jest owad. Albo co. Robal i już. Paskudny i nieakceptowalny. W tym zakresie jestem stuprocentową rasistką. Motyla dziennego też nie. Że skrzydełka ładne? A widzieliście resztę?!

***

W sklepie nieopodal trwa akcja krzewienia zdrowego życia. Ani. Jednej. Popielniczki. Na. Pierdyliard. Metrów. Kwadratowych. W przypływie ułańskiej fantazji nabyliśmy maleńki pucharek do lodów i upieramy się, że tak miało być. Niewątpliwą zaletą POPIELNICZKI jest to, że kosztowała 2,49 zł.

***

Jak Państwo sądzi - ile można przegadać przez telefon z martuuhą?

***

Jutro wyrywamy zęby. Czymta kciuki.

Komentarze

  1. Bożena też kciuki potrzyma, może się przydadzą.
    P.S. Motylowate są paskudne, co Bożena odkryła hodując budleje. Takie kwiatki. Wabią motyle z całego osiedla i można pooglądać. A na wieczór ich nocni zmiennicy wlatują pod lampę i się tłuką jak szaleni. Bleee.

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrz Pani, a ja wczoraj z rana uratowałam życie motylkowi, które wisiało już na włosku, bo Ferdek tyłeczkiem kręcił obok!!
    Trzymam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ratuj, tylko nie przywoź ;)

      Usuń
    2. aż tak mi się nie podobał, żebym chciała kogokolwiek obdarować;))) poleciał na wolność:)

      Usuń
  3. Ach! Ryszard wynalazł,zadziwił się ,upolował i zeżarł.Nie dało się uratować. taka wielką grubaśną ćmę.
    Fuj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pfi. Ćma. Motyl. Pfi.
    Prawdziwy Myśliwy poluje na grubego zwierza! Wymagającego rozmyślnej strategii łowów, namysłu, przygotowania, planu zasadzki, siły mięśni i sprężystości w skoku. Zwrotności, refleksu, zwinności... eeee. Tego, w zasadzie chciałam powiedzieć, że jak słyszy się rano łomot, a potem Dziwny Chrzęst, a następnie znajduje wymiamlaną skorupkę po winniczku, to ma się względem kota dość mieszane uczucia.
    Kot Kleks wszelako oblizywał się z prawdziwą satysfakcją. Cóż, każdemu łup na miarę możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ma francuskich przodków i zasugerował zmianę diety dla całej familii? No i pomyśl, że prócz wymamlanej skorupki, mógł Ci dostarczyć również wymamlane resztki. Do równego podziału między domowników. Błe.

      Usuń
    2. Bezwzględnie doceniam, że wyciamkał do czysta, dojadanie resztek ślimaka po kocie nie jest w moim top 3000 dań śniadaniowych.
      Nic nie wiem o przodkach francuskich, kot był pobrany z Żyrardowa, jego matka natomiast nawiązała romans brzemienny w kocięta w okolicy Ząbkowskiej na warszawskiej Pradze - wątpię, by tam ją uwiódł jakiś francuski baron ("Ach, nie litujcie się nad Klarą, którą francuski uwiódł baron..." etc, przepraszam, czasami się nie mogę pohamować).
      Ponuro obstawiam, patrząc panu Kleksu w metryczkę i średniczkę, że była to jedyna zdobycz, jaką zdołał dogonić po wyczerpującym pościgu. Względnie jedyna, która nie zbiegła, gdy mrugnął.

      Usuń
    3. (Klarze zyskał jej francuski, to i żałować nie będziemy).

      Panu Kleksu gratulujemy zwu bądź zewu - że niby mimo metryczki i, co ciekawsze, średniczki, jeszcze ma. Ciało mdłe, ale duch... Uważam, że powinnaś się zmobilizować i zjeść te resztki ślimaka, gdyby w razie kiedyś doniósł, nie spożywszy. Chwaląc, ma się rozumieć, autora posiłku. Nie bądź małostkowa, bardzo proszę.

      Usuń
  5. Zainspirowana wypowiedzia martuuhy pobieglam policzyc, ale tylko dwa. Bardzo mocno trzymamy.
    I nie sluchaj ich Karolku,jestes sliczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie policzyłaś nóg! No, chyba że coś Wam zeżarło.

      Usuń
  6. Nie wiem ile można z Martuuhą, ale mój chłop osobisty na początku trwania naszego końkubinatu (zanim se go wychowałam) twierdził był, że rozmowa telefoniczna powinna być krótka, rzeczowa i na temat, i on w ogóle nie rozumie jak baby mogą gadać pół godziny o dupie Maryny przez telefon. Minął jakiś czas i się chłop naprostował, CODZIENNIE dzwoni wracając z pracy i zdaje mi GODZINNĄ relację z minionego dnia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuuha może się wypowie, bo ona ma - wypisz wymaluj - jak Twój chłop osobisty. Tzn. miała, gdyż jej skopałam światopogląd. I teraz wisi ze mną godzinami. Ja się naturalnie nie upieram, niechże się przeprowadzi gdzieś bliżej, np. do TU, wtedy będę sobie do niej jeździć (lub zapraszać) i może hodować swój telefoniczny autyzm. Voila.

      Usuń
  7. Z tą ćmą, to mogło być różnie, gdzieś słyszałam, że kot przynosi pożywienie, gdyż uważa, że sobie nie radzisz. Pomaga po prostu w zdobywaniu pożywienia temu człowieku. To nie dobre serduszko tylko poczucie wyższości . Zawsze niżej od kota....
    A przecież wspomniałaś kilka notek temu, że Ci się skończyły środki płatnicze. No to udziela lekcji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem niech upoluje i przyniesie tysiąc złotych.

      Usuń

Prześlij komentarz