Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2016

2353

- Na wszystko może pan liczyć, panie podchorąży - powiedział kapral Kuraś do swojego dowódcy w "Polskich drogach" - tylko nie na wdzięczność dłużników. Tak mówił mój ojciec. - Nie rób nikomu dobrze, nie będzie tobie źle - zwykła mawiać moja mama. - Pamiętaj: każdy dobry uczynek będzie ukarany. Zdania te, ze wszech miar prawdziwe, przypomniały mi liczne historie z życia. W zależności od ładunku gatunkowego były one mniej lub bardziej przykre, gdy się działy i mniej lub bardziej humorystyczne, kiedy emocje opadły, a ja wspominałam je po latach. Przez z góra czterdzieści lat nizałam koraliki doświadczeń na sznury wniosków i nauczyłam się, że ludziom - owszem - należy pomagać, ale tylko wtedy, gdy o to poproszą i tylko w takim zakresie, jaki ta prośba obejmuje. Każde wyrychlanie się w tym względzie jest złe i mija się z celem. Bardzo często bowiem odbiorca naszej nazbyt prędkiej pomocy tak naprawdę wcale jej nie chce (bo akuracik pragnął się po prostu "odgadać" i tyl

2352

Obraz
Mam w domu ścianę. Farba na ścianie liczy rok i wygląda tak: Jeśli mam być szczera, na zdjęciu wychodzi lepiej niż w rzeczywistości. Mogę też pokazać Wam rogi. Dajmy na to ten: Również liczy rok. Mam także drapak dla kotów. On liczy więcej niż rok, ale TO stało mu się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. I nie, nie zrobiły tego koty, którym rzeczony drapak jest dedykowany. Mam w domu wiele miejsc i przedmiotów w ruinie. Są też rzeczy, które chciałabym mieć, ale z nich zrezygnowałam. Pamiętam, że w poprzednim mieszkaniu istniał taki kąt, co to aż się prosił o masywny, wielki wazon z surowymi, łysymi gałęziami wewnątrz. Finalnie na ścianie zawieszone zostały półki na książki (czyli wszystko w normie), a pomysł zdobniczy odszedł w niebyt. Dlaczego się na to godzę? Bo jestem dorosła i zdaję sobie sprawę, że zwierzęta mają pewne wymagania. One nie rozumieją, że nie wolno im deptać brudnymi nogami po ścianie, ponieważ ja chcę mieć ją czystą. Są kotami: wskakują tam, gdzie

2351

Obraz
W ubiegłym tygodniu, korzystając z uroczej pogody, brać grupowo rzuciła się do ogrodu. Eduś, jak to Eduś (mamusi syneczek najdroższy) - skromniutko, nie wadząc nikomu przycupnął sobie w trawie przy krzaczkach.   Długo w swej cichej samotni nie posiedział. (Hanka jest już mniej więcej rozmiaru Edka - perspektywa kłamie - tylko inaczej zbudowana). Gdyż waliły tłumy. Natomiast Karolek szczerbaty wnosił pretensje do wścibskich, wszędobylskich paparazzi. Za to Prezes zasadził nowy miłorząb i jak mógł, tak starał się sprostać prośbom fanek o okazanie przystojnej łydki. Paczajom, jaki ma kapelutek! Karolek, zniesmaczony nachalnością fotoreporterów, dokonał odbioru inwestycji. Paczajom, jaką ma kitę! (Karolek jest kotem uczciwego rozmiaru, przy czym po przeprowadzce wysmuklał bardzo i lekko wystają mu gnaty - ale za to odciąża kolanka, skalane schorzeniem wędrujących rzepek). A Zocha... jak to Zocha. Miała na to wszystko wyrąbane. Uwielbiam tego kota niemal ba

2350

Obraz
Wprowadzenie. Dawno, dawno temu zadzwoniłam z drogi do Prezesa z informacją, że niedługo będę w domu. Dowcipny ów człowiek skwitował moje starania przykrywając nieszczelnie mikrofon telefonu i wołając w przestrzeń: - Zbierajcie się dziewczynki szybciutko, bo Asia już jedzie! Tak narodziła się nowa świecka tradycja, eksploatowana obficie przy każdej możliwej okazji. W piątek pojechałam do miasta i pożałowałam. O, wsi spokojna, wsi wesoła! Po cóż mi było cię opuszczać - jest lepiej nawet z tym remontem kanalizy, prowadzonym od półtora miesiąca, ze skutkiem ubocznym w postaci zamknięcia ulicy dojazdowej do naszej chałupiny. No, dobra, nikt sobie z tego zakazu ruchu nic nie robi, a i panowie drogowcy-kanałowcy przepuszczają miejscowych bez szemrania. Na cóż mi więc było opuszczać, gdy natychmiast utknęłam w koszmarnym korku, z którego udało mi się uciec po - bagatela - godzinie. I to tylko dlatego, że znam Katowice, więc wiem, który trawnik między blokami przeciąć, żeby się znaleźć

2349

Obraz
Bo jest jeszcze taka sprawka, co to nie chciałam Wam wcześniej mówić i tak sobie myślałam, że co Was będę denerwować, ale już rok minął, jak na wsi mieszkamy i kiedyś w końcu muszę. Chyba. No to Wam już powiem. Widzicie - jest tak, żeśmy ten dom na wsi kupili, sąsiadów mało, za to zieleni, ciszy i spokoju dużo. Łąk, lasów i pól zielonych. Ale jest jeszcze jeden klimacik. Otóż wezne se ja w auto wsiędę, pięć minut się po wsi pokręcę i... Tak już, widzicie, ślepej kurze. Żebyście sobie nie myśleli, że na tym Śląsku to tylko kopalnie i sami górnicy.

2348

Obraz
A na deser... Prezes zrobił mi zdjęcie w kokoniku na hamaczku. Voila! Tak się bawimy!

2347

Obraz
Parę dni temu psi wykopali sobie dziurę w ogrodzie. Ponieważ była to dziura w miarę optymalnie posadowiona, nie wnosiliśmy uwag. No, może jedynie w chwili, gdy Hanka weszła do dziury, a Lesiek postanowił ją zakopać. Ale dzisiaj... mieliśmy oberwanie chmury. Zaraz po deszczu psi uznali, że muszą w tej chwiluni opuścić lokal. Dwie minuty później usłyszałam okrzyk wojenny Prezesa: - Psia dziura jest pełna wody i błota! Chodź i zobacz! No to poszłam. Żałuję. Im dalej w las, tym żałowałam bardziej. I bardziej... (W promocji moje świeżo umyte okno oraz zdemolowany przez psy parapet). Oczywiście delikwenci NATYCHMIAST zapragnęli wbiec do domu i zaryć się w bety. Niedoczekanie! Prezes wyprał Leśka w ogrodzie wodą z węża, ku radości zainteresowanego, który - jak nigdy - miał ten prysznic tylko dla siebie. Owszem, potrafi zrobić w powietrzu salto mortale i wyciąć przy tym hołubca. Hanka cykała się tego typu rozrywek, więc Prezes zaniósł ją do wanny. Ja w tym czasie (idiotk

2346

Krótka opowieść o tym, że baba stworzenie uparte i to ma zawsze konsekwencje. Łoterloo : Kochasz mnie? Prezes : Kocham. I można było zakończyć, prawda? To nie. Musi. Łoterloo : Ale bardzo? Prezes : Bardzo. Naprawdę ostatnie ostrzeżenie. I nie dotarło. Łoterloo : Mimo że jestem stara i gruba? Prezes : Nie jesteś stara ani gruba. Jak będziesz stara i gruba, to cię po prostu wyrzucę. Chciałam, to mam. Teraz muszę trzymać torbę ze spakowanymi artykułami pierwszej potrzeby pod łóżkiem. Może zdążę złapać przed wylotem.

2345

Kto tęsknił za opowieściami o kotach? No to Zośka odstawiła nam taki numer, że mało na zawał nie padliśmy. U nas wszyscy wracają na noc do domu. Mamy swoje rytuały: np. po Edka trzeba wyjść i poprosić oraz zaoferować mu tzw. patyczek wieczorny, Karol wraca sam, a Zośkę się woła trzy razy i to jest dla niej wystarczające trzymanie nas w ryzach, a także danie nam do zrozumienia, kto jest tutaj najważniejszy. Wczoraj nie wróciła. Ona nie ma żadnego powodu, żeby ciągnąć gdzieś poza. Jest kastrowaną, domową starszą panią, bierze leki, po które się po kociemu zgłasza dwa razy dziennie, zakosztowała mieszkania na ulicy - więc wie, że w domu ma full serwis i nigdzie na świecie nie znajdzie drugich takich, którzy się będą stosownie przed nią płaszczyli. Rytualnie daje nam do zrozumienia, jaka jest hierarchia, my na to przystajemy i wszystko utrzymuje się w normie. Do wczoraj. Położyłam się dopiero po pierwszej, bo ją nawoływałam i szukałam jędzy. Chodziłam po nocy, psy histeryzowały w dom

2344

I tak sobie tu gnijemy na urlopie, jak część z Państwa zauważyła, z nudów to nawet część butów sprzedałam. Nie mogę powiedzieć, 9 par zeszło pierwszego wieczora, nie nadążałam odbierać wiadomości. Niektórych to nawet nie wystawiłam - znajomi rozebrali. Znajome, znaczy. Nic mi się nie chce, pogoda wróciła, gorąc taki, że kawy nie tylko na naszej patelni - szumnie zwanej tarasem - ale i na ławeczce w cieniu za domem wypić się nie da. Teraz dopiero zrobiło się po japońsku, to człowiek wylazł z nory. Poza tym znalazłam dziś nową pocztę, bo te przesyłki z butami. I co? I tak samo do dupy, jak wszędzie. Zawsze sobie myślę, że poczta to taka ostoja polskości - choćby bomba wybuchła, choćby obca armia przeszła paląc i waląc, tam się nic nie zmieni. Zimno czy gorąco, pocztowcom, jak Polakom, zawsze nie pasuje. Szczególnie klient. Lesiek nadal nauki pobiera, nie zważając na aurę. Szkoła potwornie go męczy, za każdym razem wmawia nam, że on już wszystko umie i może jednak nie jedźmy, bo nuda

2343

Obraz
Najtrudniejsza rola świata. Jeśli potraktować tytuł tej notki jako pytanie, większość nam współczesnych udzieli podobnej odpowiedzi: najtrudniejsza rola świata to bycie mamą. Ponieważ mój blog czytają przede wszystkim kobiety pomiędzy 35 a 44 rokiem życia, mogę śmiało zaryzykować formę: znamy to. Prawie każda z nas ma jedno lub więcej dzieci. Nosiłyśmy je w brzuchach, rodziłyśmy w bólach, karmiłyśmy z miłością. Opatrywałyśmy pierwsze stłuczone kolana, pędzlowałyśmy bąble przy ospie, sprawdzałyśmy w środku nocy czy gorączka nie podskoczyła. Mozolnie i przy zdecydowanym sprzeciwie zainteresowanych pomagałyśmy powstać pierwszym szlaczkom, a potem literkom w zeszytach, fetowałyśmy szkolne sukcesy, ocierałyśmy łzy klęsk, głośniej lub ciszej towarzyszyłyśmy pierwszym miłościom i złamanym sercom. Część z nas ma już za sobą zamawianie welonów lub muszek, nieprzespane noce towarzyszące wnuczęcym ciążom, bezbrzeżny zachwyt nad paznokietkami dzieci swoich dzieci. Wiemy, ile to wszystko kosztu