Normalnie muszę. Milczałam 11 lat. A właściwie 5, bo tyle prowadzę blog. Jak już mnie rozrywało, to pisałam coś enigmatycznie, używając tzw. OKREŚLEŃ, ale to z OKREŚLENIAMI jest takie niefajne. A moja praca to pasmo sukcesów. I najfajniejsi są klienci. Więc postanowiłam złamać świętą zasadę anonimowości, zwłaszcza że jest ona wyłącznie teoretyczna, gdyż większość Szacownych Gości zna mnie z imienia i nazwiska, a niektórzy to się ze mną zakoleżankowali na fejsbókó i wiedzą, gdzie pracuję. Niech tam więc! Co mają nie wszyscy wiedzieć. Rozpoczynam niniejszym cykl o klientach. Zapowiadam, że będzie poczytny. Bo ja pracuję dla matki poczty. I się zajmuję m.in. rozpatrywaniem reklamacji, co potrafi rozczulać mnie do łez. Szczęścia. Albo dna rozpaczy. Oprócz tego jestem pełnomocnikiem mojego szefa, więc trafiają mi się KLIENCI. Tak, jak ta pani wczoraj. Weszła i od drzwi zaczyna, że w USC zamówiła sobie 3 odpisy aktu urodzenia. Nieźle, myślę sobie. Jak tak się zaczyna, to się musi rozwinąć w...