1076

Ta Kobieta, Co Ze Mną Mieszka (dawniej Potomstwo) zadzwoniła koło 16, że jej genialny plan na wieczór opiewa na udanie się celem dzikiego imprezowania do Gliwic. I co ja na to. Wyczuwszy, że pod tym pytaniem odkryję drugie dno, nieopatrznie zapragnęłam szczegółów. Błąd. Tu ostrzegam matki drobiazgu – im bardziej wybujałe (nie chodzi o wzrost), tym podstępniejsze.  Chodziło więc o dowóz. Naturalnie jestem fanką dowożenia pełnoletnich panien na imprezy. Z drugiej jednak strony… mam ją jedną, bez planów na więcej. Jeśli się zepsuje, to pozamiatane. Wyraziłam zgodę pozbawioną aplauzu. Po drodze zgarnęłam jednego sympatycznego studenta, który nazbyt chętnie deklaruje, że mogę do niego dzwonić, kiedy zechcę (owszem, zadzwonię kiedyś o 3 w nocy, niech wie, że mowa jest srebrem) i na miejsce dotarliśmy bez przeszkód.
Wysadziwszy młodzież zaczęłam zachowywać się lekkomyślnie (gdy nie ma w domu dzieci itd.). Ciemno choć oko wykol. Miasto słabo wyeksplorowane, lecz w nieustannej przebudowie drogowej. Zlekceważyłam porady Tomasz Knapika, bo nie kierował mnie na autostradę, postanawiając zaufać drogowskazom. Błąd numer dwa. Z tego miejsca chciałam serdecznie podziękować drogowcom za rozmieszczanie tablic informacyjnych w systemie kompletnie nawalonego Kapelusznika.
Zgubiwszy się po raz trzeci, z niejaką obawą skonstatowałam, że na desce rozdzielczej pojawiało się ostrzeżenie „OPARY”. Oddawszy się refleksji, miast odbijać w prawo, ruszyłam na wprost i wjechałam na obwodnicę, prowadzącą donikąd (czyli na pewno nie do domu). W tym momencie telefon oznajmił, że daje mi ostatnią szansę. Z GPSu wynikało, że jesteśmy w polach, a najbliższy dom znajduje się w odległości 35 km. Pod warunkiem, że znajdę jakąkolwiek drogę. Ciemno jak w d…, znaczy jak w nocy, obwodnica nieoświetlona, na moście, po jednym pasie w każdym kierunku, pobocza nie przewidziano, środkiem podwójna ciągła. Tomasz każe mi zawracać.
- Gdzie mam, #$%^&*, zawracać? – spytałam czule.
Nie odpowiedział.
Opary stawały się rzadsze. Bateria pustoszała. Stan znajomości terenu zbliżał się do wartości ujemnych. Cudownie po prostu. Och, jaka przygoda! A ja w sweterku, bo przecież tylko myk, myk samochodzikiem. I ciemność widzę.
Pierwszy zjazd w prawo przywitałam z dzikim entuzjazmem. Stolarzowice (znam) – do dupy, nie do domu, ale tam musi być jakaś cywilizacja. Mam plastik (is fantastik), zdobędę olej napędowy! I przysięgam… znaleźć się w okolicy dworca w Bytomiu (najbrzydsze miasto świata, nawet kabaret Łowcy.B już to obśmiał) – BEZCENNE.
Telefon naładowany, samochód zatankowany. O 1.30 jadę tam znowu. Naturalnie jestem fanką przywożenia pełnoletnich panien z imprez. Z drugiej jednak strony… mam ją jedną, bez planów na więcej. Jeśli się zepsuje, to pozamiatane. Znów wyraziłam zgodę pozbawioną aplauzu. A gdybym się ponownie zgubiła, na pace będę miała czworo maturzystów/studentów. Przynajmniej nie będzie nudno.

Komentarze