Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2009

Odcinam kupony

od dokonanej w sobotę drastycznej zmiany w wyglądzie własnym. Ponieważ nie jestem minimalistką, poszłam na całość i obecnie jestem zupełnie innym waterloo niż przez ostatnie… oj, nie pamiętam, jakieś 100 lat. A że jak szokować, to szokować, do zmiany wyglądu założyłam (do pracy!) jeansy oraz martensy. Zajrzałam do szefa. Podniósł głowę znad pism (moich zresztą), wybałuszył oczy, wstał, wyciągnął rękę… - Iksiński jestem, bardzo mi miło. Usiadł, westchnął i dodał: - Taka jesteś teraz… nie moja. - Dbam, żeby ci się nie znudzić. - Ty??? To niemożliwe. Ludzie przystają na mój widok hehe. No dobra, jutro już trochę odpuszczę, założę kostium i szpilki.

Dla wyrównania negatywnych emocji

Na sekundę przed wyjściem z domu do pracy rzucam okiem do lustra, czy wszystko w porządku. Prezes zerka na mnie, marszczy brew i komentuje: - Teraz jeszcze cię troche zbrzydzimy i możemy iść. Kamień z serca…

Hurtem

I Po powrocie do domu odkryłam, że biała myszka uczy się właśnie… sikać do kuwety. Odpadam. Zocha rządzi, słowo daję, ten kot mnie zaskakuje. Karol dziwnie się zachowywał, co zostało w pełni pojęte, kiedy wyjęliśmy z kuwety myszkę. Zapakował się tam natychmiast i walnął takie kupsko, że skomentowałam to na okoliczność wejścia w posiadanie patentu na broń biologiczną. Normalnie kupę mu się chciało, a kuwetka była zajęta. Istny dom wariatów. II Jedziemy samochodem, Prezes strasznie szarpie. W pewnym momencie zaczyna mnie to męczyć. - Kochanie – ćwierkam uczuciowo – chcesz, żeby mi głowa odpadła? - Wstyd się przyznać, ale czasami tak – odpowiada mężczyzna mojego życia. No cóż… jest niewymienialny na żaden inny model, prawda?