Z uwagi na fakt, że – na czas nieobecności Chudej - zostałam chwilowym administratorem honoris causa w różnych miejscach (na blogu MbL , fb MbL , latte MbL ), pilnie czytam wszystko, co publikuję. Ergo – nachodzą mię przemyślenia. Szczególnie mnie naszły po rozważaniach Monilii , którą „w całości” można znaleźć, kiedy się patrzy na Łąki Nowohuckie . No bo ja w końcu jestem zakorzeniona w ubiegłej epoce, a więc moja mama miała pod górkę. Pieluch nie było, mleka nie było, nic – panie – jak u Kononowicza, nie było. O przepraszam… było. Szaro, siermiężnie oraz lekko głupawo. I pewno było jej ciężko, zwłaszcza, że przez pierwsze półtora roku mego życia zamieszkiwała ze mną i bratem w Bielsku, natomiast tatuś w Katowicach. No to była do wszystkiego sama. Czeka ktoś na „ale”? Proszę uprzejmie. Ale nr 1. Była, ta moja mama, sama z dwojgiem dzieci (z tym, że jedno lat 13, więc bywało użyteczne). W domu dokładnie była sama, nie w mieszkan...