Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2016

2242

Doszło w końcu do spotkania na szczycie, czyli w wiatrołapie. Dodatkowe atrakcje polegały na przechodzącej po nas Zuzi i skaczącym po nas psie, od którego oganiałyśmy się jak od upierdliwej muchy, by w końcu zamknąć go, a właściwie siebie dla świętego spokoju. Średnio świętego, gdyż wydawał odgłosy - w końcu miał dla siebie tylko 160 m, a my aż 5. W międzyczasie stałam się szczęśliwą posiadaczką drugiej flikflakowej torebki w stylu lekko psychodelicznym, w związku z czym weszłyśmy na wyższy stopień wtajemniczenia składając buty z torebkami. Ogólnie było bardzo zabawnie. Widać, że niewprawiona, bo gdy otwarłam szafę obuwniczą, to się zapowietrzyła. A przecież to zaledwie ze 100 par. Na oko. No co? Jak nas przyciśnie, zrobię kiermasz i trochę jeszcze pożyjemy. Tak gdzieś po dwóch godzinach zadzwonił do niej mąż z wyraźnie słyszalnym okrzykiem: Gdzie ty jesteś?!!! , na co bez zmrużenia oka odparła: U pacjenta . Byłoby to nieomal prawdą, bo usiłowała nawet wypytać o zdrowie poszczegól

2241

Owszem, udaliśmy się wczoraj Wyjaśniać Sprawy, co przyprawiło mnie o ból głowy i wybitna potrzebę zużycia większej ilości alkoholu. Jednak jako że przebywaliśmy w centrum handlowym, pochłonęłam jedynie 3 gałki lodów, czując, że powinnam pochylić się jeszcze nad piętnastoma. Zapomniałam bowiem zupełnie, że telefon Zuzi też jest kupiony na firmę... W związku z powyższą okolicznością, czekała nas również wizyta w firmie Orange i nie zawiodłam się, jako żywo. Ale po kolei. Wbrew Waszym krwiożerczym oczekiwaniom, konsultantka Play okazała się osobą wielce na poziomie oraz życzliwą. Bez trudu zrozumiała, na czym polega problem, poprosiła o przeróżne dokumenty (w tym naprędce, przed wyjściem z domu, spreparowane odwołanie pełnomocnictwa, które nie było potrzebne, bo wygasło wraz z likwidacją działalności, ale mnie tknęło i słusznie), skserowała, napisała notatkę i posłała do centrali. Poinformowała nas, że prawdopodobnie kwestia pełnomocnictwa przerosła osobę zawierającą umowę, więc wpisa

2240

Prezes wrócił do domu i oznajmił: - Nie mogę tego dłużej ukrywać! Po czym wyjął z torby jakiś papier, wręczył mi go i stanął skromnie obok. Czytam, czytam, a tu awans. Rzuciłam się gratulować i być szczęśliwą. - W związku z zaistniałą sytuacją - oświadczył Prezes - pragnę zawnioskować o podwyżkę kieszonkowego*. Ponieważ już ktoś wprowadził korektę obywatelską, że Prezes przestał być prezesem i nazwa mu się zdezaktualizowała, a poza tym to źle się obecnie kojarzy, niniejszym oznajmiam, że od dziś Prezes zostaje Panem Architektem, w skrócie PAT**. Trochę żałuję, że już nie jest Seniorem Ciulem (Senior Tools Consultant), ale jestem sprzedajna i dla kasy ustąpię. Można odpalać gratulacje***. PS Aby mu się nie wydawało i nie wyszedł z wprawy, natychmiast wysłałam go do kocich gówien i z psem do prac piecowych. Awans awansem, a życie życiem. * Ostatnio rzeczywiście było cienko i zwijałam mu większość wypłaty zanim się zorientował, że wpłynęła. Cóż... rachunki nie czekają. ** Ni

2239

Dziś będzie o zwierzętach. Ale też o rozsądku i prawdziwym, a nie udawanym, szacunku do życia. Zaobserwowałam ciekawą rzecz. Mianowicie o ile sterylizacja kotów nie budzi w większości ludzi specjalnych emocji, o tyle to samo u psów generuje wzburzenie nawet u osób, które często mam za całkiem rozsądne. Dlaczego pozbawiamy zwierzęta możliwości rozmnażania się? Bo świat nie jest idealny. Byłoby nie od rzeczy, gdyby ludzkość wykazywała się wrażliwością i odpowiedzialnością za to, co oswoiła. Niestety odsetek informacji o podłości charakteryzującej wyłącznie nasz gatunek nieustannie wzrasta. Niekontrolowany rozród prowadzi prostą drogą do cierpienia, bólu, bezdomności, głodu i - najczęściej - śmierci. Są ludzie, którzy - szafując przekonaniami o naturze wszechrzeczy - nie chcą sterylizować zwierząt (nawet za darmo), ale bez zmrużenia oka mordują* ich narodzone już dzieci. Uporczywie nasuwa mi się pewna analogia, niestety. Schroniska dla zwierząt pękają w szwach. I mam tu na myśli t

2238

Jestem na skraju, być może zwariuję i kogoś zabiję. W 2014 Prezes zakupił numer telefonu w Play. Ponieważ był naonczas osobą fizyczną prowadzącą działalność gospodarczą, zawarł umowę jako firma oraz uczynił ze mnie pełnomocnika tej firmy. Na piśmie. Odbierałam na swój adres faktury i opłacałam je ze swojego konta, jak również prowadziłam w jego imieniu wszelkie rozmowy z firmą Play. W ubiegłym roku działalność gospodarcza została zlikwidowana. Prezes udał się do firmy Play, by ją poinformować o tym ważkim fakcie. Firma w osobie pracownika w salonie przyjęła to do wiadomości. Podkreślam, że od Prezesa przyjęła i nie wnosiła uwag. Wszak właściciel. W tym momencie stało się COŚ. Otóż kolejna faktura przyszła... na mnie. Umowa się kończy, więc konsultant dzwoni i mówi, że tylko ja mogę decydować w tej sprawie. Mówię kmiotowi, że nie posiadam do tego plenipotencji z uwagi na fakt, że pełnomocnictwo zostało mi odebrane w chwili wygaszenia działalności gospodarczej, w związku z powyższym

2237

Obraz
Aktualności Leśniewskie. Na poczatek chciałam Wam pokazać, jak zmienił się pies. Z twarzy. Takiego wszyscy go poznaliśmy - smutne oczka, nosek jak serduszko, kłapciate uszy. Schroniskowa znajdka. Gdy tymczasem po półtora miesiąca... ... po kłapciakach ani śladu, wyraźnie zbystrzał i niezaprzeczalnie urósł. Oraz jest podstępnie niegrzecznym, że ho, ho! Myślicie, że reszta psa dogoni uszy czy nie? Lubi czytać i kotrolować sytuację. Szczególnie w obrębie szeroko pojętego układu pokarmowego. Na zdjęciu Eduś wygląda na dużego, a Lesiek na małego, ale jest zupełnie odrotnie. Przerasta kota przyjnajmniej trzykrotnie. Ma też za sobą wiele pierwszych razów, z czego szczególnie ceni sobie ten: Osobisty rzeźnik dziadków dał mu w prezencie. Ze cztery godziny wycięte z życiorysu. Był problem z sikaniem - odebrałam kość, musiałam ją schować, wykopać psa do ogrodu, a on wypadł, wysikał się na akord i z histerycznym piskiem wrócił do domu. Jest cholernie mądrym psem

2236

Prezes kopnął się do Londynu (Londyn? Londyn? Nie ma takiego miasta. Jest Lądek Zdrój) i nie jestem pewna, że ma dokąd wrócić. Gdyż albowiem zafundował mi poranek wszech czasów, a ja o tym oczywiście opowiem, bo co mam być zmęczona na osobności, jak wszyscy mogą być zmęczeni. Od samego czytania. 3:00 Zadzwonił budzik Prezesa, zaczął się miotać, więc mnie - naturalnie - obudził. Wyparłam to i zapadłam w letarg. 3:05 Co gorsza, obudził też Leśka, który natychmiast popadł w euforię, zaczął galopować, tupać, skakać po schodach, walić ogonem w balustradę, więc obudziłam się ponownie, ale wyparłam to i zapadłam w letarg. 3:30 Prezes przyszedł się ubrać, jakby nie mógł wieczorem wziąć ciuchów na dół. Zaświecił światło w garderobie, więc obudziłam się ponownie, ale wyparłam to i zapadłam w letarg. 3:40 Prezes wyszedł. Trzasnął drzwiami, więc obudziłam się ponownie, ale wyparłam to i zapadłam w letarg. 4:05 Lesiek, który jest debilem, pomyślał, że nikogo nie ma w domu i postanowi

2235

Obraz
Mój Tatuś skończył dziś 80 lat. Ukłuło mnie w sercu, kiedy ściskałam go urodzinowo, więc natychmiast dziarsko dodałam: - Żyj nam sto lat albo dłużej, bo jeszcze nie jesteśmy przemęczeni twoją wybujałą osobowością. No to się rozhulał, bo co mamy nie być zmęczeni, jak możemy być. Tatuś. Choleryk, raptus, nie przebiera w słowach. Prawnik - wykończy świętego w dowolnej dyskusji, z łatwością przejdzie od meritum do argumentów ad personam i jeszcze go zrypie, że na niczym się nie zna, aż mu w pięty pójdzie. (Każdemu pójdzie, oprócz mnie, ale lata doświadczeń). Człowiek z sercem na dłoni, spieszący pomóc potrzebującemu, serdeczny, otwarty i hojny. Niewyobrażalny wprost intelekt, pamięć wielkości Biblioteki Aleksandryjskiej, urodzony orator i znakomity nauczyciel, choć nigdy nie przyzna się, że to lubi. Człowiek, który wie, co to honor i nie rozmienia tego na drobne. Nauczył mnie czujności, wychodzenia pięciu kroków do przodu, zabezpieczania wszelkich hipotetycznych "dziur",

2234

Obraz
Od jakiegoś czasu noszę się z pomysłem na tę notkę, lecz najpierw zgubiłam artykuł, stanowiący punkt wyjścia, a potem jakoś nie miałam weny. Jednak cały czas coś mnie swędziało, a to niechybny znak, że tematu nie da się zakopać pod dywan. Nie w mojej głowie. Zaznaczam, że to jest sprawa, która mnie nie dotyczy. Od dawna już nie mam małych dzieci, przestał mnie interesować permanentny gil u nosa, moje problemy i lęki są zupełnie inne. Jak ułoży sobie życie? Czy znajdzie dobrą pracę, która da jej niezależność? Czy pokocha właściwego człowieka? Czy będzie szczęśliwa i bezpieczna? Wokół tego krążą obecnie moje myśli - czyli raczej z grubej rury. Ale. Ale czasem coś mnie jednak wkurwi. Przeczytałam bowiem zupełnie przypadkowo wpis młodej mamy . Nie, żebym była zwolenniczką olewania dziecięcych chorób, skąd. Ale naprawdę nie można patrzeć na wszystko tak jednostronnie i oceniać (źle) każdego, kto robi inaczej niż autorka [1]. (...) jedno mi się udało - pisze. - Nie osądzam . Wręcz pr

2233

Obraz
Pies rasy Spodenki Imielińskie*. Selfie. * Przyznać się, kto mnie szczuł TYM ?!

2232

Grupa lepszych haseł. Zuzanna : Już nie umie się przepchnąć między szczebelkami w bramie. Łoterloo : Też zauważyłam. Zuzanna : Tuczenie psa - mission completed. Prezes : Przylałbym ci, ale przecież nie mogę, bo ona się patrzy. Łoterloo : Musimy zabić psa. Prezes : Dlaczego? Łoterloo : Bo już nie możemy zwrócić go do schroniska. Prezes : Możemy zapomnieć. Łoterloo : Czego zapomnieć? Prezes : Że przywiązaliśmy go do drzewa w lesie. Łoterloo : Włóż syfy do szuflady z workami. Prezes : Jakie syfy? Łoterloo : Aromatyczne psie przekąseczki*. Łoterloo : Co on znowu żre za świństwo? Prezes : Znalazł mocno nieświeżego ślimaczka. Łoterloo : A ja w naiwności swojej myślałam, że je kamienie. Prezes : Bynajmniej. Łoterloo : Jednak w tym punkcie wychodzi wyższość kotów nad psami. Prezes : Jak pies osiągnie wyżyny swoich możliwości, to trafia do punktu, od którego kot zaczyna. Pomysł z karmą w plastikowej butelce jest genialny (dziękujemy). Ok. 45 minut spokoju, chociaż głoś

2231

Na szczęście nareszcie piątek. - Zróbmy coś - mruknęła J. z kanapy w moim kierunku. - Zapalmy, wypijmy kawę, ale coś zróbmy. Bardzo wygodnie siedziało mi się w fotelu (a właściwie wpółleżało na fotelisku), co nieszczególnie konweniuje z aktywnością. Ale dobra. - To idźmy zajarać, a potem zrobimy sobie kawę i porozmawiamy o ważkiej kwestii. - Jakiej? - zapragnęła wiedzieć. - Że byłoby dobrze, gdyby Szef dziś nie przyjechał. I w tym momencie zadzwonił telefon. J. wróciła z sąsiedniego pomieszczenia z miną grobową. - Nie gadaj, że dotarł? - zdziwiłam się uprzejmie. - To wszystko twoja wina, bo nie chciało ci się tyłka podnieść! - Boszsz, to ja spieprzam do siebie, może mnie nie znajdzie... - Akurat. - Nie bądź wredna i nie poddawaj mu tego pomysłu, bo się zemszczę. I teraz siedzę cichutko w ostatniej komnacie najwyższej wieży z nadzieją, że przy piatku się odpierpapier. Nawet nosa nie wychylam. Ciiiii...

2230

O, matko! Ktoś nam podrzucił ze 3/4 psa! Ma też regularnego pierdolca, zwłaszcza wieczorami. Czy Wasze psy też dostają korby przed snem? No i chyba łapie jakieś zwidy, że jest kotem, bo tak skacze po meblach, że nieustannie mam wizje połamanych łap. Hurtowo. Nic nie jest dla niego przeszkodą. Przed chwilą przyłoił łbem w kominek, bo MUSI nosić miskę tak, żeby mu zasłaniała oczy. I nie mieści się w przejściu, co go oczywiście nie powstrzymuje. Bo i czemu. Obecnie popisuje się przed Zochą, która patrzy na niego mściwie. Albowiem Zocha chce mieć po prostu święty spokój, który jest u nas w domu ostatnio towarem deficytowym. Kolejkujemy po niego wszyscy (poza psem), systematycznie odgrażając się, że go zabijemy. Niektóre propozycje przyjmują formę wyrafinowaną. - Słyszałam, że byliście z Leśkiem na spacerze? - zaćwierkałam czule do telefonu. - Owszem - mruknął Prezes. - W lesie. Ćwiczyliśmy przywiązywanie do drzewa. Na szczęście firma Apple wiedziała, że zamieszka z nami świr i wymy

2229

Myślę ostatnio sporo o projekcie 500, co pozwala mi na pewną refleksję, dotyczącą własnego macierzyństwa. Otóż należę do grupy, która w kwestii udogodnień rodzicielskich została po prostu wyruchana rozjechana walcem. Za moich czasów nie dostawało się żadnych dodatków finansowych z tytułu narodzin potomstwa, ponieważ jakoś niespecjalnie bito na alarm, że dzietność się obniża i skończymy wszyscy gnijąc w domu starców, nad którym nie będzie miał kto sprawować pieczy. Dodatkowo nie skorzystałam też z dobrodziejstwa, wynikającego z powszechnych ubezpieczeń społecznych, gdyż urodziłam dziecko studentką będąc - macierzyńskiego nie miałam (ani urlopu, ani zasiłku). Nawet dodatek rodzinny w zawrotnej kwocie złotych czterdziestu mi się nie należał - poszedłszy do pracy przekroczyłam próg zasiłkowy o... złotówkę. Matek samotnych nikt wtedy nie hołubił i rzecz ma się znakomicie do dzisiaj. Jedyne, co było mi dane, to możliwość wspólnego rozliczania podatku z dzieciną-niebogą. Za to, nie mogę

2228

O poranku sinym przyłapałam Edwarda i Leśniewskiego na drobnych czułościach w kąciku. Kot na stole, pies na dwóch łapach obok, jakieś całuski, jakieś trącanie noskiem ogonka, a łapką noska - no, sielanka. Zatrzymałam się na schodach, kontemplując scenę i zostałam na tym przyłapana przez dramatis personae. Obaj zastygli w bezruchu, spoglądając na mnie w niemym oburzeniu. W zakłopotaniu zachichotałam niczym pensjonarka, przeprosiłam i zwiałam na pięterko. Człowiek czuje się we własnym domu jak intruz. *** Jak pisałam wczoraj na fejsie, padło w końcu to wiekopomne stwierdzenie, które Prezes rzuca mi w twarz przy każdym zwierzęciu. Aż dziw, że tym razem wytrzymał aż miesiąc! - Robisz z niego kolejnego mamusi laluńka! Pragnę w tym miejscu podkreślić, że ja nic nie robię. To tak samo jakoś wychodzi (szydło z worka, przepraszam za szydło). *** Drapak w znakomitym stanie przetrwał ataki czterech kotów, lecz prawdopodobnie twierdza ta upadnie pod naporem psich zębów mlecznych. Leśnie

2227

- Kto to zrobił?! - rzucił oskarżycielsko Prezes, okazując posiekaną gąbkę do mycia naczyń. - Kto to zrobił?! - podchwyciłam natychmiast. - No, właśnie! Kto to zrobił?! - do chóru dołączyła Zuzia. Pies stanął na dwóch łapach, przybrał wygląd oburzony i też zapragnął wiedzieć, kto to zrobił. To się po prostu rzucało w oczy.

2226

Obraz
Posiadanie nosa w kształcie serduszka zobowiązuje. Wobec powyższego Leśniewski przyniósł mi w darze inną część psa. Oczywiście w kształcie serduszka. Przyniósł i wypluł u mych stóp. Tak, dobrze myślicie - oto mleczny ząbek trzonowy. Został porzucony na rzecz stałego zęba trzonowego. Co, ma się rozumieć, nie przeszkodziło Lesławu w przyjmowaniu posiłków. Ani w niczym innym. Porzucił, że tak powiem, bez żalu i ruszył w dal podskakując radośnie. Oraz wyprowadził Prezesa do lasu, co można odczytywać jako działalność przestępczą podstępną, gdyż Prezes bez GPSa nie trafia do domu z końca działki. (Pół życia siedzę jak na szpilkach). *** Nie chce ktoś kupić naszego mieszkania?

2225

Obraz
Gdyby ktoś jednak podejrzewał, że układamy tego psa na poduszkach, a potem robimy mu zdjęcia, to... ... pragnę zwrócić uwagę, że charakteryzuje nas duże okrucieństwo. Szczególnie w okolicy tylnych łap. I tak, pies się wydłużył. Wkrótce owca sobie poszła, a przyszedł prezesowski kapeć. Ale podusia... OBOWIĄZKOWO. Zdjęcia wieczorne, a dzień był pełen wrażeń. Jednym z nich stała się niezwykle okazała kupa, osadzona w realiach salonu. Leśniewski wyraźnie czuł się winny, ale w krótkich, żołnierskich słowach wyjaśniłam mu, że w całej rozciągłości obarczam tym Prezesa, któren był zapomniał, że adoptowaliśmy szczeniaka, a ten z kolei musi częściej. Namówieni - udaliśmy się ukarać winnego grupowym wskakiwaniem na plecy i tonem pełnym pretensji. Oraz poleceniem usunięcia wątpliwej jakości ozdób. Tym przydługim monologiem pragnę PT Czytelnikom zasygnalizować, że nie tylko mówimy już o chęci wyjścia z impasu, ale również odczuwamy emocje, gdy się ów impas rozśmierdnie na pokojach.

2224

Możecie się śmiać, ale zmiana w wyglądzie psa rzuca się w oczy po trzech dniach. I wcale nie chodzi o to, że nagle zgrubł. On urósł! Biedny Lesiek. Co sobie myślał?! Człowiek przy pierwszym dziecku każdego gatunku zachowuje się jednak głupkowato. Dobrze, że refleksja na mnie spłynęła zaledwie po miesiącu. A powinnam była pamietać o radzie mojej położnej: nikogo nie słuchaj, rób jak uważasz, wtedy będzie dobrze. Dziś Dzień Czyszczenia Pieca. Leśniewski pomaga z dużym zaangażowaniem, więc Eduś się nażarł i szaleje. Normalnie ma pod górkę, bo pies aportuje wszystkie jego zabawki, najchętniej z całym kotem. Teraz nareszcie może aportować sam. Muszę częściej organizować takie rozrywki, czyli ktoś z domowników znika z Leśkiem, a ja poświęcam maksimum uwagi mojemu małemu kotku. On i jego skromność po prostu nie są w stanie przebić się przez energetyczny wulkan psa. Oby się wreszcie zrobiła wiosna, to będą mogły wszystkie spędzać w ogrodzie czas nielimitowany. O, wrócił i robi bardachę. Z

2223

Obraz
Obecnie szczytem ambicji jest zaanektować psie legowisko pod lekkomyślną nieobecność właściciela. Oczywiście w żadnej innej sytuacji koty nie zniżyłyby się do przebywania w jakimkolwiek legowisku, koszu itp., które ktoś by przeznaczył specjalnie dla nich. Pomysłodawca zostałby wyśmiany, a być może - sprzedany na Allegro. Jednak nie teraz. Kto siedzi w skarbcu, ten ma władzę nad skarbami, prawda? Poza tym doszłam do wniosku, że głodzimy psa, co skutkuje ubocznie. Leśniewski szaleje, jest nadpobudliwy, miota się i doprowadza mnie do wkurwu. Wczoraj się wreszcie złamałam, wsadziłam w kąt zalecenia weterynarza i dałam mu pojeść. Nie to zwierzę. Milusi, spokojny, sympatyczny, przytulaki. Większa ilość żarcia nie wpływa na jego aktywność - bardzo zresztą dużą - ale wycisza galopujące komórki mózgowe. W związku z powyższym zamierzam powrócić do swojego stałego stylu postępowania, czyli niesłuchania nikogo. Z chłopem mi wyszło, z dzieckiem mi wyszło, z kotami mi wyszło. Statystycznie r

2222

Obraz
Byłam już rudzielcem . 2004 I byłam blondynką . 2006 Teraz - wiadomo . Rok nieznany. A potem się dziwię, że fryzjerka toczy pianę z ust. Wychodzi na to, że przynajmniej 12 lat mam tę samą fryzurę (z drobnym potknięciem, ale mi przeszło) i uporczywie nie pozwalam niczego zmienić.

2221

Obraz
A tymczasem przybył nowy kapciuch. W domu szaleństwo. Zofia była pierwsza i zrobiła się siara. Mały kapciuch już się pierze, by polecieć do innego pieska. Tymczasem specjalnie dla Państwa...

2220

Obraz
Nie moja wina, że obdarzono mnie nieprzeciętną urodą. Teraz muszę dźwigać to brzemię! Prezes powinien pracować. A co robi? Zdjęcia robi. Prezes : Wiesz, że są takie psy, które grymaszą przy jedzeniu? Łoterloo : Nasz nie je, to nie grymasi. On wpierdala na akord. Prezes : I są takie psy, które się obrażają albo są niezadowolone. Łoterloo : Nasz nie ma czasu, bo na półtora etatu się cieszy, a na półtora szaleje lub zakrada podstępnie. Prezes : Fajny z niego pies, wiesz? Udał nam się. Łoterloo : Następną weźmiemy suczkę, co? Prezes (zastyga i popada w stupor). Łoterloo : Co? Jednego psa będziemy mieli? Przesz jakoś głupio. I bez sensu. Prezes : Ale... Łoterloo : Nazwiemy ją Krycha.

2219

Normalnie... moje życie obfituje w atrakcje. Ledwo mi jeden kot wyłysieje [1], ledwo drugiemu zepsuje się  sikawka [2, 3], ledwo psa adoptujemy, a już windykator dzwoni. No, ludzie... Ja to się nie umiem awanturować, bo zawsze wietrzę, że coś zawaliłam. I jak mi pani mówi, że nie opłaciłam ubezpieczenia samochodu, to ja nawet jestem skłonna uwierzyć. Szczególnie że termin przypadał w najgorętszym okresie - zarówno temperaturowym, jak i dotyczącym kupna domu. Poleciałam na konto, sprawdzam, przelew jest. Kwota inna, numer polisy inny, konto inne. O, żesz! Ale żebym tak WSZYSTKO pomyliła?! Owszem, mam świra, nie przeczę, jednak mało prawdopodobne. Zadzwoniłam do agentki, która na szczęście jest moją serdeczną koleżanką. Oraz wysłałam jej maila o zgrabnym tytule "Ratunku!!!". Rzeczywistość mnie przerosła. Okazało się, że wszystko zrobiłam dobrze, tylko przy wystawianiu polisy agentka sie pomyliła, więc ją anulowała, a potem wystawiła drugą, która mi dała, a ja grzecznie zap

2218

Obraz
Leśniewski w coraz lepszej formie. Dziadkowie, z którymi jest systematycznie (czyli raz w tygodniu) socjalizowany, twierdzą, że urósł. My tego nie widzimy, co zrozumiałe. Za to z przyjemnością odnotowujemy, że w samochodzie nie płacze już cały czas - trochę pojęczy na początku, a potem zwija się w kłębek i drzemie. Radość, że znów udało się wrócić do domu po podróży, jest ogromna. Wyprowadzany na spacer na smyczy zachowuje się w miarę przyzwoicie. Zresztą niczego specjalnego od niego nie oczekujemy. Ot, żeby się nie wyrywał i nie darł mordy. Z tym drugim jest gorzej, ale podejrzewam, że on to robi ze strachu. Lubi się kopnąć tu i tam, bodźców ma wtedy dużo, więc sikawka z emocji się wyłącza, ale świadomość, że za płotem istnieje jakieś życie, wydaje się całkiem pociągająca. Przestał zwiewać przez szparę między szczebelkami, może dlatego, że urósł i już się chyba nie mieści, co przyjmuję z ulgą. Ogólnie jest wyraźnie spokojniejszy i być może zaczyna wierzyć, że nie pozbędziemy się g

2217

Wydaje mi się, że pisałam już kiedyś o słowach w kontekście ich mocy sprawczej, sile niszczenia i odpowiedzialności za to, co wypada nam z ust. Krążąc ostatnio po internecie, rozmyślam często nad ludzką naturą, która - miast dążyć do wiedzy i poznania - steruje w zupełnie innym kierunku. Zastanawiam się często nad butą i zarozumialstwem, które pozwala osądzać innych, dawać "dobre" rady, krytykować i narzucać własne opinie. Za moich czasów brało się w szkole literaturę czasów wojny i okupacji, obozową, literaturę zniewolenia - i na jej przykładzie tłumaczyło relatywizm postaw. Tak naprawdę, to zaczynało się wcześniej, od "Dzikiej kaczki" Ibsena, ale chodziło o to samo. Mianowicie, żeby uzmysłowić uczniom, że nie mają zielonego pojęcia, jak zachowaliby się w sytuacjach skrajnych. Łatwo z pozycji fotela w ciepłym domu i z napełnionym brzuchem myśleć, że postawa obozowego kapo była jednoznacznie zła. Ja bym się tak nie zachował, trzeba ocalić resztki człowieczeństwa

2216

Obraz
Tak sobie pomyślałam, że warto raz jeszcze pochylić się nad problemem "czy decyzja o tak niebezpiecznej i niepewnej podróży była absolutnie konieczna". Nie, kurwa. Przesz zajebiste widoki. Takie oldschoolowe. Jak w czterdziestym czwartym. Czad! I mogliby przecież walczyć - kamienie leżą, nie? Dać im karabin, odesłać z powrotem i niech... gruzy przerzucają. A tak wogle, to miasto ma potencjał do własnej aranżacji.

2215

Obraz
Powiem Wam, że pierwszy raz od niepamiętnych czasów każde z nas pracuje tylko w jednym miejscu. Nie, żebym miała złudzenia, że tak pozostanie dłużej niż dwa tygodnie, ale jednak dziwnie. Że co? Że wstaję rano, idę do fabryki, a potem mam wolne? Nie miałam tak przynajmniej 10 lat. A, nie - więcej. Nie potrafię już policzyć, jak długo. To może sobie z tydzień poudaję, jak jest fajnie, a potem się za coś zabiorę? Co tak sam będę siedział. Robota głupich lubi, nie? *** Kupiłam Leśniewskiemu nowe, większe legowisko, opłaciłam jego abonament w Safe Animals , a ten debil zeżarł gówno, a czego nie zażarł, w to wdepnął, przeleciał się obsranymi łapami po domu i Zuzi oraz podkopał do sąsiadów. Normalnie... atrakcyjny Kazimierz. A teraz padł na kanapie i śni, że w nieskończoność rzucam mu piłkę. Od czasu do czasu się budzi, żeby spojrzeć na mnie wzrokiem niewinnego szczeniaczka ze schroniska. Jakie to podłe i przebiegłe. *** Tak się bawi, tak się bawi E-LY-TA! No chyba nie sądzic

2214

Obraz
Oto najodważniejszy (i najprzystojniejszy) pies we wsi. Na spacerze. Jak widać - cały świat do niego należy. Za to kiedy tylko przekraczamy furtkę... A tak w ogóle to przez dwa tygodnie ktoś nam podrzucił pół kilo psa.

2213

Obraz
Dla rozluźnienia zagadka. Kto to jest? Zaskoczę Was - wiecie! Tylko nie wiecie, że wiecie. Odpowiedź znajdziecie TUTAJ . Naprawdę warto przeczytać. Miłej lektury.

2212

Naprawdę dobrze się zastanów czy chcesz to przeczytać. Powrotu nie będzie. Nigdy. Wczoraj w drodze powrotnej do domu zrobiłam uprzejmość Trójce (nieprzesadnie często robię, bo lubię, gdy mi diesel mruczy). Innym stacjom radiowym już zupełnie przestałam, czyli syndrom podobny do telewizyjnego. Zrobiłam więc uprzejmość i nie wiem czy nie żałuję. Wpadłam w środek audycji, popłakałam się w czasie jazdy, a teraz nie mam apetytu i nie mogę spać. Niestety z ramówki Trójki nie potrafię przejść do konkretnego nagrania, więc Was nie odeślę. Może to nawet i lepiej. O uchodźcach było. A konkretnie o dzieciach. Niestety wcale to tak nie wygląda, jak głoszą różni komentatorzy z islamofobią, że do Europy przyjeżdżają wyłącznie zdrowi, silni, młodzi mężczyźni. Otóż wg danych Europolu i Amnesty International na milion uchodźców przypada ok. 280.000 dzieci w różnym wieku. Mówimy wyłącznie o dzieciach, które przy wjeździe do Europy udało się zarejestrować. Ile z nich "weszło" z pomini

2211

Obraz
Dobra, dosyć tego  psa. Pomyślałby kto, że świat jest jakiś canisocentryczny. Ostatnimi czasy niebywałą karierę w mediach społecznościowych robi mem, stanowiący wyrywek z wywiadu Newsweeka z Krystyną Jandą *. Należę do tej części świata, którą niebywale drażni retoryka posłanki Pawłowicz, jej sposób mówienia, argumentacji oraz zachowanie. Należę do tej części Polski, która sprzeciwia się łamaniu prawa przez PZPR (Partię Zawsze Przeciw Rozsądkowi, dla niepoznaki nazwaną prawem i sprawiedliwością). Przy tym czuję się wyprowadzona z równowagi na tyle, by wstać (i wstałam), choć zdecydowanie wywodzę się z gatunku zwierząt kanapowych oraz jestem nośnikiem grzechu głównego inteligencji polskiej, czyli wrzątek na czworo i nocne Polaków rozmowy, a mało działania. W związku z powyższym wiele rzeczy mogę zrozumieć. Też mam ochotę na emigrację wewnętrzną i powstrzymuje mnie przed tym jedynie poczucie obowiązku. Warunki u mnie sprzyjające, mogłabym się praktycznie odciąć - mieszkam na zad