Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2013

1406

Obraz
Telefon odebrała mama. - Słucham. - Cześć. - O! Szlag cię trafił? - Skąd wiesz? - Po zakończeniu emisji ojciec przyszedł do kuchni i powiedział: zaraz zadzwoni, szlag ją trafił . - Spostrzeżenie oparte o lata doświadczeń. Spakowawszy pinkle, ruszyłyśmy w stronę metra, bo tam byłam umówiona z Gosią , która już przebierała nogami, o czym naturalnie zawiadomiła mnie via SMS. Po drodze zdobyłyśmy z córką kilka sprawności, w tym Krytycznego Obserwatora. Warszawa. Stolica Rzeczpospolitej Polskiej. Schody do przejścia podziemnego. Ułatwienie dla jednonogich narciarzy. (Owszem, sprawdziłyśmy, na każdych). Była tam i przykłusowała ku nam rączo. Kto nie zna Gosi osobiście, tego informuję, że jest dokładnie taka, jak na blogu: miła, ciepła, dowcipna, wyważona i mądra. Myśląca. Ma swoje zdanie i nie boi się go bronić. Człowiek czuje się komfortowo, jakby znał ją od lat; rozmowa toczy się wartko niczym górski strumyk i nie wiedzieć kiedy pijesz ósmą kawę. No i nie chce się rozstawać,

1405

Obraz
Opowieści część wtóra. Ustaliwszy, kto o której wstaje, kto się myje, kto się pindrzy i w jakiej kolejności, udałyśmy się w objęcia Morfeusza tylko po to, by mieć się czym licytować. Mianowicie: komu się gorzej spało lub też nie spało. Jej się gorzej spało, bo nie mogła zasnąć, a mnie się gorzej spało, bo się obudziłam i nie mogłam zasnąć. Podobno z powodu, że się obudziłam, ją też obudziłam i nie mogła zasnąć, choć nieco gubiła się w zeznaniach i ostatecznie uznała, że jednak mogła zasnąć. Prawda jest taka, że sapała, jak towarowy i nawet mój budzik jej nie ruszył, ale ja się spierać nie będę, bo naturę mam ugodową. Tedy wstałam, obmyłam me boskie ciało, potem ona wstała - w...tentegowana jak zwykle o poranku - i, po wykonaniu paru zadań ablucyjnych, upuściła na podłogę laptop, ten zaś był uprzejmy wyzionąć ducha. Standardowe czynności serwisowe w postaci walenia pięścią w rzeczony i walenia rzeczonym w stolik nie odniosły rezultatu, wobec czego moje dziecko umarło na podłodze w ł

1404

Obraz
Powszechnie wiadomo, że nie potrafię gotować się zbyt długo. W związku z powyższym wzięłam głęboki oddech i poszukałam (metodą Pollyanny) jasnych stron. Otóż wizyta w tefałenie dużo mnie nauczyła. Przede wszystkim tego, że nie warto być kulturalnym. Gdyby rzecz się powtórzyła w jakiejkolwiek konfiguracji, nie będę odpowiadała na pytania, tylko przeproszę i powiem to, co mam do powiedzenia. A że wiem już, jak to jest - więc się uda. Oto moje podsumowanie wizyty w DDTVN - całkowicie nie na temat. Efekty można obejrzeć TUTAJ . A teraz przejdźmy do opowiadań - wiem, że czekacie. Będą ze zdjęciami - wiem, że lubicie. Dużo tego wszystkiego, więc podzielę na dwie części - dziś: pobyt z córeczką w stolicy dzień pierwszy. Jutro: telewizja od środka i powroty. Dużo było śmiechu, bo gen świra mamy obie - to wiadomo. Były też chwile mrożące krew w żyłach, po których pozostały rany cięte i kłute. Ale od początku. Wyruszyłyśmy sobie za czasów jasnych, co nic specjalnie nie wniosło, bo i tak

1403

Jutro odpowiem na wszystkie komentarze i zabiorę się za opisywanie. Dziś jestem zmęczona i wściekła do granic możliwości. Chwilowo nienawidzę telewizji (ogółem), Doroty Wellman, Marcina Prokopa i całego świata. Niech sobie świat wysuszy suche włosy. Zęby mam do podłogi i rysuję kafle w kuchni. Tak, w kuchni, żeby było bardziej dramatycznie.

1402

Minimalnie nerwowa przepychanka. Sprawdzanie, czy wszystko wzięłyśmy - wiadomo, dwie kobiety na obczyźnie, bez tuszu i różu się nie obejdzie. - Dają nam kolację? - pyta zatroskane o występ matki dziecko jednorodne. - Tylko śniadanie, z resztą musimy same sobie poradzić. - Potworne. Nie, nie mam tremy. Po pierwsze - bo traktuję to jako obowiązek, spełnienie którego jestem winna Mikołajkowi. Po drugie - bo z Zuzią w pobliżu zawsze czuję się raźniej. Po trzecie - bo już lata temu pogodziłam się z własnym głupim gadaniem. Trudno. Będzie, co ma być. Chociaż fajnie byłoby zachować się jak dorosła i wypaść poważnie. Pod zdjęciem z wigilii, zamieszczonym na fb z opisem  anonimowa czterdziestolatka, obżarta do granic przyzwoitości , pojawiają się kulturalne komentarze w stylu: nie kłam z tym wiekiem. Wiem, o co chodzi! Głupie gadanie po prostu odmładza. Co prawda bezustanne chichotanie produkuje kurze łapki, ale śmiech z głębi trzewi zdecydowanie wygładza cerę. No i w oczach człowiek ma

1401

Święta z założenia powinny obfitować w niespodzianki, więc mam jedną. Jutro wyjeżdżam. I nie byłoby w tym zapewne nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że pod poprzednim postem odpisałam dorze, że jeśli się za coś zabieram, to z przytupem. Więc wyjeżdżam do Warszawy, żeby... wystapić w telewizji. Właściwie to jedziemy sobie we dwie: ja i córka moja jednorodna Zuzanna. Zgodziła się pod warunkiem, że nikt jej nie zmusi do okazywania twarzy całej Polsce. Pani redaktor przyjęła to z lekkim smuteczkiem, bo oto ktoś nie chce przyjechać z osobą towarzyszącą w postaci żony (nie posiadam), a dziecko ma się tematycznie i już była w ogródku, już witała się z gąską, a tu figa. Ruszamy na podbój stolicy po południu, dotrzemy, gdy ciemność zapadnie, a i w końcu święto, więc włóczyć się nie ma gdzie. Za to pobędziemy sobie razem, śpiąc nawet w jednym pokoju, co nam się nie zdarzyło od lat. Będą przecieki, czy chrapię jak stary furman. Zamierzam prowadzić jakieś nocne Polaków rozmowy albo i też dosta

1400

Szczyt wigilijnego cudu? (Niezbędne akcesoria: świateczne rozleniwienie, schody - jak to w operetce). Zejść po schodach do salonu jak dama, z krwią walącą z nosa strumieniem wprost do ust, i rozwalić wszystkich. Dziękuję, czuję się standardowo.

1399

Otóż, moi drodzy, jestem porażona, jak mało macie roboty w wigilię, że siedzicie tutaj i czytacie jakieś bzdury archiwalne - hehe. Tak na marginesie - dzięki czyjemuś grzebaniu odświeżam sobie różne starocie, do których nie zajrzałabym pewnie nigdy. Fragment z króliczą mordką i pękaniem z żalu bardzo mnie rozbawił. Jaka ja dowcipna, niu niu niu. Usmażyłam rybę, która nie jest karpiem, bo się karpia brzydzę i to nie tylko z przyczyn ideologicznych. Do mamy zadzwoniłam, żeby jej powiedzieć: bardzo jesteśmy zdolnymi planistkami, tylko nie uwzględniłyśmy, że wigilia dzień czarny i prezes w robocie. Protoplastka uznała, że możemy to olać, jest zaawansowana w przygotowaniach i ogólny luz. W domu cisza, studentka śpi jak suseł (zaraz wyrwę chwasta z wyra), tylko kot któryś defekuje radośnie, dokładając się tym samym do nastroju świątecznego. Robię rachunek sumienia, czy aby o wszystkim pamiętałam. Zaraz wlezę pod prysznic, by później zrobić sobie jakąś wyjściową twarz i to zanim dziecko p

1398

Obraz
Wy też tak macie, że jak przychodzą goście i bardzo Wam zależy, żeby wszystko było idealnie, to ziemniaki się przypalają, śmietana warzy się w zupie, sernik opada, a kot w chwili, gdy przebrzmiewa dzwonek do drzwi, całym rozpędem wskakuje na stół, zwala zastawę na podłogę i zostawia na obrusie ślady żwirku z kuwety? No to ja nie będę mieć gości. Nawet zbłąkany wędrowiec z kulawą nogą się nie zapędzi. Tak mi się  nie chciało po sprzątaniu zabrać za ciasta, że pierwszy raz w życiu zrobiłam drożdżowe niezgodnie z jakimikolwiek zasadami. Mąki nie przesiałam. Walnęłam wszystko na kupę, przypomniawszy sobie poniewczasie, że nie kupiłam drożdży. Z uczuciem lekkiej paniki przeryłam zamrażalnik i znalazłam tam kostkę drożdży nieznanego pochodzenia. Zabełtałam gluta z grudami i postawiłam na kaloryferze. Rosły jak opętane. Masło dodaje się na końcu, roztopione, ale ostudzone. Wrzuciłam zimne, wprost z lodówki, w kawałkach. Na początku. Wyrosło nad podziw. Właśnie wyjęłam z piekarnika makowce

1397

Nie. No, nie wytrzymam. KTO TU PRZYCHODZI Z KATARU?! Przyznawać się, ale już! Normalnie rozczulają mnie statystyki. Polacy są wszędzie! (Wnoszę po tym, że nie mam translatora, a Katarczyk się snuł wielokrotnie - ani chybi polskojęzyczny).

1396

Przed świętami nie znoszę dwóch rzeczy: oszalałych ludzi w sklepach i porządków. Właściwie to nie znoszę tego na co dzień, nie tylko w święta. Są natomiast zjawiska, które naprawdę lubię. Krótkie dni bez słońca naprawdę nie są fajne. Ale te przedświąteczne wieczory i noce, które spędzam w kuchni, są jednak miłe. Przynoszę laptop, puszczam sobie filmy - lekkie, trochę wzruszające i zabawne, pod które obieram, kroję, siekam, mieszę, zawijam, lepię, próbuję, grzeję, wkładam do piekarnika. Gdy wszyscy już zasną i w całej kamienicy zapada cisza, w nierealnym, komputerowym świecie dzieją się jakieś historie - cicho, żeby nikogo nie obudzić. A dom pachnie. Dziwnym trafem tuż przed Wigilią nic mi się nie przypala, nie kipi, nie wylewa. Przez moje dłonie przechodzą kilogramy warzyw, namoczone grzyby roztaczają niepowtarzalny aromat, drożdżowe ciasto rośnie powoli, lecz zdecydowanie, wszystkie hałaśliwe czynności (mielenie maku!) już się zakończyły. Gdzieś w tle wychwytuję ulotny zapach drze

1395

Oczywiście wciąż snuję plany, dotyczące jakichś poważniejszych rozważań blogowych, ale oczywiście wcale mi to nie wychodzi. Istnieje podejrzenie, że to z powodu bruzdy (lub jej braku). Albowiem ja je snuję najczęściej w samochodzie, więc nim powrócę do domu, giną w pomroce dziejów. Potem coś mnie wkręca i po zabawie. Wiek nie jest tu bez znaczenia, nie ma się co czarować. Tymczasem Rinonka przysłała mi piękną kartkę świąteczną z kangurem, misiem koala, wombatem i diabłem tasmańskim. Świąteczność tej kartki pochodzi głównie z własnoręcznych rysunków autorki, dokonanych najwyraźniej w tajemnicy, pod schodami i naprędce, żeby się nikt nie kapnął, że utrzymuje jakieś szemrane kontakty z ziemią ojczystą. Chociaż to by pewnie uszło, gdyby nie fakt, że utrzymuje je ze mną - co wybitnie świadczy o jej niedojrzałości emocjonalnej, a może nawet i umysłowej. Dodam, że z drugiej strony kartki napisała dużo małych literek, zupełnie nie zważając na fakt autentyczny, że ja stara jestem i wzrok już

1394

Nigdy w życiu nie potrafiłam zrobić nawet jednej pompki. Właśnie przed chwilą sprawdziłam, czy coś się w tej kwestii zmieniło. Otóż nic. Nadal nie potrafię. Nawet damskiej. Prawda że wiekopomne spostrzeżenie? Update A tymczasem gnajcie do kaczki ;o)

1393

Zupełnie nie mam czasu na czytanie gazet. Mało tego - nie mam też ochoty. Zastanawiające, skąd bierze się niechęć do kolorówek w jakimkolwiek wydaniu. Zrobiłam rachunek sumienia i wyszło, że czytuję (przeglądam) i - co istotne - kupuję następujące gazety: - Książki, - Wysokie Obcasy ekstra, - Avanti (to z grupy: przeglądam), - InStyle (jw.). Koniec. I to są miesięczniki! Z dzienników - świateczną Wyborczą , ze względu na Wysokie obcasy i felietony. Doszło już nawet do tego, że nie przeglądam kolorówek siedząc u fryzjera. Albo w poczekalni u dentysty. Gdy zapomnę czegoś ze sobą zabrać, czyli książki, wydruków, które muszę przeczytać z różnych przyczyn, zaległej prasy z tych wyżej, przymykam oczy i tak sobie trwam. Ostatnio dostałam egzemplarze Twojego Stylu , ale mnie odrzuca. Normalnie nie jestem w stanie skupić uwagi, czytając jakikolwiek artykuł. To jest bardzo dziwne. Ktoś wie, o co chodzi? Czytacie gazety? Może mnie odrzuca styl i sposób pisania? Sposób myślenia?! Naw

1392

A co tam nowego u Dzika... Otóż Dzik jest ROZCZAROWANY. Z PRZYKROŚCIĄ STWIERDZA, że w sklepie nie było żółtych lizaków. Dżordż... Otóż Dżordż mu UTKWIŁ. Hit. Przeprasza, ale ma inne plany na dzisiejsze popołudnie.

1391

- ... ale nie miałam takich sztywnych podeszw. - Podeszew. - Podeszew. Podeszew? - Podeszew. - Mamooooo! Nie oszukuj mnie!

1390

Muszę się minimalnie odkorować, ponieważ wciąż walczę z wyprowadzaniem tego ZUSu i jestem juz na skraju załamania nerwowego. Więc z innej beczki. Odwiozłam dziś prezesa na szóstą do Katowic, żeby mógł sobie wsiąść do pociągu, zdążającego do stolicy. W drodze powrotnej zatrzymałam się w piekarni, nabywając świeże pieczywko na śniadanie dla Wyrodnej Córki (tak, znowu bałagan). Wchodzę po schodach, patrzę... a u mojego sąsiada* drzwi do mieszkania uchylone. Ki czort? Na zewnątrz ciemność, w całej kamienicy absolutna cisza, wszak wcześnie, a ranki teraz powoli się zbierają. Zrobiłam rachunek sumienia. A jeśli ktoś tam wlazł i go zabił? Nie idę, nie chcę oglądać trupa. A jeśli ktoś tam wlazł i go nie zabił, ale natłukł mu po łbie i on potrzebuje pomocy? Idę. A jeśli ktoś tam wlazł, nie zabił go, ale wciąż tam siedzi i zabije MNIE?! Wszystko trwało jakieś pięć sekund. Wzięłam głęboki wdech i weszłam. Zapaliłam światło w przedpokoju. Cisza. Żadnego ruchu. Jakby ktoś tam kradł, to chyba by

1389

Obraz
Zrobiłam interes życia. Za recenzję dostałam stówę i dwie pary odlotowych, firmowych, nowych butów. Uważam, że jestem miszczynią. Oby ten kanał się rozhulał. Update I zapomniałabym powiedzieć, że wczoraj miałam baaaardzo gorszy dzień. I poszłam do J., bo ona naprawdę dzielnie znosi moje jęczenie. I poszłam, a ona wyciagnęła moje ulubione wino. O. I je bardzo trudno kupić, więc nie wiem, jak wyczuła, że ja mam ten baaardzo gorszy dzień i skąd wiedziała w ogóle. W każdym razie wypiłyśmy to wino. I potem drugie. I trzecie też otwarłyśmy. I dzisiaj rano prezes mi powiedział, że to jest nie do wytrzymania, jak przychodzę do domu w środku nocy i czkam. Wielkie mi mecyje, czkawka. Pomyślałby kto.

1388

Mogłabym chyba napisać podręcznik pt. Jak stworzyć dobrą recenzję dla książki, której nigdy nie czytałeś - opornym poświęcam . Czego to człowiek nie robi dla pieniędzy, fiu, fiu. Jak państwo wie, mam znajomości w branży medycznej, pisuję więc o tych zaburzeniach we wzwodach czy innym leczeniu odleżyn, a dziś to akurat o aktualnych problemach w pielęgniarstwie pediatrycznym. To mnie rozwija, nie ma to tamto. Nawet nie mogę powiedzieć, że ocieram się o pewne sprawy. Ja je, moim mili, studiuję dogłębnie. Zwykle dostarcza mi się literaturę, więc jej dobór nie jest przypadkowy. Nie ma mowy o wiedzy googlowej. Obryta jestem jak się patrzy. Dzięki temu procesowi staję się jeszcze bardziej nieznośną pacjentką niż do tej pory. Nie, nie - nie wymandrzam się wszędzie, skąd. Ale śledzę ruchy. Używam SŁÓW. Wdaję się w debaty. Jestem głęboko przekonana, że służba zdrowia w województwie śląskim jest szczególnym darczyńcą okolicznych placówek parafialnych na okoliczność mego niczym niezmąconego zdr

1387

Chałupa z lekka ogarnięta, nawet cztery okna umyłam (zostały mi kolejne cztery, z czego trzy dachowe - nie-na-wi-dzę). Przy ostatnim, w tzw. NORZE (ew. na wysypisku), przyłapało mnie dziecko, więc skrzyczałam je natychmiast - powód normalna matka zawsze znajdzie. Jak to, dlaczego? Dla higieny, ma się rozumieć. Umyte okno w tej sortowalni odpadów może być znakomitym punktem wyjścia do namiętnych rozmów o uprzątnieciu magicznie narastającej góry szmat. W ogóle cały ten proces jest dla mnie tajemnicą. Bo tak: 1. wpadam i sprzątam na tym wysypisku, bo już nie mogę lub - opcjonalnie - zmuszam do tego progeniturę (np. uporczywym separowaniem od prawych środków płatniczych), 2. automatycznie napełnia się kosz na pranie, 3. na drugi dzień stan jest identyczny - z szafy jakby nie ubyło, na komodzie HAŁDA ciuchów, kosz na pranie pełen, suszarka na pranie pełna. Jak - pytam się? JAK?! Cudowne rozmnożenie? Wszyscy jesteśmy Chrystusami?! Muszę jej kupię pokój z drzwiami. Po prostu zamknę i

1386

Obraz
Normalnie... mówi, że chętnie by odkurzał, tylko mu przeszkadza, jak odkurzacz wyje. Wkłada sobie do uszu zatyczki. - Ale chwileczkę... - napada mnie skojarzenie. - Wszakże na rynku funkcjonuje jakiś cichy odkurzacz. Widziałam onegdaj reklamy! - Idź na Allegro i zobacz. ... - Jest! - A ile kosztuje - pyta (zupełnie niepotrzebnie). - Pińcet. - Tak drogo?! - No. Sam zobacz. - Faktycznie. Do tego grat!

1385

Pojechał do sklepu i kupił piłkę. Wrócił. Schylił się koło szafki*. Znalazł piłkę. O, BOGOWIE!!! Cierpliwość. Tak, to jest ta cecha, nad którą pracuję czterdzieści lat. A im jestem starsza, tym więcej i częściej. * A więc wystarczyło się schylić?! Gdy to jednak proponowałam, zostałam potraktowana ze wzgardą. To ja sobie coś zaśpiewam . To mnie uspokaja.

1384

Nieopatrznie zrobiłam sobie wczoraj dzień wolnego od komputera. Odbywam za to obecnie stosowną karę - nie wiem, w co ręce włożyć. Muszę naprawdę nad sobą panować, żeby nie przeskakiwać z tematu na temat, tylko trzymać się jakiejś rozsądnej ścieżki. Najpierw sprawy MbL: - maile odebrać, - odpisać, - sprawdzić, kto o nas napisał, - wrzucić do listy kolejkowej, - zaktualizować FB, - przygotować notkę na blog, - sprawdzić, czy są jakieś problemy z zakupami e-booka itd. Punkt ostatni: nie pogubić się w tym wszystkim. Jak na złość, buzują mi również sprawy techniczne we wspólnocie: - napisać, wysłać pismo w sprawie naprawy gwarancyjnej dachu, - wypełnić, wysłać wniosek do gminy, - zadzwonić do księgowej i ustalić z nią pewne sprawy, - wyprostować ZUS, - przygotować dokumenty do wysłania, - znaleźć kogoś, kto zdiagnozuje problem z kanalizacją w budynku, - porozmawiać z inspektorem budowlanym, - zapłacić opłaty. Mama zdaje się myśli, że ja tu leżę, bo nawrzucała mi kilka s

1383

Jak to jest wypuszczać nową książkę? Czy ja wiem? Hmmm... Dziwnie. Z jednej strony - wyczerpanie materiału. Walczymy od wielu miesięcy, udając, że nie mamy innych zajęć. Każdy autor jest wszakże tak samo ważny. Każdy wymaga indywidualnego podejścia. Z każdym trzeba porozmawiać... inaczej. I teraz proszę to sobie przemnożyć przez czterdzieści. Od czytania tekstów czasem mi wzbiera. Niech nikt sobie nie myśli, że to są złe teksty - nie o to chodzi. Po prostu odbieram, siedzę, czytam, skupiam się, poprawiam, wymyślam synonimy, zawieszam się na zaburzeniach w związkach frazeologicznych, spieram o przecinki, spacje, półspacje, średniki, myślniki i domyślniki. Dla piszącego wszystko jest jasne. Dla czytelnika niekoniecznie. Poprawiamy w nieskończoność. Ja, Chuda, Asia z wydawnictwa. Ustawiamy, przestawiamy, się spieramy. Chodzi o to, żeby było dobrze. Najlepiej. Gładzimy, głaszczemy, brzegi czynimy nieostrymi. Najgorzej jest na dwa dni przed premierą. Na dzień. W dzień. Jeszcze to zau

1382

Obraz
Obiecywałam, że dziś pomogę rozgrzać serca i umysły. I proszę - jestem słowna. Szanowne Państwo! Z dumą przedstawiam trzecie dziecko: Szczegóły znajdziecie na blogu MBL , nie będę się przecież powtarzać. Zwłaszcza że tym razem Chuda pozwoliła mi zostać Prowadzącym Imprezę, więc tekst, do którego Was odsyłam, jest mojego autorstwa. (No, mówię Wam, jak to fajnie - móc być pierwszą!!!). Z całego serca zapraszam Was do Oficyny Wydawniczej RW2010 . Pamiętajcie, że każda złotówka, wydana na publikacje MBL, trafia do Mikołajka. Nie ma się więc co wahać!

1381

Mówię Wam... już za chwileczkę, już za momencik!!! Fanfary. (Szykować przelewy). SPA upadło na ryj. Ale kiedyś pojadę. Na pewno. Idę się denerwować na zebraniu wspólnoty. Kciuki są nie od rzeczy. Update Chomik robi i puszcza dziś samolociki ;)

1380

Obraz
Ściagnęłam sobie odtwarzacz Chomika. Oczywiście jego podstawową funkcją jest przeglądanie różnych plików, ale stanowi też miłe towarzystwo. Na przykład czyta sobie prasę. Albo książki. Pisze, myje nos, ma manię prześladowczą, domaga się czegoś do żarcia. Wydaje mi się, że go lubię.

1379

Naprawdę nie mam o czym pisać. Czuję się jakaś taka pusta w środku. Pogoda tylko pogłębia ten stan, niestety. Może rzeczywiście powinnam wyjechać? Leżeć sobie albo pływać w basenie, plotkować, pić wino, nie zajmować się problemami. Choć przez kilka dni. (I udawać, że nie wiem, ile to kosztuje!). Taka proteza dobrego samopoczucia. Bo potem trzeba będzie wrócić, prawda? I wszystko zacznie się od początku. Z drugiej strony - może warto zrobić sobie urlop od osobistego bagienka? Choćby miał być krótki. Jakiś akumulator człowiek sobie naładuje czy cuś. Bardzo chciałabym pojechać nad morze. I żeby było lato. Morze w lecie zawsze dobrze na mnie wpływało. Dosłownie, haha. Waga zepsuła mi się dawno temu, więc mogę wybierać spośród dwóch opcji. Optymistyczna - nie wiem, ile ważę, ale pewnie dużo już schudłam, jak fajnie. Pesymistyczna - nie wiem, ile ważę, pewno nic nie chudłam, okropność. Tak bardzo chcę się utrzymać przy wersji optymistycznej, że boję się zważyć, gdy idę do kogoś z wiz

1378

Zamierzam pojechać do SPA. Owszem, nigdy nie byłam. Czy to przeszkoda? Chcę leżeć i mieć w dupie. Myślicie, że to jakieś przesadnie wypasione jest?

1377

Obraz
Na pocieszenie obejrzałam sobie Krudów . A teraz idę dać Dzikowi prezent na mikołajki. Kupiłam mu domek. Który, oczywiście, będzie mógł zdemolować w dowolnie krótkim czasie. Ech - wzdech, wzdech.

1376

Jeśli chodzi o pracę, to wydaje mi się, że jestem w pułapce NAZBYT . To jest trudna sytuacja, ponieważ działa w dwie strony. Jeśli aplikuję na stanowiska, które mnie interesują, posiadam stosowne kompetencje, wiedzę, umiejętności i doświadczenie, a dodatkowo z punktu widzenia pracodawcy byłabym tam korzystnym nabytkiem, najczęściej później na jaw wychodzi, że rekrutacja rozpisana była tylko z konieczności jej odfajkowania. Nazbyt dobrze pasuję, niepokojąco, nie dla psa kiełbasa. Jeśli aplikuję na obojętnie co, czyli spoza stanowisk menedżerskich, to przepraszam bardzo, nikt sobie garba na plecy nie weźmie. Nazbyt wiele wiem, umiem, jestem niebezpieczna. Na pewno będę pyskować. To wszystko jest oczywiście dużym uproszczeniem. Nieoczekiwanie znalazłam się w pułapce własnych umiejętności. To, co kiedyś wydawało się atutem, dziś jawi się jako wrzód na dupie i kamień u szyi. Wentylem bezpieczeństwa jest dla mnie kolega, pracujący jako szef sieciowej restauracji. Tak, już pytałam. Prz

1375

Człowiek całe życie się uczy. Dziś poinformowano mnie, że sesja to jest skrótowiec. S ystem E liminacji S tudentów J est A ktywny Nie mogę powiedzieć, jakobym się nie uśmiała.

1374

Dziecko zdobywa wiedzę w najbardziej niezbędnym zakresie. SMS godz. 10.49. Zrezygnuj z diety! Zabraniam Ci na niej być. Odpowiedź godz. 10.54. Czyli pozostaje mi aktywność fizyczna. W moim przypadku będzie to SUMO. SMS godz. 10.55. Czasem Cię nawet lubię. Podobno wczoraj doszło do zamieszek, ponieważ studenci pierwszego roku dietetyki Śląskiej Wyższej Szkoły Medycznej przeczytali w czasie zajęć mój sms o treści: Jak jeszcze raz, dziewczynko, zostawisz pustą roleczkę zamiast papierku toaletowego, to cię ukarzę klapsikami!

1373

No, dobra. Kto chce porozmawiać o moim nastroju? Chłop ma urlop i psuje w domu powietrze. Od dwóch miesięcy jestem na diecie i efekty nie do końca mnie zadowalają. Nadal nie mam pracy. Spotkałam się dziś z moją ukochaną koleżanką i stwierdziłam naocznie, że schudła 22 kg. Wygląda bosko. Zawsze była piękna, a teraz jest jeszcze piękniejsza. W dodatku naturalna jasna blondynka. Ktoś powinien tego zabronić. Zuzia doznała nagłego ataku kulinarnego. Najpierw upiekła muffinki, których nie zjadłam. A teraz piecze pizzę, której nie zjem. Zapach mnie dobija. Na zewnątrz jest zimno. Z tego powodu jestem jeszcze bardziej głodna niż zwykle. Inwestycja budowlana postępuje. Od kilku dni trup drzewny ściele się gęsto na moich oczach. Dźwięk pił doprowadza mnie do histerii. Mam ogólnoustrojowy dół jesienno-zimowy. Jestem nieszczęśliwa, na co nie pomaga nawet obkładanie się kotami. Życie jest do dupy. Albo coś się wydarzy, albo zwariuję.

1372

Z góry  dobiegają jakieś dziwne dźwięki. - W co ty grasz?! - Hackuję sieć. - Ale wiesz, że to jest chore? - Dlaczego? - Bo to tak, jakbym ja grała w poprawianie błędów w tekstach! - A nie ma takiej gry? - Omatkoboska! Mam nadzieję, że nie! - Szkoda. Na pewno nie mogłabyś się oderwać. I teraz się boję, że on za punkt honoru przyjmie znalezienie dla mnie takiej rozrywki. A jak nie znajdzie, to sam napisze. Aaaaa...

1371

Obraz
Podbijam temat. Córka Pierworodna drugiej-mamy znalazła w górach przecudnej urody rudzielca. O, proszę. Nie wiadomo, skąd się wziął - nikt go nie szuka i nikt go nie chce. Nie może zostać w schronisku, bo właściciel  nie lubi kotów, więc nie wpuszcza go do środka, a jest coraz zimniej. Jeszcze zdarzają się turyści, jeszcze ktoś go podkarmia, ale i to niebawem się skończy. Sytuacja jest dramatyczna - kota trzeba ratować. Jest oswojony i nadaje się na domownika. Jeśli ktoś potrzebuje więcej informacji - zdobędziemy od strzału. Misia zobowiązała się dowieźć tego Mistera Universum na trasie do 500 km, co obejmuje Śląsk, Małopolskę, Podkarpackie i okolice. No, weź ktoś, bo mi serce pęknie.

1370

Jeden dzień ma urlop. Jeden, kurwa, dzień. Snuje się po chałupie od bladego świtu, bo nie może spać. Specjalnie wstałam o siódmej, żeby w spokoju wypić herbatę, posprzątać kuwety i ogarnąć kuchnię. Ale nie. - Czemu nie zrobisz tego z makaronem?! (Fuck). W całym województwie nie ma, NIE MA, takich listewek, które pozwoliłyby zastąpić te odpadnięte przy oknie dachowym i na schodach. Wycofali po prostu z produkcji, złośliwe świnie. Żeby coś napisać, musiałam znaleźć słuchawki, izolujące mnie od świata. Zmywarka właśnie myje czyste naczynia. Bo chciał być u-ży-tecz-ny. Dwa tygodnie. DWA. Jak ja to wytrzymam?! (Może ktoś chciałby, żebym za parę groszy posprzątała mu mieszkanie? Albo co?)

1369

Właśnie sobie (niechcący) uświadomiłam, że pacia jest w moim blogowym życiu prawie od zawsze. Patrzcie . Śmieszny ten sen. I strasznie stara ta paćka. Pacia! Jak do mnie trafiłaś? Jak w ogóle wszystkie do mnie trafiłyście? Ktoś pamieta, kiedy to było? Opowiadajcie, co? Zastanawiałam się kiedyś, od czego sama zaczęłam przygodę z blogami. Doszłam do wniosku, że pierwsi byli zamorscy. Albo zapiski teściowej. Potem druga-mama. Chuda (pamiętam Cię z czasów, kiedy nie miałaś WCALE dzieci!). A później już jakoś tak samo poszło. Natomiast pisać zaczęłam dopiero w listopadzie 2006 roku. O! Znowu przegapiłam rocznicę. 17 listopada skończyłam 7 lat! Aba się przedziera przez moje archiwum (wiem, że tak jest, bo widzę w statystykach, no i przecież się przyznała), więc współczuję. Sporo tego. Nie mam zbytnio cierpliwości sama do siebie, ale niektóre wpisy śmieszą mnie do dziś. A niektóre wzruszają. Czasem chodzę śladami Aby. W sumie dobrze jest móc do tego wrócić. Kawał życia. Niektóre po

1368

Polemicznie. Teraz to już naprawdę.... #zadługienieczytam! W Natemat natrafiłam wczoraj na wpis pani Violetty Rymszewicz, zatytułowany Uprzejmie proszę - wara od kobiet, wara od gender . Przeczytawszy go, pomyślałam o słabych punktach walki o równouprawnienie, ponieważ ten post takim właśnie słabym punktem jest. Zaczyna się z pozoru dobrze. Autorka opisuje pomnik i historię  Eleny Cornaro Piscopi  (moim zdaniem w przypadku zależnym pisze się przez jedno "i", ale mogę być w błędzie), pierwszej kobiety, która dorobiła się doktoratu. To wiekopomne wydarzenie miało miejsce na uniwersytecie padewskim, lecz nie zaryzykowałabym twierdzenia, że było znaczące dla historii feminizmu. I to jest pierwszy kiks. A właściwie trzeci, ale o tym dowiemy się za chwilę. Długą, hehe. Wydaje mi się, że o walce o równouprawnienie można mówić tylko wtedy, gdy jest ona świadoma. Czyli ktoś ją PODEJMUJE  (bo idea jest mu bliska, razi go niesprawiedliwość lub też z jakiegokolwiek innego powod

1367

Na specjalne życzenie - Babcia Sąsiadka (ciag dalszy). Pani Małgosia nadal przebywa w szpitalu. Przechodzi intensywną rehabilitację. Jest trudno. Trwają rozmyślania nad tym, co zrobić z guzem. A właściwie z piersią, bo guz jest przecież usunięty. Sytuacja jest bardzo skomplikowana, bo jedni lekarze mówią, że mastektomia jest konieczna, a inni, że nie przeżyje chemii, która musi nastapić po operacji. Tak, wiem, cudowna historia. Wciąż nie chce się ze mną widzieć, pytam od czasu do czasu. Jej syn mówi, że taka po prostu jest. On pamięta, żeby co jakiś czas pytać. Nie wraca już do swojego mieszkania. Zostało wynajęte. Po szpitalu syn zabiera ją do siebie. Mam nadzieję, że to wszystko się uda, bo jeśli nie dadzą rady wypracować czegoś wspólnie, będzie musiała pójść do domu opieki. Smutne to. Miałam nadzieję na jakieś lepsze zakończenie, ale życie nikogo o zdanie nie pyta. Wzdycham.