Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

2475

Obraz
Rzeczywiście czuję, że zaniedbuję Was ostatnio bardzo, ale naprawdę nie mam pojęcia, w co ręce najpierw wsadzić, a gdy już złapię oddech, to jestem taka zmęczona, że mi się zwyczajnie nie chce. Jednak jestem przed służbowym wyjazdem, a słowo się rzekło. Zatem... Hanusia. Kiedy w zimie 2016 zamieszkał z nami Lesiek, Dyrektor Posesji, nie mieliśmy pojęcia, że bierzemy do domu radosnego świra, który ogryzie mi obcas od irregularków i prawie wysadzi nas wszystkich w kosmos. Był bowiem szczenięciem radosny i pełnym werwy, aż nam prawie bezpieczniki poszły. Niewiele brakowało, a zniechęciłby nas całkowicie do posiadania psów – na szczęście zawierzyłam instynktowi i jakoś tak od niechcenia zaczęłam śledzić oferty pobliskich schronisk. A ponieważ każde pytanie musi doczekać się odpowiedzi, pewnego poranka ujrzałam na fejsie kulkę, w całości zbudowaną z puchatej czekolady. Ponieważ jestem osobą porządną, najsampierw zadzwoniłam do Prezesa, w trakcie rozmowy wysyłając mu linka. Prezes był ni

2474

To była dla mnie trudna notka, długo ja pisałam i chciałabym, żebyście o tym wiedzieli przed rozpoczęciem czytania. Odczuwam wiele skomplikowanych emocji, gdzieś w środku kłębią się różne, wielowymiarowe przemyślenia. Zwykle jestem przekonana, że uda mi się przelać na wirtualny papier zarówno tok rozumowania, jak i wnioski, a tym razem nie. W związku z powyższym od razu napiszę, że nie jest moim zamysłem urażenie kogokolwiek. Zwyczajnie, po ludzku – nie potrafię tego objąć rozumem i się męczę. A ponieważ jestem wredna z natury, to pomyślałam, że co się nie macie pomęczyć razem ze mną. Natrafiłam na Facebooku na notkę Fundacji Rak’n’Roll i staram się ochłonąć, ale nie wiem, ile rzecz mi zajmie. Z powodów terapeutycznych postanowiłam więc napisać notkę na blogu, bo pisanie porządkuje myśli. Zacznę od informacji ogólnych, wszak nie każdy musi wszystko wiedzieć. Fundacja Rak’n’Roll została założona w 2009 roku przez Magdę Prokopowicz, która sama chorowała onkologicznie. Magda zauwa

2473

Dzięki, że pytacie. Przetrwałam pierwszy dzień w nowej pracy i było... no, cóż - ciężko. To nie tylko zupełnie nowe, nieznane obowiązki, ale też od razu cała firma na głowie. Zaczęłam bowiem od zastąpienia koleżanki, która prowadzi biuro. Tym samym nawet nie dotknęłam własnej pracy, bo zastępstwo zagarnęło mnie bez reszty. Przypuszczam, że za rok będę to wszystko wykonywała od niechcenia lewą nogą, ale w pierwszym dniu - hardcore. Pierwszy raz pracuję w tak małej firmie, gdzie absolutnie wszystko robi się samemu. Za to zdobywam kolejne szlify i będę miała w CV pełny rozstrzał: od trybika korporacyjnego do nieomal samograja. Najtrudniejsza do przejścia jest grypsera. Ludzie, którzy do mnie piszą i dzwonią, dokładnie wiedzą, czego chcą. Ja, by udzielić odpowiedzi na ich pytania, muszę się przedrzeć przez prawdziwy gąszcz notatek i zestawień. Nie reaguję na nazwiska, bo nie znam współpracowników firmy. Za jakiś czas na dźwięk czyjegoś głosu albo brzmienie imienia będę reagowała w oc