Co za przeokropne babsko z tej Kryni,

podebrała mi puentę do zdjęć. No to już wszystko wyjawiam, jak na świętej spowiedzi. Zwłaszcza, że pojawiły się pewniki.

Kotek rzeczywiście nie jest mój – został nowym wnuczkiem Kryni i synkiem jej mało motorycznego (jak sama pisze) syna oraz niezwykłej synowej – mojej zresztą imienniczki i w dodatku rówieśnicy (dobrze się dogadujemy). W związku z powyższym jestem „na bieżąco” albowiem w sposób zaskakujący zostałam mianowana (no dobra, sama się mianowałam) matką chrzestną. Mam nadzieję, że w związku z tym będę miała wpływ na zmianę imienia, co i tak jest bez znaczenia, ale o tym za chwilę.

Kotek jest reprezentantem rasy devon rex, ma cztery miesiące i imię nadane nie bez przyczyny. Jest głuchy.
Oprócz tego w swoim króciutkim życiu miał już tyle pecha, że należy mu się naprawdę dobry, ciepły i kochający dom, więc taki właśnie otrzymał.
Urodził sie jako największy w miocie i przez pierwsze dni wszystko wyglądało super. Po tygodniu, jako jedyny, zatruł się mlekiem własnej mamy (z zastoju) i od tej pory był karmiony pokarmem syntetycznym. W związku z tym nikt nie zauważył, że jest głuchy, ponieważ na pojawienie się człowieka reagował entuzjastycznie, co na nic nie wskazywało. Potem okazało się, że nie słyszy. Finalnie trafił do pewnego małżeństwa z dwojgiem małych dzieci. Wszystko wyglądało całkiem nieźle, dopóki nie okazało się, że złapał koszmarną grzybicę, a nowi właściciele (niech ich piekło pochłonie) nie zajęli się jego leczeniem. Dopiero kiedy było już naprawdę źle, pojechali do weterynarza, a dowiedziawszy się, co jest na rzeczy, prędziutko doszli do wniosku, że nie chcą kota z grzybem, więc zostawili go u weterynarza, gdzie maluch – ledwo żywy – tydzień spędzil samotnie w klatce. Cała sytuacja wyszła na jaw w chwili, gdy zaniepokojeni hodowcy zażądali widzenia. Ujrzawszy kocie nieszczęście i warunki, w których przebywało – natychmiast zwrócili pieniądze i zabrali kotka do siebie, a następnie nakładem sił i środków przywrócili go do żywych.

Dygresja.
Hodowcy są niezwykle sympatycznymi ludźmi (poznałam). Są tez bardzo kulturalni, ponieważ TYCH TAM GNOJÓW nazywają „ci państwo”. Ja ich tak nie nazywam. Natomiast radośnie zacieram rączki, ponieważ okazało się, że Beethoven zaraził się grzybicą od drugiego kotka w ich domu. A ponieważ pozbyli się Beethovena, bo mają małe dzieci i „musieli je chronić przed taką paskudną chorobą”, wszystko odwróci się przeciwko nim. Jako że u Beethovena choroba była wtórną, a źródło jest gdzieś indziej. U nich w domu.
I możecie sobie uważać, że jestem wredna. Ale cieszę się myślą, jak wszyscy pokrywają się strupem.
Buchacha – zaśmiała się szatańsko.
Gińcie, źli ludzie!
Koniec dygresji.

Hodowcy postanowili, że za Beethovena nie chcą pieniędzy. Chcą tylko, żeby znalazł dobry dom. A że, jak mawia przysłowie, „Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy”, oczekiwania zostały spełnione. Maluch dostał w prezencie cały pakiet ludzi, zachwyconych nim do granic wytrzymałości.
Ma dom, o jakim każdy kot zobowiązany jest marzyć.
Opiekunów, którzy otaczają go uczuciem i troską.
Babcię Krynię w pakiecie (nie mówcie nikomu, ale godność poszła w kąt i babcia Krynia bez żenady czołgała się za kotem po podłodze, a to jeszcze nie koniec).
Rodziców chrzestnych w postaci Stadła.
I w ogóle – fajnie jest.
Kotek ma jeszcze jeden problem – nie zstąpilo mu jedno jądro. Ale czy ktoś przejmowałby się takim drobiazgami?

Śmieję się w duchu, myśląc o tym, że ktoś stworzył tę kocinę specjalnie dla tej właśnie pary. Po pierwsze dla A., ponieważ ma uczulenie na kocią sierść, a devony nie uczulają (skądinąd – ciekawe). Po drugie dla M., bo ma w domu studio obróbki dźwięku (nie uwierzycie, jak głośno można puszczać muzykę), a kot jest głuchy jak pień. Zdrowe koty mają niezwykle wrażliwy słuch i prawdopodobnie nie wytrzymałyby takiej dawki.

I co? Zgrabnie pomyślane, nieprawdaż?
Zawsze uważałam, że z Pana Boga to jest niezły kawalarz!

A teraz zdjęcia. Już normalne. Zobaczcie, jaki piękny kotecek.

PS Do Martuuhy: pod R. Ja tam się na tym nie znam, ale chyba mogłaś to zrobić bez mojego udziału ;o)

Komentarze